Strony

środa, 6 maja 2020

Zaraza roku szczura (22) O racjonalnym obstawianiu wirusowej ruletki

Psy grające w ruletkę Arthura Sarnoff znane płótno/foto/Fine image 0
Arthur Sarnoff  "Psy grające w ruletkę"


Ciągle nie wiemy najważniejszej rzeczy o zarazie roku szczura a mianowicie czy po zarażeniu i przechorowaniu koronawirusa nabywamy chociażby okresowej odporności. Nie mniej ważne jest pytanie czy w ogóle istnieje coś takiego o zbiorowa odporność całej populacji. To kwestie kluczowe bo od nich zależy skuteczność polityki społecznej prowadzonej przez poszczególne państwa: czy należy stosować dalsze obostrzenia w życiu społecznym czy też wręcz przeciwnie? Zdania ekspertów są jak zwykle w takich razach podzielone i żadna ze stron nie jest w stanie przedstawić przekonywujących dowodów na poparcie swoich tez.

Według Światowej Organizacji Zdrowia (która powinna się raczej nazywać Światową Organizacją Zarazy) dalsze utrzymywanie restrykcji jest koniecznością ze względu na wyjątkową zjadliwość koronawirusa. Oczywiście WHO to wyjątkowo odrażająca szajka kłamców i złodziei na czele której stoi jawny chiński agent. Gdzie jest jednak powiedziane, że tylko ludzie prawi i uczciwi mają monopol na prawdę? Ludzie dobrzy mogą sobie być durniami durniem i bujać w obłokach natomiast łajdacy muszą się wykazywać dużą przytomnością umysłu dlatego też argumentację WHO mimo wszystkich wypuszczanych przez ten gang fejków należy potraktować poważnie. Zresztą niewykluczone, że ci dranie wiedza coś czego my nie wiemy. Z kolei inni eksperci, powszechnie szanowani i znani z nieposzlakowanej uczciwości twierdzą, że należy dać sobie spokój z obostrzeniami w życiu społecznym bo to i tak nic nie daje a ludzie po koronawirusie nabywają odporności. Problem w tym, ze nie maja na to przekonywujących dowodów. Tymczasem coraz więcej rządów i przede wszystkim opinia publiczna w poszczególnych krajach zdaja się przychylać do tej tezy.

Ponieważ nie można naukowo udowodnić, czy istniej nabyta odporność na koronawirusa czy też jej nie ma proponuję spojrzeć na to z punktu widzenia teorii gier. Proszę nie uciekać od monitora będzie tylko o praktycznych aspektach problemu. Proponuję zastosowanie "zakładu Paskala" dotyczącego opłacalności wiary w Boga do kwestii bardziej doczesnych. W XVII wieku mądry Paskal Błażej przy okazji rozważań o teorii prawdopodobieństwa wymyślił ruletkę. Gra jest prosta: obstawiamy cyfry czerwone lub czarne. Umówmy się, że nabyta odporność jest czerwona a jej brak czarny. Rolę kasyna pełni Matka Natura, która ma zawsze przewagę nad graczem, nie wiemy tylko jak wielką w przypadku koronawirusa. Oczywiście im większa jest przewaga tym mamy mniejszą statystyczną szansę na wygraną.

Co się stanie jeżeli postawimy na czerwone czyli na istnienie nabytej odporności i zlikwidujemy restrykcje w życie społecznym? Możliwości są dwie: jak mieliśmy rację to zgarniamy całą pulę, nasza gospodarka się rozwija i prawie nikt już nie umiera a państwa, których rządy i opinia społeczna jest niezdecydowana zostają za nami daleko w tyle. Co jednak jeśli na wirusowej ruletce wypadnie czarne i okaże się, że z braku nabytej odporności mamy kolejna fale zachorowań i wzrost zgonów? Odpowiedź jest dla wielu oczywista aczkolwiek skrajnie brutalna i cyniczna: tez wygraliśmy bo nasza gospodarka działa a koronawirus to nie dżuma i nie zabija 98 procent zakażonych a tylko 2 procent. Kryzys gospodarczy i wywołane przez niego patologie zabiłyby według wszelkiego prawdopodobieństwa więcej.

A teraz obstawmy czarne: siedzimy dalej w domach, nie idziemy do pracy i jeśli mamy racje to wszystko wokół szlag trafia i nie ma w sumie do czego wracać ale jesteśmy żywi. Osądowi szanownych czytelników zostawiam rozważenie kwestii czy to jest wygrana? Według mnie nie ale nie zdziwię się gdy ktoś będzie uważał inaczej. A co jeśli nie mieliśmy racji i cały ten cyrk z zamrażaniem wszystkiego był niepotrzebny i bez sensu doprowadziliśmy się do nędzy? Staniemy się typowym klientem kasyna oskubanym do cna. Tak więc jeśli obstawimy czerwone w wirusowej ruletce to jesteśmy wygrani albo całkowicie albo tylko częściowo. Jeśli obstawimy czarne to zawsze przegramy mniej lub bardziej.

Najbardziej racjonalnym postępowaniem wydaję mi się polityka Hongkongu i Tajwanu gdzie od razu zaczęto grać konsekwentnie jedynie w czarne, obaj gracze zgarnęli wysoką premię -najniższą ilość zgonów na koronawirusa na świecie w stosunku do wielkości populacji. Teraz jednak zaczynają naprawdę ostro obstawiać czerwone. Doskonale wiedzą, że tylko tak można zgarnąć cała pulę. Moim zdaniem to najbardziej optymalna strategia, która nie daje całkowitej pewności wygranej ale zwiększa jej prawdopodobieństwo. A decydować się trzeba szybko, zanim krupier powie :"rien ne va plus".















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz