Szukaj na tym blogu

środa, 4 kwietnia 2012

Gorzej niż podłość



Wyobraźcie sobie państwo następującą sytuację: w Berlinie postawiono monumentalny pomnik Adolfa Hitlera, a ulicą imienia bohaterów SS maszerowali weterani oraz dziatwa szkolna wymachująca chorągiewkami z hackenkreutzem...


I dalej: zgromadzona ludność odśpiewała Horst-Wessel Lied. Strona Polska w ogóle nie zaprotestowała, ponieważ przyjęto niemiecką interpretację II wojny światowej. Oczywiście Niemcy przyznają, że zabijali Polaków, ale nie była to żadna eksterminacja, ale wojna, na której obie strony ponosiły straty. Prasa niemiecka przytoczyła historię generała SS Frantza Kutschery zamordowanego podstępnie przez polskich terrorystów. Z kolei największa polska gazeta napiętnowała oszołomów i szowinistów chcących popsuć stosunki polsko- niemieckie tak bardzo ważne ze względu na wspólną organizację mistrzostw w piłce nożnej oraz rosnącą wymianę handlową.

To nie jest koszmarny sen

Powiecie, że to niemożliwe, a powyższe scenki są wytworem chorej wyobraźni, a tymczasem dokładnie coś takiego się dzieje, tyle że nie w stosunkach z Niemcami, a z Ukrainą, gdzie Stepan Bandera odpowiedzialny za wymordowanie w wyjątkowo okrutny sposób około 200 tysięcy Polaków - doczekał się pomnika.

O ile Niemcy zabijali Żydów i Słowian w sposób wręcz uprzemysłowiony, o tyle faszyści ukraińscy wręcz lubowali się w bestialstwie nie mającym precedensu w nowożytnej historii. Na porządku dziennym było przecinanie ofiar piłą, wypruwanie wnętrzności, rozrywanie końmi. Ludobójstwo dokonane na narodzie polskim przez ukraińskich faszystów zarówno za komuny jaki i dzisiaj to w Polsce temat tabu. Prawda o tej zbrodni jest nadal systematycznie zakłamywana, a ludzie tacy jak Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, którzy podjęli bardzo nierówną walkę o jej ujawnienie odsądzani są od czci i wiary.

Boimy się silniejszych sąsiadów?

Negowanie ludobójstwa dokonanego przez Ukraińców w czasie II wojny światowej na ludności polskiej przybiera dwie zasadnicze formy: otwartą i umiarkowaną. Negacjonistą otwartym jest na przykład profesor Jerzy Tomaszewski, autor podręczników szkolnych twierdzący, że to Polacy mordowali na Wołyniu, a nie odwrotnie. Gdy już nie można zaprzeczyć faktom negacjoniści umiarkowani próbują je zrelatywizować używając określeń typu "wojna polsko- ukraińska" lub "partyzancka", "konflikt narodowościowy" itp. Celowo zaniża się liczbę ofiar tak, aby można je było porównać ze stratami ukraińskimi (ok. 20 tysięcy zabitych), próbuje się przerzucić odpowiedzialność na Niemców i Rosjan jako bezpośrednich sprawców bądź też inspiratorów zbrodni. Dziennikarze największych gazet w Polsce tacy jak Wojciech Maziarski, Talaga Andrzej czy Marcin Wojciechowski, który dalej udaje, że słyszał tylko o Wołyniu. Prześcigają się w powtarzaniu tych fałszów.

Ci, którzy z tchórzostwa, podłości lub zwykłej głupoty akceptują ten fałsz dorobili do tego ideologię. Twierdzą oni, że mówienie prawdy na temat Holocaustu Polaków popsuje stosunki z naszym sąsiadem. Nie rozumiem dlaczego nazwanie ludobójstwa dokonanego na Polakach po imieniu miałoby obrażać Ukraińców. Równie dobrze możemy przestać mówić o mordzie katyńskim, bo obrażą się Rosjanie albo o Auschwitz, aby nie urazić niemieckiej wrażliwości.

Jaki normalny naród pozwala na negowanie i relatywizowanie dokonanego na nim ludobójstwa? W imię jakich racji - mistrzostw piłkarskich, rurociągu, świętego spokoju czy poprawności politycznej. A może ze względu na decyzje naszych "elit", które ustaliły kogo wolno nam opłakiwać, a kogo nie. Jakiej głębi upodlenia musimy sięgnąć i jak bardzo muszą nas upokorzyć żebyśmy się wreszcie opamiętali? Podejście polskiego rządu i większości mediów jest w gruncie rzeczy identyczne. Wszyscy oni nie rozumieją, że wobec ogromu zbrodni ludobójstwa bledną wszelkie nasze nieprawości wobec Ukraińców. Jedna z największych tragedii, jaka spotkała nas Polaków w historii jest dla jednych nic nie znaczącym epizodem, a dla drugich jedynie "kartą wołyńską".

Nazywajmy rzeczy po imieniu!

Z naukowego punktu widzenia poglądy negacjonistów są nie do obrony. Nazywanie masowych mordów na polskiej ludności cywilnej zamieszkującej Wołyń i Podole "wojną polsko-ukraińską" ma taki sam sens jak nazywanie Holocaustu wojną niemiecka-żydowską. Działalność Niemców i Rosjan na tych terenach była rzeczywiście czynnikiem sprzyjającym rozprawie z Polakami, nie był to jednak element niezbędny do likwidacji ludności polskiej, a jedynie sprzyjający.

Co ciekawe wśród Ukraińców postawa negacjonistyczna należy do wyjątków. Tamtejsi faszyści rosnący w siłę dzięki poparciu poprzedniego prezydenta- Juszczenki otwarcie chwalą się mordowaniem Polaków poczytując to sobie za największą zasługę. Z kolei uczciwi ukraińscy uczeni tacy jak Wiktor Poliszczuk - historyk przemilczanych zbrodni nazywają rzeczy po imieniu.

Moim zdaniem kwestii ukraińskiej nie można rozpatrywać w oderwaniu od realiów geopolitycznych. Rosja, która znowu weszła w koleiny odwiecznej polityki imperialnej próbuje teraz odbudować swoje imperium wewnętrzne poprzez wchłoniecie Ukrainy. Następnym etapem będzie odbudowa imperium zewnętrznego poprzez gospodarcze i polityczne podporządkowanie sobie Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego też polska racja stanu wymaga, aby Ukraina pozostała państwem niepodległym. Powinno to być bezwzględnym priorytetem naszej polityki zagranicznej. Wbrew temu, co się powszechnie sądzi przymykanie oczu na ekscesy ukraińskich faszystów w imię wyższych racji nic nam nie pomoże. Wręcz przeciwnie. To właśnie argumentu o narastającej faszyzacji Ukrainy będzie używać Rosja w trakcie jej zajmowania. Wyjaśnienie to z pewnością zostanie zaakceptowane przez Zachód, który ma gdzieś Polskę, ale nie daruje ukraińskim faszystom czynnego udziału w wymordowaniu prawie miliona Żydów.

Gorzej niż podłość

W zaistniałej sytuacji powinniśmy szukać porozumienia ze wszystkimi siłami politycznymi na Ukrainie (z wyjątkiem pogrobowców UPA ich promotorów z Juszczenką na czele). Dzielenie tamtejszych polityków na ?prorosyjskich? i ?prozachodnich? to wymysł niekompetentnych dziennikarzy. Wszyscy są tam na dłuższym lub krótszym pasku Moskwy tyle tylko, że niektórzy chętnie pozbyliby się kremlowskiej kryszy nad sobą. Naszym obowiązkiem jest uświadomienie naszym przyjaciołom Ukraińcom jakie zagrożenie stanowi dla nich odradzający się faszyzm. Także światowa opinia publiczna powinna zdawać sobie sprawę, że międzynarodowe mecze piłkarskie w kraju gdzie stawia się pomniki SS- manom nie powinny mieć miejsca. Być może groźba odwołania z tego powodu rozgrywek Euro 2012 na Ukrainie spowoduje opamiętanie się tamtejszych elit.

Stanisław Srokowski napisał kiedyś, że Wychowanie w niepamięci, świadome ukrywanie, czy fałszowanie faktów, stawianie zbrodniarzom pomników to najbardziej podła rzecz, jaka może się wydarzyć cywilizowanym narodom... Haniebne postępowanie polskich elit politycznych i intelektualnych to gorzej jak podłość - to błąd.
 
Przeczytaj także:

Obrona Huty Stepańskiej http://adamkuz.blogspot.com/2010/12/obrona-huty-stepanskiej.html
Nad Wołyniem zachodziło czerwone słońce  http://adamkuz.blogspot.com/2010/07/nad-woyniem-zachodzio-czerwone-sonce_14.html
Do tej pory pięknej Julii szło jak z płatka http://adamkuz.blogspot.com/2010/12/do-tej-pory-pieknej-julii-szo-jak-z.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz