Strony

poniedziałek, 4 marca 2019

Wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni





Co pewien czas ukazuje się kolejna zmanipulowana, rzekomo rewelacyjna wiadomość. Przypomnę te najbardziej spektakularne. Parę lat temu NASA ogłosiła, że teleskop kosmiczny Kepler umożliwił odkrycie planety łudząco podobnej do Ziemi a znajdującej się bagatela 1400 lat świetlnych od nas. Ma ona swoje Słońce położone od planety w podobnej odległości co nasze a rok tam trwa 385 dni. Z kolei znany pseudonaukowiec Ragbir Bhathal ogłosił, że niedawno odkryta planeta Gliese 581g na której warunki są ponoć zbliżone do ziemskich emituje dziwne impulsy świetlne. Media wypisujące dotąd brednie o globalnym ociepleniu ochoczo podchwyciły ten idiotyzm i dawaj go kolportować.
Ostatnia rewelacja przebiła jednak wszystkie poprzednie. Według NASA i Europejskiego Obserwatorium Południowego ESO 40 lat świetlnych od Ziemi znajduje się układ aż siedmiu planet. Oczywiście są one „zaskakująco podobne do Ziemi” jak nie omieszkał stwierdzić Michael Gillon, tytułmajec wyższy z Uniwersytetu z Liege. Warunki są tam fantastyczne bo tamtejsze Słońce świeci słabiej niż nasze o oczywiście na 7 planetach musi się znajdować woda w stanie ciekłym. I tyle rewelacji. Reszta niestety nie jest milczeniem ale radosną twórczością niedouczonych pismaków na co dzień zajmujących się globalnym ociepleniem, genderem , multi-kulti czy inna pseudonaukową bzdurą.
Zazwyczaj informacje o odkryciu następnej kopii Ziemi przeplatają się z rewelacjami o odkryciu gdzieś tam śród gwiezdnych głusz substancji niezbędnych do powstania życia. Niedawno New Scientist podał, że dzięki misji Stardust odkryto aminokwasy na komecie. Po pierwsze ich obecność wcale nie potwierdza teorii panspermii, według której życie powstało poza Ziemią. To są po prostu związki chemiczne. Równie dobrze można by twierdzić, że organizmy żywe znajdują się poza Ziemią, ponieważ w kometach odkryto wodę. Po drugie, nawet gdyby jednak hipoteza panspermii okazała się słuszna, to w żaden sposób nie unieważnia ona przekazu biblijnego. Chyba, że ktoś jest tak prymitywny, jak znana artystka śpiewająca bez majtek, która nabrała wątpliwości, bo w Biblii nie było nic o dinozaurach. O silikonowych cyckach mogących spowodować pęknięcie kręgosłupa też tam nic nie ma.
Teza o istnieniu życia poza Ziemią nie ma charakteru naukowego i jest to jedynie hipoteza, na którą jak na razie nie ma żadnych dowodów. Kolejne rewelacje o odkryciu w Kosmosie wody czy związków chemicznych węgla niczego nie potwierdzają. W nauce obowiązuje „brzytwa Ockhama”, w myśl której nie należy mnożyć bytów ponad konieczność, czyli mówiąc po ludzku należy zawsze stosować najprostsze wyjaśnienie. Wydawanie astronomicznych sum pieniędzy po to, aby udowodnić tezę tak wątpliwą jak istnienie życia poza Ziemią to czysty absurd. Urzędasy z NASA czy OSE aby uzasadnić miliardy dolarów wyrzucone w błoto, między innymi na nieudaną misje Stardusta, karmią opinię publiczną pseudonaukowymi bzdurami niewartymi poważnej dyskusji.
Wydawać by się mogło, że skoro wszechświat jest nieskończony to z samego rachunku prawdopodobieństwa powinno wynikać istnienie życia na którejś z planet podobnych do Ziemi. Zauważył to już w XVI wieku Giordano Bruno. Tymczasem wszelkie próby ich odkrycia zakończyły się fiaskiem, mimo nieprawdopodobnych pieniędzy włożonych w całą imprezę. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że jesteśmy sami we Wszechświecie, którego ogromu nie jesteśmy w stanie ogarnąć ani rozumem, ani wyobraźnią. Bardzo trafnie określił to Błażej Paskal pisząc, że wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni przeraża mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz