Strony

poniedziałek, 10 października 2022

Guevara- czerwony święty





Niedawno w Niemczech ukazała się książka Gerda Koenena „Traumpfade der Weltrevolution” demistyfikująca idola lewicy przedstawionego jako kompletnego nieudacznika. Według autora Guevara za co się wziął to spieprzył. Jako minister rządu Castro doprowadził kwitnącą gospodarkę wyspy do upadku. Nie sprawdził się także jako kondotier rewolucji ponosząc spektakularne klęski w Kongo i Boliwii. Argentyński lekarz i zbrodniarz twierdził, że rewolucjonista musi stać się zimną maszyną do zabijania napędzaną czystą nienawiścią. Odpowiedzialny za śmierć tysięcy ludzi zamęczonych w kubańskim Gułagu nie wykazał się odwagą w Boliwii gdzie poddał się wojskom rządowym wołając Nie strzelajcie! Jestem Che! Jestem dla was więcej wart żywy niż martwy! Żołnierze woleli go jednak martwego.
Całkowicie zgadzam się z panem Koenenem, że argentyński lekarz –morderca to w gruncie rzeczy ofiara losu, której nic w życiu nie wyszło. Szkoda tylko, że za jego nieudacznictwo tysiące ludzi zapłaciło śmiercią i nędzą. Ten aspekt działalności Che został poruszony przez autora głównie w części książki poświęconej Tamarze Bunke, Niemce z DDR, agentce Stasi i kochance Guevary zastrzelonej w Boliwii.
Nie wiem czy głośna już publikacja przyczyni się do zmniejszenia ilości młodych idiotów paradujących w koszulce z wizerunkiem Che. Podejrzewam, że raczej nie, ponieważ z punktu widzenia socjotechniki kreowanie socjalistycznych świętych okazało się zabiegiem niezwykle skutecznym. Ma on także wielu wyznawców u nas. Znany agent SB a zarazem niezły pisarz, Ryszard Kapuściński odbył nawet pielgrzymkę do Boliwii śladami swojego idola. Wędrował tam z plecakiem szlakiem komunistycznej partyzantki aż do miejsca ostatniej bitwy w wąwozie Yuro. Powstała z tego hagiograficzna książka Chrystus z karabinem na ramieniu wychwalającą krwawego błazna i jego czerwonych kolesi pod niebiosa. Jak widać  ma takich świętych ma jakich zasługuje.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz