Generał „Bór” (drugi z lewej) i pułkownik „Radosław” (następny) na odprawie w okolicach fabryki Kammlera przy ul. Dzielnej na Woli
Wymyślanie alternatywnej historii jest raczej domeną literatury począwszy od „Człowieka z Wysokiego Zamku” w którym Philip K. Dick opisał świat po II wojnie wygranej przez Niemcy i Japonię. Metoda kontrfaktyczna jest niezbyt popularna wśród historyków ponieważ trudno uzasadnić wnioski z niej płynące. Mimo to spróbujmy ja zastosować do rozważań o Powstaniu Warszawskim poczynając od najmniej prawdopodobnego wariantu.
Gdyby nie obłędna decyzja o wybuchu powstania Warszawa, jej mieszkańcy i obrońcy ocaleliby z wojennej pożogi, Niemcy by sobie poszli, a Rosjanie przyszli tak jak w Czechach. Pogląd ten był intensywnie lansowany przez komunistów, co ciekawe, podobne opinie wygłaszali ludzie skądinąd rozsądni, jak Stefan Kisielewski. W rzeczywistości taki obrót sprawy był jeszcze mniej prawdopodobny niż wygrana powstania.
Załóżmy, że w sierpniu 1944 roku konspiratorzy siedzą cicho, Niemcy spokojnie się wycofują, na odchodnym niczego nie niszczą i nikogo nie mordują bo to cywilizowany naród. Na ich miejsce wkracza Armia Czerwona, Chorąży Pokoju i Wielki Językoznawca w jednym nie nakazuje zniszczenia struktur Armii Krajowej a NKWD nie przeprowadza masowych egzekucji i wywózek na Sybir. Jednym słowem idylla z miłującym pokój Związkiem Radzieckim.
W przypadku nie podjęcia walki w Warszawie najbardziej prawdopodobny byłby jednak inny wariant rozwoju sytuacji - przekształcenie miasta przez Niemców w twierdzę mającą powstrzymać pochód Armii Czerwonej. Dyskusje wśród specjalistów na temat zamierzeń niemieckiego dowództwa w lipcu 1944 wynikają z faktu, że oryginalna koncepcja Hitlera przekształcania miast w rejony umocnione - Fester Platz - nie została jeszcze dobrze zbadana przez historyków wojskowości. Moim zdaniem istnieją poważne przesłanki przemawiające za tezą, że Niemcy planowali zamienienie Warszawy w Festung Warschau. W marcu 1944 Hitler wydał Fuhrerbefehl 11określający szczególne uprawnienia dowódców Fester Platz oraz zasady prowadzenia prac fortyfikacyjnych. Działania te zostały podjęte w przypadku Warszawy, tyle, że nie doszły do skutku z powodu wybuchu powstania.
Pierwszą twierdzą w planach niemieckich miało być Wilno, zostało jednak w porę wyzwolone przez Armię Krajową w ramach operacji Ostra Brama, co zresztą nie uchroniło polskich żołnierzy od sowieckich represji. Wszystkie inne miasta zamienione przez Niemców w rejony umocnione zostały kompletnie zniszczone przy ogromnych stratach wśród ludności cywilnej. Najlepiej udokumentowany jest przypadek Wrocławia - Festung Breslau w którym załoga skapitulowała dopiero 6 maja 1945 roku. Profesor Wiesław Chrzanowski w wywiadzie dla Gazety Wyborczej stwierdził, że: „To mało prawdopodobne, by stworzyć z Warszawy Festung Breslau. Aby robić bastion, trzeba mieć zaplecze wewnętrzne, a nie w warunkach frontowych prowokować milionowe miasto”. Słowom pana profesora przeczy przykład Poznania, w którym Niemcy urządzili tak skuteczną obronę, że centrum miasta legło w gruzach przy dużych stratach wśród ludności cywilnej.
Oblężenie Wrocławia to jednak przypadek w którym przynajmniej jedna strona starała się oszczędzać ludność cywilną. Lepszym przykładem pokazującym co się dzieje gdy obie strony nie przejmują się cywilami podczas walk w mieście jest Stalingrad liczący przed wojną 600 tysięcy mieszkańców. Rosjanie twierdzą, że ewakuowali z miasta około 200 000 cywili, ciekawe, że Niemcy podają podobną liczbę osób, które w trakcie walk wywieźli z miasta. Kłamią jedni i drudzy a po zakończeniu walk w mieście z piwnic wyszło 6 tysięcy ludzi, którzy jakimś cudem przeżyli bombardowanie i niszczenie ogniem artyleryjskim całych kwartałów budynków. Należy domniemywać, że podobny los czekałby Warszawę - miasto zostałoby i tak zburzone, a liczba ofiar byłyby znacznie większa niż w wyniku powstania.
Wymyślanie alternatywnej historii jest raczej domeną literatury począwszy od „Człowieka z Wysokiego Zamku” w którym Philip K. Dick opisał świat po II wojnie wygranej przez Niemcy i Japonię. Metoda kontrfaktyczna jest niezbyt popularna wśród historyków ponieważ trudno uzasadnić wnioski z niej płynące. Mimo to spróbujmy ja zastosować do rozważań o Powstaniu Warszawskim poczynając od najmniej prawdopodobnego wariantu.
Gdyby nie obłędna decyzja o wybuchu powstania Warszawa, jej mieszkańcy i obrońcy ocaleliby z wojennej pożogi, Niemcy by sobie poszli, a Rosjanie przyszli tak jak w Czechach. Pogląd ten był intensywnie lansowany przez komunistów, co ciekawe, podobne opinie wygłaszali ludzie skądinąd rozsądni, jak Stefan Kisielewski. W rzeczywistości taki obrót sprawy był jeszcze mniej prawdopodobny niż wygrana powstania.
Załóżmy, że w sierpniu 1944 roku konspiratorzy siedzą cicho, Niemcy spokojnie się wycofują, na odchodnym niczego nie niszczą i nikogo nie mordują bo to cywilizowany naród. Na ich miejsce wkracza Armia Czerwona, Chorąży Pokoju i Wielki Językoznawca w jednym nie nakazuje zniszczenia struktur Armii Krajowej a NKWD nie przeprowadza masowych egzekucji i wywózek na Sybir. Jednym słowem idylla z miłującym pokój Związkiem Radzieckim.
W przypadku nie podjęcia walki w Warszawie najbardziej prawdopodobny byłby jednak inny wariant rozwoju sytuacji - przekształcenie miasta przez Niemców w twierdzę mającą powstrzymać pochód Armii Czerwonej. Dyskusje wśród specjalistów na temat zamierzeń niemieckiego dowództwa w lipcu 1944 wynikają z faktu, że oryginalna koncepcja Hitlera przekształcania miast w rejony umocnione - Fester Platz - nie została jeszcze dobrze zbadana przez historyków wojskowości. Moim zdaniem istnieją poważne przesłanki przemawiające za tezą, że Niemcy planowali zamienienie Warszawy w Festung Warschau. W marcu 1944 Hitler wydał Fuhrerbefehl 11określający szczególne uprawnienia dowódców Fester Platz oraz zasady prowadzenia prac fortyfikacyjnych. Działania te zostały podjęte w przypadku Warszawy, tyle, że nie doszły do skutku z powodu wybuchu powstania.
Pierwszą twierdzą w planach niemieckich miało być Wilno, zostało jednak w porę wyzwolone przez Armię Krajową w ramach operacji Ostra Brama, co zresztą nie uchroniło polskich żołnierzy od sowieckich represji. Wszystkie inne miasta zamienione przez Niemców w rejony umocnione zostały kompletnie zniszczone przy ogromnych stratach wśród ludności cywilnej. Najlepiej udokumentowany jest przypadek Wrocławia - Festung Breslau w którym załoga skapitulowała dopiero 6 maja 1945 roku. Profesor Wiesław Chrzanowski w wywiadzie dla Gazety Wyborczej stwierdził, że: „To mało prawdopodobne, by stworzyć z Warszawy Festung Breslau. Aby robić bastion, trzeba mieć zaplecze wewnętrzne, a nie w warunkach frontowych prowokować milionowe miasto”. Słowom pana profesora przeczy przykład Poznania, w którym Niemcy urządzili tak skuteczną obronę, że centrum miasta legło w gruzach przy dużych stratach wśród ludności cywilnej.
Oblężenie Wrocławia to jednak przypadek w którym przynajmniej jedna strona starała się oszczędzać ludność cywilną. Lepszym przykładem pokazującym co się dzieje gdy obie strony nie przejmują się cywilami podczas walk w mieście jest Stalingrad liczący przed wojną 600 tysięcy mieszkańców. Rosjanie twierdzą, że ewakuowali z miasta około 200 000 cywili, ciekawe, że Niemcy podają podobną liczbę osób, które w trakcie walk wywieźli z miasta. Kłamią jedni i drudzy a po zakończeniu walk w mieście z piwnic wyszło 6 tysięcy ludzi, którzy jakimś cudem przeżyli bombardowanie i niszczenie ogniem artyleryjskim całych kwartałów budynków. Należy domniemywać, że podobny los czekałby Warszawę - miasto zostałoby i tak zburzone, a liczba ofiar byłyby znacznie większa niż w wyniku powstania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz