W co
drugim artykule poświęconym zmarłemu biskupowi Tadeuszowi
Pieronkowi możemy wyczytać, że był on człowiekiem „odważnym a
zarazem kontrowersyjnym”. Przykro mi ale nie widzę niczego
odważnego a tym bardziej kontrowersyjnego w jego działanich
wziąwszy pod uwagę, że był on określany przez GW jako symbol
Kościoła otwartego czyli takiego, który w podskokach wykonuje
polecenia Adama Michnika. Jednak gdy dobrze poszukać w życiorysie
to nawet u tak zakłamanego duchownego można znaleźć coś
autentycznie kontrowersyjnego. Jakąś chwilę zapomnienia, która
przecież może zdarzyć się każdemu.
Biskupowi
Pieronkowi zdarzyło się to 8 lat temu. Ulubieniec salonu udzielił
wywiadu dla włoskiego internetowego portalu katolickiego gdzie
wypowiedział się tam w sposób przy którym niejednej babci
moherowej opadła szczęka. Otwarty biskup powiedział miedzy innymi,
że: pamięć o Holokauście wykorzystywana jest jako "broń
propagandowa", ponieważ Żydzi, mają dobrą prasę, ponieważ
dysponują potężnymi środkami finansowymi, ogromną władzą i
bezwarunkowym poparciem Stanów Zjednoczonych. Na żelazne pytanie o
polski antysemityzm padła odpowiedź, że opinie takie
rozpowszechniają "osoby, które nie uczyły się historii".
Najbardziej jednak rozmówców ulubionego duchownego GW zszokowała
wypowiedź o Szoah jako żydowskim wymyśle. Oczywiście otwarty
biskup nie neguje zagłady Żydów, chodziło mu tylko o to, że
można by równie dobrze mówić z taką samą mocą i ustanowić
dzień pamięci także o licznych ofiarach komunizmu, prześladowanych
katolikach i chrześcijanach. Nieważne zresztą co chciał
powiedzieć, ważna jest smakowita wiadomość o polskim biskupie
negacjoniście, która poszła w świat.
Z
całej tej historii wynika jeden morał. Otóż człowieka można
wytresować jak psa a nawet bardziej. Duchowny kościoła
katolickiego wypowiadający się od wielu lat jak mu Michnik zagrał
to jednak przykry widok. Rozumiem jeszcze starych agentów SB
poprzebieranych za księży takich jak inny szacowny nieboszczyk,
arcybiskup Życiński o pseudonimie Filozof, którzy byli na
gwizdnięcie GW bo musieli. Pieronek nie należał do tej kategorii a
mimo to zaprzedał się wrogom kościoła. Ciekawe za co. Okazuje się
jednak, że nawet salonowy, tresowany pudel, który do tej pory
grzecznie przynosił swojemu panu bambosze może się kiedyś wkurzyć
i ugryźć rękę, która go nieźle karmi.
Otwarty
biskup starał się odkupić ten wyskok jak tylko mógł.
Przypomnienie jego wypowiedzi z ostatnich lat daruję sobie gdyż
budzi to we mnie mdłości. Nie tylko zreszta u mnie, po tym co
wygadywał Tadeusz Pieronek nawet niektórzy zdeklarowani bezbożnicy
poczuli się dziwnie. Oczywiście odzyskał zaufanie swoich
mocodawców na tym świecie, ciekawe czy na tamtym pójdzie mu równie
gładko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz