Na wieść o wybuchu powstania Hitler wydał rozkaz całkowitego zniszczenia miasta i wymordowania wszystkich jego mieszkańców. Już w pierwszych dniach sierpnia Niemcy zamordowali ok. 50 tysięcy mieszkańców Woli i Śródmieścia. Przerwanie walki w tym momencie jedynie ułatwiłoby oddziałom okupanta dokonywanie masowych egzekucji. Determinacja powstańców i ludności cywilnej zaciekle walczących w beznadziejnej sytuacji uświadomiła niemieckiemu dowództwu, że eksterminacja ponad miliona warszawiaków nie będzie prostym zadaniem. Von dem Bach-Żelewski zaczął wykręcać się od wykonania rozkazu Fuehrera twierdząc, że ma za mało amunicji do zabicia wszystkich Polaków w Warszawie.
Dzięki uporowi Bora-Komorowskiego odrzucającego przez dwa miesiące niemieckie propozycje poddania się, doszło do przerwania działań wojennych i uznania praw kombatanckich żołnierzy AK. Postanowienia tej umowy były przez Niemców notorycznie łamane, jednak większość ludności Warszawy ocalała.
"Kanał" Andrzeja Wajdy kończy się metaforyczną sceną w której dwójka bohaterów natyka się na kratę uniemożliwiającą wyjście. Gdyby to ode mnie zależało film powinien się kończyć innym ujęciem. Powinno to wyglądać mniej więcej tak: szeroki najazd kamery na maszerujący, niekończący się tłum, większość to kobiety i dzieci, za nimi widać płonące miasto. Idą śmiertelnie zmęczeni ale w ich oczach widać radość ludzi cudem ocalonych. Przeżyli właśnie dzięki tym, którzy zginęli w kanałach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz