Strony

piątek, 16 lipca 2010

Lewy marsz

Ostatnio media żyją niezwykłym wydarzeniem jakim jest „marsz równości”, którego uczestnicy mają przeciwstawić się panującemu ponoć w Polsce szowinizmowi, ciemnocie i ksenofobii. Nikt specjalnie nie zastanawia się jaki jest rzeczywisty cel całej tej imprezy. Na pewno nie jest nią „równość” ponieważ polskie prawo nie dyskryminuje nikogo ze względu na zachowania seksualne. Homoseksualizm w żadnym aspekcie nie jest objęty sankcjami prawnymi. Sodomici tj. pardon- kochający inaczej podobnie jak w innych demokratycznych państwach mają całkowitą swobodę swoich działań. W Polsce legalnie działają stowarzyszenia homoseksualistów a dewianci maja nawet własna prasę. Jeżeli któryś z nich czuje się jakoś szczególnie pokrzywdzony to może wystąpić z cywilnym powództwem do sądu, gdzie zostanie potraktowany jak każdy inny obywatel naszego państwa.



Jeśli tak, to można zadać pytanie –po co środowiska lewackich oszołomów organizują takie manify? Moim zdaniem odpowiedź nasuwa się sama. Nie chodzi tu o żadną „równość” czy „tolerancję” ale raczej o udowodnienie z góry postawionej tezy, że my Polacy prowincjonalni jesteśmy i ksenofobiczni. Zapytacie jak to zrobić? Ależ to proste- wystarczy sprowokować ludność miasta „zaszczyconego” przemarszem dewiantów. Metody prowokacji mogą być różne- najczęściej stosowaną jest wybranie odpowiedniej trasy przemarszu. Na każdy okrzyk lub kamień rzucony w kierunku uczestników przemarszu już dybią całe zespoły kamerzystów. Widok ciemnych, dzikich Polaków rzucających kamieniami w zboczoną forpocztę oświeconej Europy pójdzie w świat, gdzie jak wiadomo zapotrzebowanie na podobne obrazki jest ogromne. Cóż jednak jeśli nikt niczym nie rzuci, nawet jajkiem? I na to jest sposób- zawsze za niewielką opłatą można wynająć paru obciętych na łyso małolatów, którzy zrobią swoje a światła Europa ujrzy polskich dzikusów w akcji.
W każdym normalnym człowieku „marsz równości” budzi odruchowy sprzeciw, ponieważ publiczne manifestowanie swoich upodobań seksualnych jest czymś obcym naszej kulturze. Mieszanie sfer życia publicznego i prywatnego nie jest czymś normalnym i nie prowadzi do niczego dobrego. Tymczasem daliśmy sobie narzucić absurdalną tezę, że tolerancja dla niektórych zachowań seksualnych w sferze prywatnej jest równoznaczna z dopuszczalnością propagandy tychże zachowań na forum publicznym. Dla mnie osobiście otwarte manifestowanie sposobów uprawiania seksu jest nie do przyjęcia niezależnie od tego czy będą to robić homoseksualiści czy np. zwolennicy coitum a tergo.
Większość mieszkańców Warszawy jest przeciwna takiej imprezie, w rozmowach prywatnych ludzie wyrażają odrazę dla uczestników marszu i oburzenie na jego promotorów. Ci sami ludzie zapytani przez media zgodnym chórem będą twierdzić, że są za marszem. Dlaczego? Ponieważ dla Polaka dzisiaj nie ma większego obciachu jak zarzut, że nie jest on w dostatecznym stopniu Europejczykiem. Według światłych mediów na Zachodzie takie marsze są powszechną praktyką. Stąd sugestia, że my także musimy tolerować podobne hece u nas jeśli chcemy zasłużyć na miano prawdziwych mieszkańców Europy.
Kiedyś Słowacki napisał o Polsce: „Pawiem narodów byłaś i papugą, A teraz jesteś służebnicą cudzą”. Święte słowa, tyle tylko, że dzisiaj kolejność się odwróciła- służebnicą już byliśmy, teraz kolej na pawia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz