Campo
di Fiori
Gdy
koło południa kupcy zwijają swoje kramy Campo di Fiori wygląda
tak jak w słynnym wierszu Czesława Miłosza, można podziwiać
Kosze
oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami
kwiatów.
Różowe owoce morza
Sypią
na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają
na puch brzoskwini.
W
powietrzu unosi się zapach przejrzałych pomarańczy z wyraźną
nutą ziołową. O tej porze pełno tu turystów wędrujących
pomiędzy rzymskimi placami, razem z nimi pojawiają się grajkowie,
sztukmistrze i trupa występująca w tradycyjnym stylu dell
arte.
Ubrany na czarno, nadęty dottore,
którego
pseudouczoność walczy w najlepsze z brakiem rozsądku, poniewierany
przez zdradliwe kobiety i wiecznie oszukiwany przez służącego
Arlekina, cwanego obwiesia przyodzianego w pstre szmaty. Piękna i
zuchwała Kolombina w fantastycznym białym stroju na przemian
prowokuje i odrzuca umizgi Arlekina. Jest też jego kumpel Brighella,
odrażający typ w masce syfilityka uzbrojony w prawdziwy nóż.
Jeżeli popatrzycie dłużej to zorientujecie się, że wszystkim
kieruje Kapitan, pyszałek i samochwał a tak naprawdę skończony
tchórz unikający bójek. Ich
przedstawienie jest perfekcyjne tak jakby trwało nieprzerwanie od
paruset lat, zmieniają się tylko aktorzy bezbłędnie wcielający
się w zawsze te same postacie, wykonujące identyczne od XVI wieku
gesty i gagi.
Giordano
Bruno
Główną
atrakcją Campo di Fiori obok targu na którym przed chwilą kupiłem
suszone pomidory i butelkę chianti
jest
pomnik Giordana Bruna, jak pisze poeta doctus:
Tu
na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.
Kim
tak naprawdę był spalony na stosie 17 lutego 1600 roku Giordano Bruno?
Według ojca Józefa Bocheńskiego to
była prawdziwa kanalia. Podobno zaczął od tego, że brata
zakonnego utopił w Tybrze. Płaszczył się przed Kalwinem, który
go chciał według swojego zwyczaju spalić. Nabrał owego kupca
Mocenigo, który go w końcu wydał. Ale rzeczywiście okazał dużo
godności przed sądem w przeciwieństwie do Gallilieusza.
Po
odejściu z zakonu dominikanów Bruno zarabiał na życie oszukując
naiwnych bogaczy co w XVI wieku bywało niebezpieczne. Jeden z nich
liczył, że nauczy się mnemotechniki oraz
wielu innych pożytecznych rzeczy. Gdy jednak to nie nastąpiło
rozczarowany uczeń doniósł na swego nauczyciela. Śledztwo
inkwizycyjne odbywało się w sposób odległy od powszechnych
wyobrażeń. Gdyby Bruno trafił w ręce sprawiedliwości świeckiej
pod zarzutem oszustwa i morderstwa to bito by go tak długo aż
wyzionąłby ducha lub się przyznał. Proces inkwizycyjny podczas
którego przetrzymywano go w znośnych warunkach dał mu możliwość
usystematyzowania i obrony swoich twierdzeń. Ponieważ nie tylko
ludzie szlachetni i prawi mają monopol na odwagę i determinację
Bruno twardo obstawał przy swoim za co zginął.
Gdy
dzisiaj czyta się teksty Bruna zdumiewa jego wiara w magię i czary
przemieszana z wątkami zaczerpniętymi z myślicieli starożytnych i
średniowiecznych. Uważał na przykład gwiazdy za anioły
przynoszące każdemu człowiekowi Boże zwiastowanie oraz, że
ziemia posiada duszę. Oczywiście komuniści, którzy wylansowali go
na bohatera takimi drobiazgami się nie przejmowali. Jak kiepski żart
brzmi tytuł artykułu zamieszczonego przez prof. Nowickiego
w Trybunie
Ludu pt. Giordano
Bruno-nieustraszony bojownik naukowego poglądu na świat.
Podstawy
tego naukowego światopoglądu
to okultyzm i prymitywny animizm przypisujący materii inteligencję.
Według Bruna jest ona wieczna i może przybierać dowolną postać
dlatego też życie i śmierć są jedynie stanami przejściowymi.
Inną ciekawą tezą zbuntowanego dominikanina było przekonanie o
nieskończoności wszechświata w którym istnieją miriady światów
podobnych do naszego i zamieszkałych przez istoty ludzkie. Brunowi
najbardziej jednak zaszkodziła teza, że człowiek pozbywający się
wiary w Boga stanie się wszechmocny i przy pomocy paru magicznych
sztuczek równy Stwórcy. Tego niestety ojcowie inkwizytorzy
wykształceni na arystotelejskim racjonalizmie przełknąć nie
mogli. Z ich punktu widzenia była to ewidentna herezja millenaryzmu
głosząca możliwość zbudowania na ziemi Królestwa Bożego, które
jak wiadomo jest nie z tego świata. Podobne pomysły pojawiały się
przez całe średniowiecze i renesans dlatego też inkwizycja
zawzięcie zwalczała ich głosicieli. Niestety w epoce nowożytnej
uzyskali oni znaczącą przewagę.
Ulepszanie
świata
Na
serio ulepszaniem świata zajęto się dopiero w XX wieku. W
sowieckiej Rosji wzbogacono utopię Marksa o pojawiające się już u
Bruna elementy kosmizmu. Nikołaj Fiodorow żyjący w tym samym
czasie co Fiodor Dostojewski uważał, że możliwości człowieka są
niczym nie ograniczone. Wierzył, że kiedyś ludzie uzyskają
techniczne możliwości wskrzeszania zmarłych. Zwolennicy
petersburskiego proroka zastanawiali się nawet jak rozwiązać
problem przeludnienia planety spowodowany nadmiarem
zmartwychwstańców. Jeden z jego uczniów Konstanty Ciołkowski (
potomek polskich zesłańców) wpadł na pomysł podróży
międzyplanetarnych upatrując przyszłość ludzkości w kolonizacji
kosmosu. Dla rosyjskich komunistów ta świecka eschatologia była
objawieniem. Dawał ona swoiste alibi dla ustroju, który w imię
wzniosłych haseł zlikwidował miliony ludzi. Po co się przejmować
zabitymi skoro to tylko materia, która i tak się odrodzi.
Katyń
Zawsze
jednak trafiają się tacy, którzy zawadzają realizacji świetlana
przyszłość gdy śmierci już nie będzie a ludzkość podbije
przestrzeń kosmiczną tak jak to sobie zamarzył stojący na Campo
di Fiori buntownik. O tym co się z nimi stało można się
dowiedzieć w małej studyjnej salce znajdującym się po drugiej
stronie placu gdzie wyświetlają Katyń Andrzeja
Wajdy. Figura zakapturzonego proroka i kino pokazujące nieznaną
światu zbrodnię dokonaną przez jego duchowych spadkobierców to
dwa bieguny Campo di Fiori. Między nimi kłębi się tłum
turystów, którym dziwny napis Katyń nic
nie mówi. Miłosz pisze w swoim wierszu o
samotności ginących.
Właśnie tutaj na tym kwietnym placu uświadamiam sobie jak bardzo
to określenie pasuje do ofiar komunistycznych zbrodni w Rosji,
Chinach czy Kambodży. O holocauście wiedzą na świecie wszyscy. I
bardzo dobrze. Natomiast o zbrodniach dokonanych przez komunistów
nie mówi się nic albo macha się na nie ręką. Czy dlatego, że
ich sprawcy w przeciwieństwie do faszystów posługiwali się taka
samą retoryką jak Bruno mówiąc o nieograniczonych możliwościach
człowieka i idealnym społeczeństwie ?
Poezja
nie jest kwestią moralności
Czesław
Miłosz w swoim Traktacie
poetyckim pisze:
Poezja
nie jest kwestią moralności Jak dowiódł Szenwald, lejtnant
Krasnoj Armii. Kiedy w obozach dalekiej północy W szkło zastygały
trupy stu narodów On pisał odę do Matki-Syberii. Jeden z
piękniejszych, tak jest, polskich wierszy.
To
spostrzeżenie doskonale pasuje do jego Campo
di Fiori, który jest jednym z piękniejszych polskich
wierszy a równocześnie
amoralnym, ponieważ zwyczajne, bezczelne kłamstwo:
Wspomniałem
Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny
wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy
za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I
wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.
Czasem
wiatr z domów płonących
Przynosił czarne
latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na
karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr
od domów płonących,
śmiały się tłumy wesołe
W
czas pięknej warszawskiej niedzieli.
Nikt
z poważnych świadków powstania w getcie warszawskim nie przypomina
sobie czegoś podobnego. Pomijając kwestię czy lud warszawski
chciałby się bawić na karuzeli w podobnych okolicznościach sam
pomysł jej postawienia w pobliżu miejsca walk był technicznie nie
do zrealizowania. Oczywiście dla noblisty to żaden problem, w
końcu Poezja
nie jest kwestią moralności. Jeszcze
większy sprzeciw budzi zestawienie spalenia na stosie mordercy i
szalbierza ze spaleniem Żydów w płonącym getcie. Mało kto wie,
że poglądy Bruna niczym nie różniły się od tego co sądzili o
swoich ofiarach oprawcy z SS. W jego dziele pt. Speccio
della bestia triomfante znajdziemy
zdanie jakby żywcem wyjęte z Mein
Kampf Hitlera: Żydzi
to zawsze czołgające się i zamknięte w sobie plemię
nieznośne dla innych narodów, zwierzęco je nienawidzi i jest
słusznie przez nich nienawidzone. Autorem
innego fragmentu równie dobrze mógłby być Reichsfuhrer SS
Heinrich Himmler: Żydzi
są rasą działającą na podobieństwo dżumy i cholery, rasa dla
ogółu tak niebezpieczna, że zasłużyła na wytępienie, zanim się
jeszcze zrodziła. Żydzi są wyrzutkiem ludzkości, najbardziej
zepsutym i niegodziwym narodem na świecie, o mentalności i
skłonnościach najpodlejszych i najbrudniejszych.
Niestety
uczony poeta, którego zakłamany wiersz wałkują kolejne roczniki
na lekcjach polskiego może mieć rację pisząc, że:
Morał
ktoś może wyczyta,
że lud warszawski czy
rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając
męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy
ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim
jeszcze płomień przygasnął.
Spadkobiercy
Podobnie
jak wielu miejscowych i przyjezdnych lubię wędrować pomiędzy
rzymskimi placami: wspaniałym Piazza di Navona, mikroskopijnym
Piazza del Fico z Ristorante
da Francesco gdzie
mają najlepszą w Rzymie pizzę, Campo di Fiori i Piazza Farnese.
Piazza di Navona to
efekt starcia dwóch tytanów baroku, Borromini jest twórcą
kościoła świętej Agnieszki. Naprzeciwko Bernini postawił
fontannę Czterech Rzek, postacie które je symbolizują mają
wypisaną na twarzy dezaprobatę dla giętkiej linii fasady
kościoła. Wysłuchałem tam kazania, którego tematem była mająca
właśnie wejść w życie ustawa o eutanazji. Starszy, szpakowaty
ksiądz parokrotnie cytował słynne zdanie Dostojewskiego, że
jeżeli Boga nie ma to wszystko wolno. Po mszy przeszedłem się na
Campo di Fiori a stamtąd na pobliski Piazza Farnese, gdzie właśnie
odbywał się więc zorganizowany przez lewicę. Takie imprezy
odbywają się tu często i zawsze zaczynają od złożenia kwiatów
pod pomnikiem Bruna. Dzisiaj kolejni mówcy przez mikrofon rzucali
gromy na zacofanie i obskurantyzm nie pozwalający ludziom godnie
umrzeć. Uświadomiony politycznie tłum nagradzał ich rzęsistymi
brawami. Na wąskiej uliczce łączącej obydwa place ustawiono stoły
na których można było podpisać petycję popierającą eutanazję.
Dobrze ubrani w większości młodzi ludzie, którzy uwierzyli, że
są tylko odnawialną materią ustawiali
się w długiej kolejce aby wpisać się na listę.
Ostateczne
rozwiązanie problemu starców i nieuleczalnie chorych poprzez
ich przejście ze stanu życia do śmierci jak mawiał Henryk Himmler
wydaje się zgromadzonym na Piazza Farnese proste i eleganckie. Ich
głównym argumentem jest dobrowolność decyzji o samobójstwie. W
rzeczywistości zwykle jest ona tak samo dobrowolna jak w przypadku
więźniów Oświęcimia wchodzących do komory gazowej.
Patrzę
na protestujących i wiem, że mam dla nich
przykrą wiadomość. Wbrew pozorom wasze przekonanie, że nie
będziecie chorować i nigdy się nie zestarzejecie jest błędne.
Wasze durne przechwałki, że gdybym ja był w takim stanie to nie
chciałbym żyć należy są śmieszne. Nie zdajecie sobie sprawy o
czym mówicie a jak to do was dotrze to będzie już za późno bo
uśpią was jak chorego psa czy czy kota. Dlatego nie pytajcie komu
dać ostatni zastrzyk albowiem dadzą go wam.
Co wtedy będziecie myśleć? Chyba rację ma Miłosz pisząc:
Ja
jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.
Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.
I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.
Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.
I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz