Warszawa. Jak Polacy zajęli Kijów zjawiłem się w kwaterze głównej Frontu Zachodniego z książką Puzyrewskiego o polskim powstaniu 1831 pod pachą. Przeczytałem ją jeszcze w akademii wojskowej a fragmenty dotyczące zdobycia Warszawy przez Paskiewicza znam na pamięć. Teraz wszystko wydaje się jasne, wystarczy wydać rozkazy. Jednak znowu ten niepokój, niewielki ale ćmiący jak ból zęba. Żeby się go pozbyć trzeba wszystko jeszcze raz przemyśleć, mimo że sprawy wydają się oczywiste. Źródła mojego niepokoju są oczywiste, każdy dowódca poczułby się niepewnie gdyby jego armia tak jak moja miał 300 kilometrów odkrytej flanki na skutek ofensywy znad Buga. Wystarczy, że przeciwnik zaatakuje i będzie po nas. Co więc należy zrobić? Zatrzymać się i przegrupować, wyrównać front? Tylko, że w ten sposób da się właśnie Polakom czas na uderzenie z Południa. Puzyrewski pisze, że gdy w 1831 roku nasza armia dotarła pod Warszawę jeden z polskich dowódców generał Prądzyński opracował plan wycofania części wojsk ze stolicy i atak w klinie Wieprza i Wisły, naczelne dowództwo jednak to odrzuciło. Puzyrewski krytykuje Polaków za kunktatorstwo i brak zdecydowania ale realizacja uderzenia znad Wieprza zarówno teraz jak 90 lat temu była nierealna. Przede wszystkim Polacy musieliby osłabić obronę Warszawy, oddziały mające atakować and Wieprza należałoby oderwać od walki z nami co zawsze jest niebezpieczne. Później musieliby zmęczeni po walce przemaszerować prawie 100 kilometrów i znów walczyć. I podstawowy problem: skoordynowanie przemarszu tak dużych ilości wojska w czasie. To musiałoby zagrać jak w dobrze naoliwionym mechanizmie. Dlatego nie zrobili tego wówczas łudząc się, że utrzymają Warszawę jak i nie zrobią tego teraz. To po prostu niemożliwe, żeby przeprowadzili taka operację w takich warunkach i w parę dni. Może nawet spróbują, tym lepiej dla nas bo manewru i tak nie wykonają a swoje pozycje na przedpolach Warszawy osłabią. Tak więc żadnych przerw na przegrupowanie tylko atak zanim zdążą cokolwiek przedsiębrać Tym bardziej, że nasze linie zaopatrzeniowe są rozciągnięte do granic możliwości, najbliższa baza, której można być pewnym to Smoleńsk, opór miejscowej ludności wzrasta i nikt tu specjalnie nie marzy o rewolucji wbrew zapewnieniom tych wszystkich doktrynerów. 12 sierpnia Warszawa będzie nasza po dokładnym powtórzeniu manewru Paskiewicza atakującego polską stolicę od północy. Marks napisał, że historia zawsze się powtarza za pierwszym razem jest to tragedia a za drugim farsa. Najwidoczniej każda reguła ma swój wyjątek. Dla Polaków podobnie jak w 1831 roku będzie to kolejna tragedia. Dla nas kolejne zwycięstwo. Mimo wszystko nadal będę nalegał aby Front Południowy Jegorowa skierować na północ gdyby Polacy jednak coś wymyślili co jednak jest mało prawdopodobne. A teraz wystarczy wydać rozkaz i Warszawa jest nasza.
Strony
▼
niedziela, 6 sierpnia 2023
Fragmenty nieopublikowanej powieści "Sierpień". Rozdział 4. Tuchaczewski (4)
Warszawa. Jak Polacy zajęli Kijów zjawiłem się w kwaterze głównej Frontu Zachodniego z książką Puzyrewskiego o polskim powstaniu 1831 pod pachą. Przeczytałem ją jeszcze w akademii wojskowej a fragmenty dotyczące zdobycia Warszawy przez Paskiewicza znam na pamięć. Teraz wszystko wydaje się jasne, wystarczy wydać rozkazy. Jednak znowu ten niepokój, niewielki ale ćmiący jak ból zęba. Żeby się go pozbyć trzeba wszystko jeszcze raz przemyśleć, mimo że sprawy wydają się oczywiste. Źródła mojego niepokoju są oczywiste, każdy dowódca poczułby się niepewnie gdyby jego armia tak jak moja miał 300 kilometrów odkrytej flanki na skutek ofensywy znad Buga. Wystarczy, że przeciwnik zaatakuje i będzie po nas. Co więc należy zrobić? Zatrzymać się i przegrupować, wyrównać front? Tylko, że w ten sposób da się właśnie Polakom czas na uderzenie z Południa. Puzyrewski pisze, że gdy w 1831 roku nasza armia dotarła pod Warszawę jeden z polskich dowódców generał Prądzyński opracował plan wycofania części wojsk ze stolicy i atak w klinie Wieprza i Wisły, naczelne dowództwo jednak to odrzuciło. Puzyrewski krytykuje Polaków za kunktatorstwo i brak zdecydowania ale realizacja uderzenia znad Wieprza zarówno teraz jak 90 lat temu była nierealna. Przede wszystkim Polacy musieliby osłabić obronę Warszawy, oddziały mające atakować and Wieprza należałoby oderwać od walki z nami co zawsze jest niebezpieczne. Później musieliby zmęczeni po walce przemaszerować prawie 100 kilometrów i znów walczyć. I podstawowy problem: skoordynowanie przemarszu tak dużych ilości wojska w czasie. To musiałoby zagrać jak w dobrze naoliwionym mechanizmie. Dlatego nie zrobili tego wówczas łudząc się, że utrzymają Warszawę jak i nie zrobią tego teraz. To po prostu niemożliwe, żeby przeprowadzili taka operację w takich warunkach i w parę dni. Może nawet spróbują, tym lepiej dla nas bo manewru i tak nie wykonają a swoje pozycje na przedpolach Warszawy osłabią. Tak więc żadnych przerw na przegrupowanie tylko atak zanim zdążą cokolwiek przedsiębrać Tym bardziej, że nasze linie zaopatrzeniowe są rozciągnięte do granic możliwości, najbliższa baza, której można być pewnym to Smoleńsk, opór miejscowej ludności wzrasta i nikt tu specjalnie nie marzy o rewolucji wbrew zapewnieniom tych wszystkich doktrynerów. 12 sierpnia Warszawa będzie nasza po dokładnym powtórzeniu manewru Paskiewicza atakującego polską stolicę od północy. Marks napisał, że historia zawsze się powtarza za pierwszym razem jest to tragedia a za drugim farsa. Najwidoczniej każda reguła ma swój wyjątek. Dla Polaków podobnie jak w 1831 roku będzie to kolejna tragedia. Dla nas kolejne zwycięstwo. Mimo wszystko nadal będę nalegał aby Front Południowy Jegorowa skierować na północ gdyby Polacy jednak coś wymyślili co jednak jest mało prawdopodobne. A teraz wystarczy wydać rozkaz i Warszawa jest nasza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz