Kaukaska wojna za którą odpowiedzialność ponosi rosyjski ekspansjonizm trwa od XVIII wieku. Z Czeczenami nie dał sobie rady ani carat ani Stalin, który oskarżył ich o współpracę z Hitlerem i kazał wszystkich wywieźć na Sybir. Połowa nie przeżyła tego eksperymentu Ojca Narodów. Po upadku komunizmu na krótko powstało niepodległa Iczkeria, której przywódcą został były sowiecki generał Dżochar Dudajew. Efektem tzw. pierwszej wojny czeczeńskiej było zmniejszenie się liczby ludności zaatakowanej republiki o pół miliona. Rosjanom udało się w końcu po upokarzającej klęsce w Groznym zająć najważniejsze miasta a obrońcy wycofali się w góry. Konflikt udało się stłamsić generałowi Lebiediowi, który w sierpniu 1996 roku podpisał układ pokojowy z Asłanem Maschadowem.
Pewnie nigdy się nie dowiemy kto wysadził w powietrze budynki mieszkalne w Moskwie i Wołgodońsku w 1999 roku co stało się początkiem drugiej wojny czeczeńskiej i trwającej do dzisiaj eksterminacji całego narodu. Rosjanie twierdzą, że atak na Czeczenię był reakcją na terroryzm i wkroczenie do Dagestanu oddziałów Szamila Basajewa. Odpowiedz na to co się wtedy wydarzyło znajduje się w przepastnych archiwach Łubianki. Trudno powiedzieć kim był Basajew bohaterem, rosyjskim agentem, islamskim terrorystą czy tez drobnym bandziorem porwanym przez wir wydarzeń. Bardziej interesująca jest postać Asłana Maschadowa- robiącego błyskotliwą karierę pułkownika imperialnej armii, który stanął na czele czeczeńskiego powstania. Jego plan był prosty- należało zmęczyć Rosjan przewlekłą wojną partyzancką tak aby wynegocjować jakąś formę niezależności. Dlatego też dla okupantów największym sukcesem była likwidacja Maschadowa a nie Basajewa.
Postać czeczeńskiego przywódcy jako żywo przypomina innego, zdolnego pułkownika rosyjskiej armii, który zginął na stokach cytadeli jako dyktator podziemnego państwa polskiego. Zastanawiające, że rosyjska propaganda w czasie powstania styczniowego używała w stosunku do Polaków tych samych zwrotów, którymi dzisiaj określa się Czeczeńców a które chętnie podchwytuje europejska prasa. Jedyne co wiemy na pewno to masowe mordy i tortury stosowane wobec ludności cywilnej przez okupacyjną armię.
Jak to słusznie zauważył francuski filozof i publicysta Andre Glucksman światowa opinia publiczna ma nieczyste sumienie pozwalając Rosji na ludobójstwo w Czeczenii. Aby je zagłuszyć pisze się za carskimi i putinowskimi propagandzistami o terrorystach, eksponując krwawych watażków takich jak Basajew. Temat masowych mordów i tortur gdzieś tam na Kaukazie nie jest poruszany zarówno w zachodniej jak i w naszej prasie. Jakoś podejrzanie łatwo weszliśmy w role światłych Europejczyków zapominając, że jeszcze nie tak dawno sami byliśmy w sytuacji kaukaskich górali.
Ciągle trwające walki w Czeczenii świadczą o bezradności okupantów i ich marionetki Kadyrowa. Rosjanie ciągle nie mogą pojąć, że trwająca od dwustu lat wojna na Kaukazie jest nie do wygrania bo wszystkich Czeczeńców pozabijać się nie da. Najwidoczniej ludzie Putina nie przeczytali Hadżi Murata Lwa Tołstoja ani fragmentu Archipelagu Gułag Aleksandra Sołżenicyna. Być może wtedy zrozumieliby, że ani stalinowskie ludobójstwo ani carski ekspansjonizm nie dają spodziewanych rezultatów w górach Kaukazu.
Przeczytaj także:
Bezrogi baran wilkowi najmilszy http://adamkuz.blogspot.com/2010/08/bezrogi-baran-wilkowi-najmilszy.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz