Strony

niedziela, 6 grudnia 2020

Generał Lucjan Żeligowski o poruczniku Pogonowskim (Fragmenty nieopublikowanej powieści)

  

Stefan Pogonowski 


Trzynastego bolszewicy zdobyli Radzymin następnego dnia został odbity przez dywizję litewsko-białoruską, która jednak musiała się wycofać pod naporem nieprzyjaciela. Aby ją wesprzeć wysłałem w kierunku Wólki I batalion 28 pułku dowodzony przez porucznika Pogonowskiego. Zawsze tryskał energia i humorem a teraz sprawiał wrażenie jakby mu coś dolegało. Jak każdy żołnierz musiał myśleć o śmierci. Czy można to przewidzieć? Pewnie tak bo podobna sytuacja zdarzyła mi się już parokrotnie. Tak cóż i ty zrobisz, wszyscy kiedyś umrzemy tylko, że nie wszyscy z sensem. Ot co.

Około południa przybył generał Haller, oznajmił mi, że oprócz swojej dywizji przejmuję dowództwo nad 11 i 1 białoruska w celu dokonania kontrataku. Dokumenty znalezione przy zabitym oficerze bolszewickim wskazywały, że Rosjanie skoncentrowali ogromne siły w rejonie Radzymina. Wieczorem wizytowałem batalion Pogonowskiego. Aż przyjemnie było popatrzeć, wszyscy wypoczęci, w nowych mundurach, nikogo obdartego i bez butów jak jeszcze kilka dni temu. Porządek wzorowy jak to u Wielkopolan, gdyż większość żołnierzy to ochotnicy, uczniowie poznańskich szkół. Humory im dopisywały i żaden z nich nie uwierzyłby gdyby mu powiedziano, że nie dożyje następnego dnia. Tak cóż i ty zrobisz, wojna to wojna i giną na niej najlepsi.

Po rozeznaniu się w sytuacji, która stawała się krytyczna podjąłem decyzje o ataku o świcie. Plan był prosty, wyprzeć nieprzyjaciela z zajętych przez niego pozycji w okolicy Mokrego a następnie przejść do obrony. A jednak bój rozpoczął sie wcześniej. W każdej bitwie jest pewien punkt krytyczny w którym ważą się jej losy. Pod Radzyminem była to akcja Pogonowskiego, który samodzielnie podjął decyzję o ataku. Chyba każdy człowiek przychodząc na świat ma coś ważnego do zrobienia. Udaje się to tylko nielicznym gdyż większość ludzi tego nie dostrzega i życie ich mija marnie i byle jak. A ci nieliczni szczęśliwcy to bohaterowie sławieni przez przyszłe pokolenia.

O godzinie 1 w nocy batalion Pogonowskiego ruszył na Wólkę Radzymińską atakując tyły rosyjskiej dywizji. Musiał w nocy dostrzec ruch po stronie nieprzyjaciela i błyskawicznie podjąć decyzję. Wiedział też, że dla dowódcy nie ma rzeczy bardziej ryzykownej niż podjęcie działań w nocy ze względu na brak możliwości przeprowadzenia właściwego rozpoznania. Porośnięte roślinnością pole walki wybitnie nie sprzyjało takiemu działaniu, nie wiadomo gdzie swój a gdzie wróg, może nim być każde drzewo i każdy krzak. Żołnierze to w większości ochotnicy, pełni entuzjazmu ale kto wie jak się zachowają pod ogniem. O rozpoznaniu sił bolszewików nawet nie ma co marzyć, wiadomo tylko, że się pojawili. Same niewiadome a ty weź i podejmuj decyzję. Tak cóż ty i zrobisz, zaatakujesz silniejszego na twoim odcinku wroga bez potrzeby to ty i twoi żołnierze zginiecie bezdurno, nie zaatakujesz stracisz bezpowrotnie szansę, która już się nigdy nie nadarzy. Bądź tu mądry, tylko najlepsi dowódcy tacy jak Pogonowski wiedziony nadzwyczajnym instynktem potrafią w takiej sytuacji podejmować decyzje. Na tym polega ich wielkość, nie tylko genialni artyści bywają natchnieni, nieliczni dowódcy również. A on musiał też doskonale wiedzieć, że taki atak tak szczupłymi siłami jest w tych warunkach samobójczy i zginie on i większość batalionu. Czy się wahał? Pewnie tak ale krótko a potem wykonał swój żołnierski obowiązek. Chyba sama opatrzność postawiła w tym miejscu właśnie jego. Gdyby tam był ktoś inny losy całej bitwy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Młodsi oficerowie armii rosyjskiej uczeni byli przejawiania inicjatywy na poziomie taktycznym. Ci z armii austriackiej w większości lepiej wykształceni i fachowo przygotowani musieli mieć wszystko na piśmie a typowa dla c.k. monarchii biurokracja wojskowa skutecznie oduczyła ich samodzielnie myśleć.

Dlaczego uważam, że atak Pogonowskiego miał kluczowe znaczenie? Bo to był przełom w bitwie nie tylko taktyczny ale także psychologiczny. Rosjanie byli pewnie zwycięstwa, widzieli juz światła Warszawy na którą szli jak po swoje. Nasi zachowali co prawda morale ale przez ostanie tygodnie ciągle cofaliśmy się. Gdy batalion Pogonowskiego uderzył na tyły Rosjan ci pomyśleli, że z takim impetem mogą ich atakować tylko przeważające siły. Roznieśli ten samotny batalion ale na skutek natarcia trzy ich brygady do tej pory prące niepowstrzymanie do przodu zaczęły się cofać pogłębiając chaos we własnych szeregach a wtedy nasz plan odrzucenia przeważających sił nieprzyjaciela z przedpola Warszawy stał się realny. Planowane uderzenie o godzinie 5 rano zakończyło sie zajęciem Wólki, o 13 zdobyliśmy Mokre a wieczorem Radzymin. Wszystkie założone cele zostały zrealizowane, wróg cofał sie na całej linii. Umierając, śmiertelnie ranny Pogonowski nie wiedział, że wygrywamy ale na pewno miał taką nadzieję. Szesnastego trwają nadal zaciekłe walki ale już jesteśmy stroną zdecydowanie wygraną a z nad Wieprza rusza natarcie po którym załamuje się front bolszewicki. Teraz tu w Przasnyszu wszyscy mówią o cudzie nad Wisłą, ja tam w cuda nie wierzę ale w nadzwyczajne zdarzenia mogące zmienić wynik bitwy to i owszem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz