Szukaj na tym blogu

piątek, 29 listopada 2013

Polskie społeczeństwo akceptuje prostytucję



 


Wiele nieszczęść i tragedii wynika z faktu, że polskie społeczeństwo akceptuje prostytucję.
Dane przytoczone przez Interię nie pozostawiają w tej mierze wątpliwości – aż 51% ankietowanych uważa, że prostytucja powinna być zalegalizowana, a tylko 8% uważa, że musi byćzabroniona i karana, zaledwie 4% postrzega ją jako formę niewolnictwa.
W latach dziewięćdziesiątych nasze społeczeństwo zeuropeizowało się,  stało się mniej pruderyjne, za tobardziej tolerancyjne dla wszelkich patologii. Korzystanie z płatnych usług seksualnych zdemokratyzowało się. Do burdeli (pardon, agencji towarzyskich) chodzą już nie tylko bogaci biznesmeni ale praktycznie wszyscy. Nawet w najmniejszej mieścinie można znaleźć zamtuz, a widok skąpo odzianych dziewczyn stojących wzdłuż szos nikogo już nie razi.
Tymczasem postrzeganie prostytucji jako jeszcze jednego rodzaju trochę wstydliwej, ale jednak rozrywki, jest błędne i społecznie szkodliwe. Najstarszy zawód świata jest jednym z podstawowych czynników kryminogennych, zarówno w opinii teoretyków jak i praktyków prawa. Doskonale to rozumiał burmistrz Nowego Yorku Rudolf Giuliani, który swoją udaną akcję zwalczania przestępczości rozpoczął od wyrzucenia prostytutek i sex shopów z miasta. Podobne działania podjął we Francji Nicolas Sarkozy jeszcze jako minister. Argument przeciwników takich poczynań, że jeszcze nikomu nie udało się całkowicie wyeliminować nierządu z życia społecznego, jest tak samo bzdurny, jak twierdzenie, że nie należy ścigać złodziei, bo i tak ludzie zawsze będą kradli.
Niedawno prasa szeroko rozpisywała się o Nigeryjce zmuszanej w Polsce do prostytucji. O losie Rosjanek, Ukrainek, Bułgarek i Polek, które trafiły w tryby sex-przemysłu handlującego ludźmi, jakoś się mniej pisze,  w końcu kogo to interesuje? Lepiej przymknąć na to oczy i udawać, że problem nie istnieje, w czym akurat władza i społeczeństwo wyjątkowo się zgadzają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz