Wojsko polskie wkracza do Kijowa, ulica Wielka Włodzimierska, 7 maja 1920 roku
Nie tylko partie ale i cała Polska nie chciała tej wojny. Chciałem obrócić tak daleko koło historii, aby Wielka Rzeczpospolita Polska, była największa potęg kulturalną na całym wschodzie ale wszyscy mieli to gdzieś. Nikt nie chciał Kresów ani granic z 1772 roku. Nikt nie chciał ponosić żadnych ofiar, Polacy chcą niepodległości, lecz pragnęliby, aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi. A niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale bardzo kosztownym. Da się ją zachować tylko idąc w głąb Ukrainy jak to radził Prądzyński w 1831. Skoro Polacy nie byli zainteresowani nie było innego wyjścia jak spróbować stworzyć samostijną Ukrainę. Ale ich przywódca, Petlura bardziej był atamanem malowanym niż prawdziwym. Polacy nie chcieli, Ukraińcy nie poparli Petlury, tylko bolszewicy wiedzieli czego chcą i działali konsekwentnie. Doniesienia wywiadu były coraz bardziej alarmujące. Zimą na przełomie 1919-1920 bolszewicy zajęli cały pas od Kijowa po Odessę, za cara to był spichlerz całej Europy. Decyzję o wyprawie na Kijów musiałem podjąć sam jak zwykle w kontrze do wszystkich. Taki los. Dotarliśmy tam 3 maja, co za ironia losu. Bolszewicy wycofali się bez strat, pewnie liczyli na to, że pójdziemy dalej na Moskwę i będą nas mieli w pułapce. Weszliśmy do Kijowa 7 maja i siedzieliśmy cicho nie kontrolując nawet części Ukrainy. Tyle, że dane wywiadu potwierdziły się. Moskale przerzucili na Zachód Armię Konną Budionnego, która po uporaniu się z Denikinem wzięła się za nas. Trzeba było się wycofywać i to szybko.
Powyższa wypowiedź Piłsudskiego na temat wyprawy kijowskiej jest fikcyjna i została skompilowana z kilkunastu jego wypowiedzi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz