Strony

środa, 12 sierpnia 2015

Jacek S. z satysfakcją oddał życie w złej i zbrodniczej sprawie



Newsem dnia okazała się informacja o Jacku S.- Polaku, który nie tylko przystał do wojujących islamistów z państwa islamskiego ale jeszcze dokonał skutecznego zamachu samobójczego zabijając 11 osób. Wszystkim, którzy to komentują nie mieści się to w głowie podczas gdy tak naprawdę mamy do czynienia z przypadkiem coraz częstszym i łatwym do wytłumaczenia. Przyjrzyjmy się drodze życiowej polskiego szahida, męczennika oddającego życie w świętej wojnie z niewiernymi. Jeśli wierzyć mediom mieszkał on do 2005 roku na Pomorzu i jak wielu innych wyemigrował do Niemiec gdzie przyjął tamtejsze obywatelstwo.
Autentycznie ubawiło mnie zdanie, które usłyszałem w TVNie, że polskie służby uważają, że wpływ na decyzję Jacka S. miała propaganda w Internecie, szerzona przez ISIS. Otóż sama propaganda nie wystarcza, Polak aby przejść na islam musiał mieć jakieś istotne powody i raczej nie były to kłopoty z prawem za posiadanie narkotyków. Warto więc zastanowić się jak do tego doszło, ponieważ takich przypadków może być wkrótce coraz więcej. Moim zdaniem wyglądało to tak. Jacek S. pewnie przyszedł na świat w rodzinie znanej z pobożności, wychował się jako gorliwy katolik. Po wyjeździe do Niemiec podobnie jak wielu innych głęboko wierzących Polaków musiał doznać szoku. W społeczeństwie w którym odrzuca się z pogardą wszelkie prawa boskie i ludzkie kościoły są puste a religia katolicka jest obiektem agresywnej pogardy. Homoseksualiści potrafią wejść do kościoła i sprofanować ołtarz, nikt ich nie potępia – przeciwnie zachwycona prasa odnotowała to wydarzenia jako zwycięstwo sił postępu nad średniowieczną ciemnotą. Zresztą do większości kościołów na Zachodzie szkoda chodzić bo to co tam się odprawia trudno nazwać mszą. Niemieccy i francuscy księżą w większości starają się za wszelką cenę przypodobać zlaicyzowanemu społeczeństwu, które i tak ma ich w głębokiej pogardzie.
Dla osoby wierzącej sytuacja taka może się okazać próbą, która jest nie do zniesienia. W warunkach powszechnej wrogości niektórzy chrześcijanie zauważają, że jest inna religia – to też wiara w jednego Boga, podobne są jej zasady- modlitwa, jałmużna, post i pielgrzymki. Jedyna różnica jest taka, że Jezus Chrystus nie jest w niej Bogiem tylko jednym z proroków. Wyznanie to w przeciwieństwie od religii chrześcijańskiej w zdegenerowanym społeczeństwie Zachodu cieszy się ogromnym szacunkiem. Jej wyznawcy mordują ludzi na całym świecie a światła opinia publiczna jeszcze ich za to przeprasza. Dla kogoś kto nie wytrzymał próby polegającej na cierpliwym znoszeniu opluwania tego co jest dla niego najświętsze wybór jest prosty. Wystarczy przejść na islam i w tym pokręconym świecie wszystko wraca na swoje miejsce. Chrześcijanie, którzy przeszli na islam (a jest takich przypadków coraz więcej) są cennym nabytkiem dla morderców z Al. Kaidy. Konwertyci nie mają oporów przed uznaniem jednej z podstaw islamu- dżihadu ( świętej wojny). Niektórzy z nich biorą udział a akcjach terrorystycznych a fakt, że walczą ze zdegenerowanym światem bez Boga sprawia im ogromną satysfakcję.  
Może być ona jeszcze większa w przypadku zamachu samobójczego, do którego wbrew pozorom nie nakłania szahidów sura Koranu mówiąca o czekających ich w raju 72 hurysach, idealnych kobietach mogących odnawiać swoje dziewictwo. Dla czegoś takiego nie trzeba się wcale zabijać a obiecywane rajskie rozrywki nawet średnio zamożny Arab może sobie zapewnić w najbliższym hotelu. Bliżej wyjaśnienia motywacji kogoś kto poświęca swoje życie byli amerykańscy psychiatrzy, którzy w czasie drugiej wojny przebadali szereg przypadków żołnierzy przejawiających zachowania samobójcze w celu uratowania innych. Byli to między innymi marines nakrywający własnym ciałem granat, który na szczęście nie wybuchł oraz piloci kamikaze wyrzuceni przez wybuch z kokpitu i uratowani przez swoje niedoszłe ofiary. Celem badań było określenie co odczuwa człowiek idący świadomie i z własnej woli na pewną śmierć. Relacje ocaleńców są bardzo podobne: zarówno Amerykanie jak i Japończycy mówili o emocjach podobnych do ekstazy wynikającej z poczucia przełamania wszelkich barier.

Jacek S. z satysfakcją oddał życie w złej i zbrodniczej sprawie, jaka szkoda, że nie było mu dane dokonać tego w słusznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz