W
rocznicę 15 sierpnia 1920 pamiętajmy o 11 sierpnia 1937
W
rocznicę powstania warszawskiego obowiązującą narracją od lewa
do prawa były gromy rzucane na jego dowódców i gromkie wezwania
aby czcić nie klęski, których ci u nas dostatek ale zwycięstwa a
już zwłaszcza takie nie budzące żadnych wątpliwości a
więc Grunwald i bitwę warszawską 1920. Całkowicie się zgadzam
się aby narodowe wiktorie czcić biciem w dzwony, śpiewem i ogólnym
poprawianiem sobie nastroju. Nie miałbym też nic przeciwko temu aby
ze względów dydaktycznych postawić łuk triumfalny. Chciałbym
jednak od tej beczki zadowolenia dodać łyżkę dziegciu i zwrócić
uwagę, że oba nasze największe zwycięstwa -zarówno to z 15
sierpnia 1920 jak i to z 15 lipca 1410 zostały zmarnowane i to w
sposób, który z czasem doprowadził do zniszczenia państwa
polskiego. Nie chcę umniejszać wagi obydwu zwycięstw gdyż jest
rzeczą jasna, że bez Grunwaldu zniknęlibyśmy w odmętach historii
jeszcze w średniowieczu a bez bitwy warszawskiej ci nieliczni,
którzy by przeżyli eksperymenty Wielkiego Językoznawcy paśliby
teraz renifery gdzieś za kołem polarnym. Chodzi mi raczej o
zwrócenie uwagi na ewidentne fakty.
Po
zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem wojska polsko- litewskie nie dały
rady zająć Malborka i rozeszły się do domu tracąc możliwość
definitywnego rozwiązania kwestii krzyżackiej. Historycy
usprawiedliwiają działania Władysława Jagiełły tym, że jego
armia nie była przygotowana do z dobycia tak potężnej twierdzy,
zwracają też uwagę na postawę komtura Henryka von Plauen, który
spóźniwszy się na pole bitwy nie stracił głowy i zorganizował
sprawna obronę stolicy zakonu. Wszystko to prawda tylko, że do mnie
bardziej przemawia interpretacja działań Jagiełly dokonana przez
Pawła Jasienicę. Według niego król odstąpił od oblężenia,
ponieważ całkowita likwidacja państwa zakonnego popsułaby by mu
szyki w rozgrywkach z polskimi możnowładcami. Skutki takiego
działania rzeczywiście korzystne dla Jagiełły okazały się
zabójcze w dłuższej perspektywie dla państwa polskiego. Po trzech
kolejnych wojnach z krzyżakami w 1525 roku nastąpiła likwidacja
zakonu i sekularyzacja Prus, które stały się polskim lennem. Z
czasem usamodzielniły się i przystąpiły do rozbiorów Polski,
które trudno sobie wyobrazić jako wyłączną inicjatywę Rosji i
Austrii.
Podobnie
tragiczne skutki pociągnęło za sobą niewykorzystanie zwycięstwa
w czasie wojny polsko - bolszewickiej. Traktat ryski zawarty w 1921
roku zostawił na pastwę bolszewików milion Polaków, których los
dopełnił się w 1937 gdy NKWD przystąpiło do Operacji Polskiej
będącej zaplanowaną eksterminacją na masową skalę. Powszechnie
sądzi się, że skrajnie niekorzystny dla Polski układ został
zawarty przez delegację zdominowana przez endeków, którzy chcieli
w ten sposób uniemożliwić federacyjne plany Piłsudskiego. W
rzeczywistości było to trochę bardziej skomplikowane, gdyż
prawdopodobnie Komendant nakazał swoim poplecznikom zaakceptować
postanowienia w Rydze sam się od nich dystansując. Wygląda na to,
że w tej sprawie Piłsudski i Dmowski rozumowali podobnie: dalsza
wojna z sowiecką Rosją wobec stanu państwa polskiego groziła
kompletną klęską i lepiej było nie liczyć drugi raz na cud nad
Wisłą. Dlatego też z zimną krwią poświęcono milion Polaków co
do losu których nikt nie miał wątpliwości aby nie ryzykować
istnieniem państwa polskiego. Ta kalkulacja była pozornie
racjonalna, Polaków na terenie ZSRR wymordowano a Rzeczpospolita i
tak została zniszczona w 1939. Traktat w Rydze był jedynie
odroczeniem egzekucji i dlatego zamiast go podpisywać należało
spróbować ostatecznie pokonać bolszewików nawet ryzykując
kompletna klęskę, która i tak nastąpiła 20 lat później.
Dlatego gdy świętujemy rocznicę 15 sierpnia 1920 powinniśmy
pamiętać też o 11 sierpnia 1937 gdy szef NKWD Jeżow wydał rozkaz
wymordowania tych Polaków, których Rzeczpospolita zostawiła za
wschodnią granicą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz