Strony

sobota, 22 grudnia 2018

Relotius czyli przygody pajaca


Ilustracja


Przeczytałem ostatnio, że znany niemiecki tygodnik „Der Spiegel” jest zszokowany. Zdziwiło mnie to niepomiernie gdyż nie sądziłem, że hamburskich lewaków jest w stanie cokolwiek zszokować. A jednak. Przyczyną stał się obsypany wszelkimi nagrodami, młody i nieprzejednany reporter Claas Relotius notorycznie zmyślający bohaterów i wypowiedzi cytowanew swoich reportażach. Wykrył to jego kolega z redakcji, Juan Moreno sprawdziwszy wiarygodnosć tesktów Relotiusa. „Spiegel” uniósł się oburzeniem piętnując podobne praktyki stanowiące „rysę na 70 letniej historii pisma”. Kłamliwego reportera potępiono i wyrzucono z roboty. Tak więc znana z uczciwości gazeta pozbyła się czarnej owcy i dalej może rzetelnie informować swoich czytelników. Taka jest główna narracja w tej sprawie powtarzana przez media wszelkiej maści.
Oczywiście to bzdura. „Der Spiegel” podobnie jak inne lewicowe media takie jak na przykład CNN, Guardian czy nasz rodzimy TVN łżą od lat na potęge w sposób, który by zawstydził ich patrona też socjalistę tyle tylko, że narodowego- Josepha Goebbelsa. Pracują dla nich tysiące pismaków, którzy z kłamstwa i manipulacji uczynili swój zawód przy którym prostytucja to zajęcie eleganckie. Dlaczegóż więc skasowano takiego Relotiusa za coś tak banalnego jak wywiady z nieistniejacymi rozmówcami. Wielki mi co. Ryszard Kapuściński napisał pod dyktando speców z KGB całkowicie fikcyjne reportaże i nikt w Polsce lub na świecie gdzie jest znany i ceniony nie ma o to żadnych pretensji.
Mam na ten temat własną teorię. Pozwolicie państwo, że posłużę się pewną metaforą. Wyobraźcie sobie miasto opanowane przez mafię, która udziela kieszonkowcom koncesji na kradzieże biorac oczywiście solidny procent od ich zarobku w zamian za bezkarnosć. Tylko w jednym przypadku może im cofnąć koncesję. Tak drogi Watsonie, stanie się to wtedy gdy podwykonawca buchnie portfel niewłaściwej osobie. Dokładnie to zrobił Relotius. Dopóki pisał o syryjskich chłopcach mógł działać na tzw. rympał ale w redakcji Spiegla ktos doszedł do wniosku, że tak obiecującego reportera należy skierować na bardziej odpowiedzialny odcinek a mianowicie amerykański. To z kolei wymagało bardziej subtelnych działań niż dotychczas stosowane, niestety Relotius tego nie zrozumiał. Stosunki USA -Niemcy to rzecz skomplikowana i wielce delikatna, pełna wzajemnych fochów i dąsów urozmaicajacych współpracę. Na początku szło mu bardzo dobrze, każdy obdarzony lewicową wrzliwością wie, że Ameryka to: Guntanomo, kara śmierci oraz kretyńskie sporty powdujące wstzrąs mózgu takie jak futbol amerykański. Nikt więc się go nie czepiał gdy pisał o tym właśnie. Niestety licho podkusiło naszego dzielnego reportera aby wybrać się na granicę amerykańsko-meksykańską. No i napisał o nieistniejącej tablicy z napisem „Zakaz wstępu dla Meksykanów”. Musiało to doprowadzić niejednego Jankesa do szału. Dlaczego właśnie to skoro na świecie jak i w samym USA z plucia na Amerykę żyją tysiące pismaków i nikt się specjalnie tym nie oburza? Otóż sądze, że Amerkanów rozsierdził do żywego sam fakt, że Niemiec poucza ich w kwesti dyskryminacji innych nacji. Coś podobnego odczuwa wielu Polaków gdy Niemcy zaczynaja ich rozliczac z antysemityzmu. Tyle tylko, że nie możemy się im odmachnąć bo większosć naszych mediów i gospodarki jest w ich rękach. A Amerykanie gdy ich coś rzeczywiście wkurzy owszem mogą.
W życiu nie uwierzę, że kolega Relotiusa z pracy sam z siebie sprawdził jego rewelacje. Nie miałby na to ani czasiu ani środków ani co najważniejsze motywacji. Ktoś jednak zadał sobie trud sprawdzenia reportaży Spiegla i wielostronicowe dossier znalzło się w rękach pana Moreno. Gdy poszedł z tym do redaktorów Spiegla ci wzięli go za samotnego maniaka prawdy i wysłali na drzewo. Ten jednak nie odpuścił pomimo ostracyzmu ze strony dziennkarzy Spiegla i groźby utraty pracy. Materiał był tak powalajacy, że szefom medialnej mafii nie pozostalo nic innego jak wywalić Relotiusa i wyrazić ubolewanie. Takie rzeczy mogą się oczywiście wydarzyć tylko w centrali. W peryferyjnych oddzialach niemieckich mediów nic podobnego by się nie wydarzyło. Tam można zainscenizować reportaż od a do z i jeszcze za to otrzymać nagrodę dziennikarską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz