Strony
▼
sobota, 27 stycznia 2024
Raport z piekła
Na tekst składają się fragmenty relacji naocznego świadka dantejskich scen XX wieku, rotmistrza Pileckiego.
Krąg pierwszy
Zbliżaliśmy się do bramy, umieszczonej w ogrodzeniu z drutów, na której widniał napis: "Arbeit macht frei"...Wysoki, wtedy jeszcze pojedynczy płot z drutu kolczastego i brama pełna esesmanów nasunęły mi mimowolnie, czytany kiedyś aforyzm chiński: "Wchodząc, pomyśl o odwrocie, a wychodzić będziesz cało..."
Za drutami, na wielkim placu, uderzył nas inny widok. W nieco fantastycznym, pełzającym po nas ze wszystkich stron świetle reflektorów, widoczni byli jacyś niby-ludzie...W dziwnych ubraniach w pasy, jakie się widziało na filmach o Sing-Sing, z orderami na kolorowych wstążkach (tak mi się wtedy w migającym świetle wydawało), z drągami w ręku, rzucili się z dzikim śmiechem na pojedynczych naszych kolegów. Bijąc ich po głowach, kopiąc leżących już na ziemi w nerki i w inne czułe miejsca, wskakując butami na piersi, brzuch - zadawali śmierć z niesamowitym jakimś entuzjazmem.
"Ach! Więc zamknęli nas w zakładzie dla obłąkanych!..." - przemknęła mi myśl.
Krąg drugi
Prawie nieprzytomny poszedłem do szpitala. Po spryskaniu znowu wodą w łaźni, położono mnie na blok 15 (stara numeracja), na salę 7 (tam, gdzie przybijałem listwy do podłogi), w straszliwe wszy. Tych parę nocy w ciągłej walce z wszami było, zdaje mi się, najcięższe w lagrze. Nie mogłem się jednak poddać - wszom dać się zjadać? Lecz jak tu się bronić? Gdy się spojrzało na koc pod światło - cała powierzchnia była ruchliwa. Wszy bywały rozmaite - małe, większe, pękate, podłużne, białe i szare lub czerwone od krwi, w prążki i w paski, pełzały wolno i po grzbietach innych. Ogarniał mnie wstręt i silne postanowienie nie dać się tej obrzydliwej masie. Zawiązałem mocno kalesony koło kostek i w pasie, koszulę zapiąłem pod szyją i przy rękawach. O zabijaniu pojedynczo - mowy być nie mogło. Gniotłem insekty całą garścią, robiąc szybkie ruchy, zbierając rękami z szyi i z nóg przy stopach. Organizm osłabiony gorączką i ruchami bez przerwy, gwałtownie domagał się snu. Głowa opadała, lecz znowu się dźwigałem. Nie mogłem sobie pozwolić na sen w żadnym razie. Zasnąć - to przestać walczyć - to dać się pożerać. Po godzinie miałem już ciemne plamy na dłoniach od duszenia plugastwa - od posoki ich ciał.
Krąg trzeci
Na placu pracowała SK wożąc żwir, wyrzucany łopatami z dołu. Prócz tego, marznąc, stało jakieś komando ćwiczące gimnastykę. Koło dołu trzech esesmanów, nie mogąc odejść od komand w obawie przed Palitzschem lub komendantem, który kręcił się tego dnia po obozie, wymyśliło sobie rozrywkę. Zakładali się o coś ze sobą, każdy położył banknot na cegle. Następnie zakopywali jednego więźnia głową w piach, starannie zasypując dół. Patrząc na zegarki - liczyli, ile minut ruszać będzie nogami. Nowoczesny totalizator - pomyślałem sobie. Ten widocznie, który był najbliżej prawdy w określeniu, jak długo człowiek tak zasypany rusza się jeszcze zanim skona - ten zgarniał pieniądze.
Krąg czwarty
Drugą karą był bunkier w dwóch rodzajach. Bunkier zwykły - były to cele w piwnicach bloku 13 (stara numeracja), gdzie siedzieli przeważnie kapowie lub esesmani przed przesłuchaniem do dyspozycji wydziału politycznego lub za karę. Cele bunkrów zwykłych zajmowały 3 części piwnicy 13 bloku, w pozostałej, czwartej części, mieściła się cela podobna do tamtych, lecz pozbawiona światła - "ciemnią" zwana. W jednym końcu bloku korytarz piwnicy zawracał pod kątem prostym w prawo i zaraz się kończył. W tej odnodze korytarza mieściły się małe bunkry zupełnie innego rodzaju. Były to trzy tak zwane "cele do stania" (Stehbunker). Za czworokątnym otworem w ścianie, przez który mógł wejść tylko zgarbiony, mieściła się niby-szafa o wymiarach 80x80 cm, wysokości 2 metry, tak że stać tam można było swobodnie. Do takiej "szafy" jednak wciskano, pomagając kijem, czterech więźniów skazanych na karę "Stehbunkra" i zamykając ich sztabami, pozostawiano do rana (od godziny 19.00 do 6.00 rano). Zdawałoby się to niemożliwe, lecz żyją dziś jeszcze świadkowie, którzy odbywali karę "Stehbunkra" w towarzystwie kolegów, wciśnięci do takiej "szafy" w ilości ośmiu ludzi! Dnia 18 stycznia 1942 r. z powodu braku miejsc w przepełnionych bunkrach zamknięto na noc do bunkra "ciemnicy" razem 45 więźniów. W chwilę po tym, wieczorem jeszcze, w podziemiach bloku 11 (nowa numeracja) rozległo się silne walenie w drzwi i wołanie na dozorującego esesmana, żeby otworzył. To ci więźniowie dusili się z braku powietrza, walcząc zębami, pięściami i nogami o dostęp do drzwi, gdzie przez szczeliny wpływało trochę powietrza. Po tej nocy na 45 zamkniętych było 21 trupów - uduszonych lub zabitych w walce.
Krąg piąty
Tam kat Palitzsch - przystojny chłopak, który w lagrze nikogo nie bił, bo to nie było w jego stylu - wewnątrz zamkniętego dziedzińca był głównym autorem scen makabrycznych. Skazani, w rzędzie, stawali nago przy "ścianie płaczu", on im kolejno przykładał małokalibrowy karabinek pod czaszkę z tyłu głowy i kończył im życie. Czasami do tego celu używał zwyczajnego bolca do zabijania bydła. Sprężynowy bolec wrzynał się w mózg, pod czaszkę i kończył życie. Czasami wprowadzano grupkę cywili, których dręczono w podziemiach zeznaniami, Palitzschowi dając ich do zabawy. Dziewczętom kazał się Palitzsch rozbierać i biegać w koło po zamkniętym dziedzińcu. Stojąc w środku, wybierał długo, po czym mierzył, strzelał, zabijał - kolejno wszystkie. Żadna nie wiedziała, która zginie zaraz, a która jeszcze pożyje chwilę, czy też może znowu wezmą na badania... On zaprawiał się w celnym mierzeniu i strzelaniu.
Krąg szósty
19 marca 1942 roku przywieźli 120 kobiet, Polek. Uśmiechały się do więźniów, którzy wchodzili w kolumnach do obozu. Po dochodzeniu, a może specjalnym jakimś katowaniu, czego nikt stwierdzić nie mógł, pod wieczór tegoż dnia, wywieziono w wozach do krematorium porżnięte na kawałki niektóre ciała z poobcinanymi głowami, rękami, piersiami, okaleczone trupy.
Krąg siódmy
Koledzy wniknęli wreszcie do zamkniętego stale bloku 10...Przeprowadzano tam eksperymenty. Lekarze i studenci medycyny robili tam... doświadczenia z dziedziny seksualnej. Sterylizacja kobiet i mężczyzn zabiegiem chirurgicznym. Naświetlanie narządów płciowych obu płci jakimiś promieniami, które miały likwidować zdolności rozrodcze. Przy tym następne próby wykazywały, czy wynik był pozytywny, czy nie.
Stosunków płciowych nie stosowano. Było komando kilku mężczyzn, którzy dostarczać musieli nasienie, a które natychmiast wstrzykiwano kobietom. Próby wykazywały, że po kilku miesiącach kobiety poddane naświetlaniu narządów, zachodziły w ciążę znowu. Wtedy zastosowano promienie znacznie silniejsze, które spaliły organy kobiet i kilkadziesiąt kobiet zmarło w strasznych męczarniach.
Do eksperymentów używano kobiety wszystkich ras. Z Birkenau przywożono Polki, Niemki, Żydówki i ostatnio Cyganki. Z Grecji przywieziono kilkadziesiąt młodych dziewczyn, które zginęły w tych eksperymentach. Wszystkie, nawet po udanym eksperymencie, likwidowano. Żadna kobieta ani żaden mężczyzna żywi z bloku 10 nie wyszli.
Krąg ósmy
Na razie, niczego nie przeczuwając - na rozkaz - pasażerowie wysiadali na rampę. Dla uniknięcia kłopotliwych scen zachowywano wobec nich względną grzeczność. Kazano odłożyć żywność na jedną pryzmę, na drugą - wszystkie rzeczy. Mówiono im, że rzeczy zostaną zwrócone. U pasażerów rodził się pierwszy niepokój, czy im rzeczy nie zginą, czy odnajdą swoje, czy im nie zamienią walizek...
Później dzielono na grupy. Mężczyźni i chłopcy ponad 13-letni szli do jednej grupy; kobiety z dziećmi - do drugiej. Pod pretekstem konieczności wykąpania kazano im wszystkim rozbierać się w dwóch osobnych grupach, zachowując pozory poczucia wstydliwości. Ubrania układały obie grupy również w dwa wielkie stosy, celem niby przekazania do dezynfekcji. Niepokój był teraz już wyraźniejszy, czy im nie poginą ubrania, czy nie zamienią bielizny.
Potem setkami, osobno kobiety z dziećmi, osobno mężczyźni, szli do baraków, które miały być łaźniami (były kamerami gazowymi!) Okna były tylko z zewnątrz - fikcyjne, wewnątrz był mur. Po zamknięciu uszczelnionych drzwi wewnątrz odbywał się masowy mord.
Z balkoniku-krużganku esesman w masce gazowej zrzucał na głowy zebranego pod nim tłumu gaz. Stosowano gaz dwóch rodzajów: w butlach, które się rozbijało lub w postaci krążków, który po otwarciu hermetycznych puszek i wyrzuceniu go przez esesmana w gumowych rękawiczkach, przechodził w stan lotny wypełniając komorę gazową i szybko zabijając zebranych tu ludzi. Trwało to kilka minut. Czekano dziesięć. Następnie wietrzono, otwierano drzwi komór po przeciwnej stronie od rampy i komanda złożone z Żydów przewoziły ciepłe jeszcze ciała taczkami i wagonetkami do pobliskich krematoriów, gdzie trupy szybko spalano.
Krąg dziewiąty
15 maja 1948 roku sąd skazał Witolda Pileckiego, Marię Szelągowską i Tadeusza Płużańskiego na karę śmierci, Makarego Sieradzkiego na dożywotnie więzienie, Różyckiego na 15 lat, Kauckiego na 12 lat, Jamontta-Krzywickiego na 8 lat i Jerzego Nowakowskiego na 5 lat więzienia. W uzasadnieniu wyroku nazwano Witolda Pileckiego "płatnym rezydentem wywiadu Andersa." 25 maja rotmistrz Pilecki został stracony.
Po wysłuchaniu wyroku Pilecki zdołał szepnąć do Eleonory Ostrowskiej: "A więcej nikogo nie wzięli. Ja już żyć nie mogę, mnie wykończo, żno. Bo Oświęcim to była igraszka." Do żony Marii szepnął: "I tak dobrzee się tak stało."
Ochotnik do Auschwitz/Volunteer for Auschwitz - W. Pilecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz