Carl
von Clausewitz w swoim klasycznym dziel zwraca uwagę, że nie
wystarczy wygrać bitwę, należy ją jeszcze wykorzystać pod
względem politycznym. Dopiero wtedy można mówić o pokonaniu
przeciwnika. Niestety wygląda na to, że Rosja nie tylko wygrała z
Ukrainą pod względem militarnym ale także dzięki temu osiągnęła
szereg politycznych korzyści. Ogłoszone przez prezydenta Poroszenkę
zawieszenie broni będące właściwie kapitulacją pozwoli Kremlowi
zrealizować swoje zasadnicze cele:
- Uratowano separatystów w Doniecku i Ługańsku a zamrożenie konfliktu na pewien czas umożliwi przegrupowanie sił, dostarczenie nowych zielonych ludzików a także broni i amunicji.
- Klęska militarna to osłabienie i kompromitacja Poroszenki przed przedterminowymi wyborami parlamentarnymi na Ukrainie 26 października. Nie jestem fanem tego polityka ale jak to mówią lepszy złodziej niż bandyta. Nie sądzę też aby to on był odpowiedzialny za przegraną wojnę do której jak ulał pasuje cytat z Sun Tsy: Najważniejszym zadaniem podczas prowadzenia wojny jest krzyżowanie planów bitewnych przeciwnika, nieco mniej ważne jest burzenie jego sojuszów, na trzecim miejscu dopiero jest pokonywanie go w walce, a obleganie miast jest najgorszym rozwiązaniem. Oblężenie miasta można podjąć tylko w ostateczności.
- Putin zagrał Zachodowi na nosie a jego komunikat jest jasny: „wprowadziłem regularną armię na Ukrainę i co mi zrobicie?”. Jest to typowa, stalinowska zagrywka wychowywania wszystkich dookoła poprzez strach i szok.
- Ostatni ale najważniejszy efekt zawieszenia broni umknął zarówno analitykom jak i salonowym mędrcom. Z frontu walki powrócą uzbrojone po zęby banderowskie formacje, niektóre przetrzepane przez Rosjan mniej, niektóre bardziej a niektóre w ogóle jak pewien ochotniczy batalion, którego żołnierze w toku największych walk stwierdzili, że mają dosyć i nie niepokojeni przez nikogo spokojne wrócili do domu. Ciekawe, że Rosjanie, którzy oficjalnie toczą wojnę z ukraińskim faszyzmem nie wykorzystali okazji do całkowitego zniszczenia właśnie tych jednostek (jedna nosi imię zbrodniczej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów a druga ma w emblemacie symbolikę hitlerowską). Wynika to z długofalowego planu Kremla rozbicia Ukrainy do czego banderowcy skutecznie destabilizujący Ukrainę od czasu Majdanu są niezbędni. Teraz wrócą do siebie w glorii bohaterów i zaczną atakować Poroszenkę i jego ludzie jako moskiewskich zdrajców odpowiedzialnych za klęskę militarną.
Wygląda
to wszystko niewesoło i może doprowadzić do najgorszego
scenariusza z punktu widzenia Polski a mianowicie całkowitego
rozpadu Ukrainy na dwa parapaństwa: podporządkowane Rosji ze
stolicę w Kijowie i banderowskie, pozornie niezależne a w
rzeczywistości sterowane prze FSB. Może się więc okazać, że
będziemy mieli dwóch barbarzyńców u bram i nie wiadomo, który
gorszy. Wszystkich, którzy bredzą o ukraińskiej partyzantce,
która będzie się dzielnie bronić przed armia rosyjska co
rzekomo ma wykończyć Putina radziłbym się puknąć w czoło. Nie
po to tajne służby rosyjskie uruchomiły krwawego upiora banderyzmu
aby ten miał im potem w czymkolwiek przeszkadzać.
Często
zarzuca mi się defetyzm i antypolonizm gdyż przedstawiam jedynie
czarne scenariusze, jednak ktoś musi pełnić rolę łańcuchowego
psa Rzeczypospolitej, który głośno ujada gdy widzi zbliżające
się niebezpieczeństwo. A jak zapytacie co należy zrobić w tej
sytuacji to odpowiadam: zbroić się, szkolić i organizować.
Natychmiast- być może wtedy mamy jeszcze jakieś szanse.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz