Bracia Samuel, Wiktor, Tadeusz Rozwadowscy w dzieciństwie
Piłsudski, Bonaparte Partacz to cała historia. Po zwolnieniu mnie z austro- węgierskiego wojska w 1916 w nagrodę za zwycięstwo pod Gorlicami doradcy Najjaśniejszego Pana przypomnieli sobie o mnie w październiku 1918 roku i zrobili szefem sztabu generalnego armii polskiej. Typowa austo- węgierska operetka, ponieważ nie było ani armii polskiej ani tym bardziej sztabu. Zresztą cała ta monarchia waliła się w gruzy. Jednak dla mnie to była pewna szansa. Z Radą Regencyjną utworzoną przez Niemców współpracowałem od samego początku, ciekawe, że wszyscy uważali ich za niemieckich lokai podczas gdy w całym polskim społeczeństwie trudno byłoby znaleźć osoby bardziej nienawidzące Niemców. Dla mnie ich polityka była całkowicie słuszna mimo, że nie mieli właściwie wpływu na nic. Jednak gdy Niemcy przegrali wojnę ich obecność była jak znalazł. Na stanowisku szefa nieistniejącego sztabu nieistniejącej armii wykonałem ogromną pracę. W parę tygodniu razem z moimi współpracownikami zorganizowaliśmy sztab, ministerstwo spraw wojskowych i organizacyjne podstawy artylerii, kawalerii, piechoty a nawet marynarki wojennej. Pozostało tylko szybko przeprowadzić powszechną mobilizację i można było z niczego stworzyć regularną armię. Dla takiego dyletanta wojskowego jak Piłsudski nie było to wcale oczywiste. 10 listopada przyjechał do Warszawy. Rada Regencyjna mianowała go Naczelnikiem Państwa i w sprawie wojska ostatnie słowo należało do niego, kogoś kto o wojskowości miał pojęcie nader mgliste. Przez parę dni prowadziliśmy twarde rozmowy w trakcie których parokrotnie proponowałem swoja dymisję. Oczywiście twierdził, że jej nie przyjmie, nie był taki głupi żeby na siebie brać całą odpowiedzialność. Przynajmniej w jednej rzeczy się zgadzaliśmy, że głównym wrogiem, który zrobi wszystko by nas pozbawić niepodległości jest Rosja. Tutaj nie było dyskusji ale już co do organizacji wojska to było typowa gadanina dyletanta z fachowcem. Tłumaczyłem mu cierpliwie, że na pokonanie Rosji mamy jedynie szanse dysponując regularną armią z poboru, należało do niej powołać cała męską ludność z ziem Polskich. Tylko w ten sposób można by pokonać Rosjan, Niemców, Ukraińców i Czechów. Piłsudski stroszył wąsiska, kręcił głową i twierdził, że należy tworzyć armię ochotniczą a głównym rodzajem broni miała być kawaleria. Zgłosi się wtedy najbardziej świadoma i nastawiona patriotycznie z młodzież dużych miast. Chłopów, którzy są jedynie polskojęzyczna masą nie da się powołać a nawet gdyby to nie będą walczyć tylko dezerterować na potęgę. Odpowiedziałem mu wtedy, że właśnie dlatego należy przeprowadzić masowy pobór, żeby w wojsku z tej masy zrobić świadomych o co walczą Polaków. W końcu od czego są oficerowie i kapelani, zresztą należałoby też powołać tak jak to zrobili Niemcy korpus oficerów oświatowych. W ten sposób powstałaby milionowa armia o wysokim morale gdyż ochotników w najlepszym razie będzie dziesięć razy mniej. Zresztą ochotników też trzeba przeszkolić a jest to wbrew pozorom znacznie trudniejsze niż w przypadku żołnierza z poboru. Oczywiście tą przyszłą armia to nie mogą być jacyś kosynierzy czy pospolite ruszenia ale nowoczesne i dobrze uzbrojone wojsko. Bonaparte partacz słuchał, kiwał głową, palił papierosy ale porozumieć się z nim nijak nie można było. W końcu nadarzyła się okazja dzięki której mogliśmy się rozstać ku obopólnej zgodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz