Strony
▼
poniedziałek, 27 kwietnia 2020
Zaraza roku szczura (21) O niegodziwej cesarzowej Cixi, szlachetnym mandarynie Wu i ambitnym marszałku Grodzkim
Cesarzowa Cixi
Wu Kedu udał się do niewielkiej taoistycznej świątyni Mashen Quiao gdzie pokrzepił się fajką z odrobiną opium oraz położył w widocznym miejscu trzy starannie wykaligrafowane listy. Następnie zawiesił uprzednio przygotowany sznur na jednej z belek stropu świątyni, wszedł na stołek, założył na szyję pętlę i powiesił się. Działo się to w 1879 roku, samobójca nie był byle kim, to chiński mandaryn, wysoki urzędnik dworu cesarskiego, członek izby cenzorskiej i przede wszystkim bliski doradca cesarzowej Cixi mający duży wpływ na jej dotychczasowe poczynania. W pierwszym liście przeprosił przeora świątyni za kłopot i wydał szczegółowe zalecenia dotyczące swojego pochówku, życzył sobie pogrzebu w paradnym stroju i dokładnie polakierowanej na czarno trumnie. Drugi list skierowany był do najstarszego syna, któremu wyjaśniał motywy swojego postępku, zwracając uwagę, że jego śmierć jest koniecznością wobec racji stanu. Najważniejszy był trzeci list skierowany do cesarzowej w którym prosił o wydanie edyktu przywracającego właściwa linie sukcesji po śmierci cesarza Guangxu.
Tutaj drodzy czytelnicy parę słów wyjaśnienia odnośnie kontekstu całej sytuacji. "Czcigodna Matka" rozpoczęła swoją zawrotną karierę w 1851 roku jako nałożnica cesarza Xianfenga z dynastii mandżurskiej. Po pewnym czasie zdobyła dominującą pozycję wśród innych faworyt a następnie został oficjalną żoną cesarza. . Gdy w 1861 jej małżonek wyzionął ducha na skutek ekscesów seksualnych i nadużywania opium Cixi jako matka małoletniego syna została regentką. Niestety jak to bywa z dziećmi młody cesarz Tongzi nie spełnił pokładanych w nim nadziei i ani myślał dzielić się władzą z matką zwłaszcza po ślubie z ambitną Alute. W 1875 zmarł nagle na jakąś błyskawiczną chorobę a wkrótce dołączyła do niego będąca w ciąży małżonka. Według oficjalnych kronikarzy dokonała ona samospalenia z żalu za zmarłym. Ludzie złośliwi a małostkowi a takich nie brak nie tylko w Chinach zamiast uznać, że to same niebiosa wskazały kto ma rządzić Państwem Środka, od razy zaczęli plotkować, że to cesarzowa Cixi zagrożona utratą władzy kazała zabić syna, synową i jej nienarodzone dziecko. Ale któż dałby wiarę niegodziwcom nie słuchającym ani słów mędrców ani nawoływania poborców podatkowych a co gorsza poddających w wątpliwość to co zapisano w mądrych księgach.
Cała ta historia nie wzbudziła żadnych zastrzeżeń wśród rządzącej biurokratycznej kasty mandarynów. Ich oburzenie wzbudziło coś innego- wyznaczenie jako następcy trony 3 letniego Guangxu o którym było wiadomo, że z powodu fizycznego defektu będzie bezpłodny. Taka sytuacja była idealna dla Cixi, która mimo licznych sugestii otoczenia odmawiała wydania edyktu regulującego następstwo tronu w wypadku bezpotomnej śmierci Guangxu. Mandaryni zdawali sobie doskonale sprawę jak bardzo jest to niebezpieczne dla państwa, które mogłoby w przypadku walki o władze zostałoby rozszarpane na strzępy przez zwalczające się frakcje. Nawiasem mówiąc dokładnie to nastąpiło ale to już zupełnie inna historia, której wam drodzy czytelnicy nie omieszkam opowiedzieć przy innej okazji. Gdy wszelkie inne próby wpłynięcia na cesarzową zawiodły sprawy postanowił wziąć w swoje ręce mandaryn Wu. Jego spektakularne samobójstwo odbiło się szerokim echem i zmusiło Cixi do wydania właściwego edyktu. Pewnie dotarło do niej, że wobec opozycji kasty biurokratów jej życie może być tyle samo warte co jej synowej w czasie żałoby.
Zapytacie się teraz pewnie drodzy czytelnicy jak się to wszystko ma do marszałka Grodzkiego. Już wyjaśniam. Otóż w Polsce co prawda chodzi nie o następstwo tronu cesarskiego a tylko o kwestię wyboru prezydenta ale problemy z tym związane są bardzo podobne. Wyjątkowo nieudany bubel prawny jakim jest konstytucja RP nie przewiduje takiej sytuacji jaka mamy teraz. Jeżeli przesunie się wybory prezydenckie na przykład o rok jak chce tego Borys Budka to wobec braku odpowiednich przepisów konstytucyjnych władza kogoś wybranego w ten sposób nie będzie posiadała niezbędnej do rządzenia legitymizacji prawnej. Tak, tak, drogi Watsonie: Konstytucja! Jakie to może stworzyć problemy w sytuacji narastającego kryzysu gospodarczego i zawirowań politycznych w skali globalnej nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. Weźmy przykład pierwszy z brzegu: USA wycofują się ze swojego zaangażowania w sprawy Europy a osłabiona Rosja zaczyna się zachowywać w sposób agresywny i całkowicie nieprzewidywalny.
A przy czy czym tu ambitny marszałek Grodzki? W swoim orędzie stwierdził, że "Jeśli przez przełożenie wyborów uratujemy choć jedno życie, to warto i trzeba tak postąpić." Wbrew pozorom to argument poważny i warto się nad nim zatrzymać. Pewnie nikt życia nie straci w wyniku wyborów przeprowadzonych korespondencyjnie, nie można jednak takiej ewentualności wykluczyć. Może nastąpić wzrost zachorowań zakończonych kilkoma lub nawet kilkunastoma zgonami. Czy warto płacić taka cenę? Odpowiedź pozostawiam domyślności czytelników interesujących sie historia naszego kraju.
Marszałek Grodzki rozgrywa własną partię. Jeżeli uda się przesunąć wybory choćby o rok to ma prezydenturę w kieszeni. Niewątpliwie sympatyczna pani Małgosia z turnusu budkowego całkowicie nie dała sobie rady, w tej sytuacji jedynym sensownym kandydatem dla PO, która wbrew sondażom dysponuje jeszcze sporym zapleczem społecznym, że o finansowym nie wspomnę jest właśnie pan marszałek. Wziąwszy pod uwagę, że gniew ludu z powodu kryzysu obraca się zawsze przeciwko rządzącym to za rok jak nic będzie prezydentem i do głowy mu teraz nawet nie przychodzi, że będzie ona nic nie warta gdyż każdy będzie mógł ja zakwestionować ze względu na brak umocowania prawnego.
Jeżeli opozycja dogada sie z Jarosławem Gowinem i PIS nie będzie mógł przeforsować ustawy o wcześniejszych wyborach to jedynym sensownym wyjściem będzie ich przeprowadzenie w normalnym trybie. W tym przypadku ryzyko będzie rzeczywiście poważne, liczba zachorowań może być nawet trzycyfrowa a ilość zgonów dwucyfrowa. Nikogo nie namawiam, żeby poświęcił swoje życie dla uregulowania kwestii następstwa tronu jak mandaryn Wu. Namawiam jedynie do podjęcia ryzyka bez którego możemy się znaleźć w zagrożonym i rozdartym konfliktami państwie w którym nie tylko nie będzie władzy zwierzchniej ale nawet nie będzie wiadomo jak ją wybrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz