Teraz trzeba napełnić luźno cybuch tytoniem do połowy a następnie delikatnie go ubić. Ten łajdak Chachutaszwili też palił fajkę i potrafił cała godzinę bawić się w jej nabijanie. Z fajką nie jest tak łatwo jak zresztą ze wszystkim w życiu. Włożysz za dużo, ubijesz za mocno i całą przyjemność z palenia diabli biorą bo ciężko się ciągnie. A jak ubijesz za słabo to szast prast i w moment wszystko wypalone. A co zrobi Tuchaczewski jeśli nie wyślę mu na pomoc Konarmii Budionnego? Ani chybi poskarży się Kamieniewowi a ten Leninowi. Teraz jeszcze trzeba napełnić cybuch. Kiedy Budionny nie będzie mógł wyruszyć? Jak się zaangażuje w walkę. Jeszcze dziś należy wydać mu rozkaz ataku na Lwów a Kamieniew dostanie odpowiedź jutro, zawsze można powiedzieć, że łączność wysiadła. Zresztą nawet jeśli nie zdobędą Warszawy to lepiej, po zdobyciu Lwowa będą musieli zrealizować jego plany i ponieść płomień rewolucji na południe Europy. A co jeśli i Lwów i Warszawa nie padną? Tuchaczewski będzie twierdził, że to przez niego i co gorsza będzie miał rację. Co wtedy powie Lenin? Dobre pytanie. Zadaję je sobie ostatnio coraz częściej. Dziwne ale zawsze przypomina mi się wtedy słoneczny, czerwcowy dzień w Tyfilisie. To już 13 lat a ja pamiętam dokładnie każdy szczegół. Ulica zalana słońcem, przechodnie i tętent koni ciągnących wóz pocztowy. I nagle wszystko się zmienia. Wybuch, kwik poranionych koni i trzask rozbitego wozu, krzyki rannych przechodniów, suchy odgłos wystrzałów. Moi ludzie ładują z rozbitego pojazdu pieniądze wiezione do banku. Wtedy też się zastanawiałem co powie Lenin bo przecież akcja nie była uzgodniona nawet z lokalnym kierownictwem partii. Nic nie powiedział bo zdobyte fundusze trafiły bezpośrednio do niego. Całe 340 tysięcy.
Teraz zapalić zapałkę a gdy siarka z suchym trzaskiem wypali się i płomień ogarnie drewienko przesunąć nim parokrotnie po tytoniu ubitym w cybuchu tak aby żar był równomierny. A co powie dowódca frontu Jegorow? Nic. Przecież to carski pułkownik, jeżeli wyśle Budionnego w kierunku Warszawy to tak jakby się podporządkować Tuchaczewskiemu a ten za cara był tylko porucznikiem. Szczyt jego kariery to pomocnik dowódcy kompanii, nigdy nie dowodził nawet plutonem. Tak przynajmniej twierdził Jegorow. Swój człowiek, w 1905 roku stacjonował w Tyflisie i wieszał na miejscu zatrzymanych rewolucjonistów. Trzeba przyznać, że był skuteczny. Jakbyśmy się wtedy spotkali to ani chybi zawisłbym. On wie, że ja wiem a ja wiem, że to prawdziwa gwarancja naszej dobrej współpracy.
Ależ dobry ten tytoń ale zaciągać się nim trzeba powolutku raz za razem bo jak zrobi się to zbyt szybko to można poparzyć język. No to mam jasność, teraz tylko zawołać żołnierza i powiedzieć mu: leć do łączności i im powiedz, że żadnej depeszy od Tuchaczewskiego nie było. A jak powiedzą, że była, to im powiedz, że ja mówię, że nie było i będzie dopiero jutro to się da odpowiedź. A potem do Budionnego niech natychmiast rusza na Lwów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz