Newsem
dnia okazała się informacja o Jacku S.- Polaku, który nie tylko
przystał do wojujących islamistów z państwa islamskiego ale
jeszcze dokonał skutecznego zamachu samobójczego zabijając 11
osób. Wszystkim, którzy to komentują nie mieści się to w
głowie podczas gdy tak naprawdę mamy do czynienia z przypadkiem
coraz częstszym i łatwym do wytłumaczenia. Przyjrzyjmy się drodze
życiowej polskiego szahida, męczennika oddającego życie w świętej
wojnie z niewiernymi. Jeśli wierzyć mediom mieszkał on do 2005
roku na Pomorzu i jak wielu innych wyemigrował do Niemiec gdzie
przyjął tamtejsze obywatelstwo.
Autentycznie
ubawiło mnie zdanie, które usłyszałem w TVNie, że polskie
służby uważają, że wpływ na decyzję Jacka S. miała propaganda
w Internecie, szerzona przez ISIS. Otóż
sama propaganda nie wystarcza, Polak aby przejść na islam musiał
mieć jakieś istotne powody i raczej nie były to kłopoty z prawem
za posiadanie narkotyków. Warto więc zastanowić się jak do tego
doszło, ponieważ takich przypadków może być wkrótce coraz
więcej. Moim zdaniem wyglądało to tak. Jacek S. pewnie przyszedł
na świat
w rodzinie znanej z pobożności, wychował się jako gorliwy
katolik. Po wyjeździe do Niemiec podobnie jak wielu innych głęboko
wierzących Polaków musiał doznać szoku. W społeczeństwie w
którym odrzuca się z pogardą wszelkie prawa boskie i ludzkie
kościoły są puste a religia katolicka jest obiektem agresywnej
pogardy. Homoseksualiści potrafią wejść do kościoła i
sprofanować ołtarz, nikt ich nie potępia – przeciwnie zachwycona
prasa odnotowała to wydarzenia jako zwycięstwo sił postępu nad
średniowieczną ciemnotą. Zresztą do większości kościołów na
Zachodzie szkoda chodzić bo to co tam się odprawia trudno nazwać
mszą. Niemieccy i francuscy księżą w większości starają się
za wszelką cenę przypodobać zlaicyzowanemu społeczeństwu, które
i tak ma ich w głębokiej pogardzie.
Dla osoby wierzącej
sytuacja taka może się okazać próbą, która jest nie do
zniesienia. W warunkach powszechnej wrogości niektórzy
chrześcijanie zauważają, że jest inna religia – to też wiara w
jednego Boga, podobne są jej zasady- modlitwa, jałmużna, post i
pielgrzymki. Jedyna różnica jest taka, że Jezus Chrystus nie jest
w niej Bogiem tylko jednym z proroków. Wyznanie to w przeciwieństwie
od religii chrześcijańskiej w zdegenerowanym społeczeństwie
Zachodu cieszy się ogromnym szacunkiem. Jej wyznawcy mordują ludzi
na całym świecie a światła opinia publiczna jeszcze ich za to
przeprasza. Dla kogoś kto nie wytrzymał próby polegającej na
cierpliwym znoszeniu opluwania tego co jest dla niego najświętsze
wybór jest prosty. Wystarczy przejść na islam i w tym pokręconym
świecie wszystko wraca na swoje miejsce. Chrześcijanie, którzy
przeszli na islam (a jest takich przypadków coraz więcej) są
cennym nabytkiem dla morderców z Al. Kaidy. Konwertyci nie mają
oporów przed uznaniem jednej z podstaw islamu- dżihadu ( świętej
wojny). Niektórzy z nich biorą udział a akcjach terrorystycznych a
fakt, że walczą ze zdegenerowanym światem bez Boga sprawia im
ogromną satysfakcję.
Może
być ona jeszcze większa w przypadku zamachu samobójczego, do
którego wbrew pozorom nie nakłania szahidów sura Koranu mówiąca
o czekających ich w raju 72 hurysach, idealnych kobietach mogących
odnawiać swoje dziewictwo. Dla czegoś takiego nie trzeba się wcale
zabijać a obiecywane rajskie rozrywki nawet średnio zamożny Arab
może sobie zapewnić w najbliższym hotelu. Bliżej wyjaśnienia
motywacji kogoś kto poświęca swoje życie byli
amerykańscy psychiatrzy, którzy w czasie drugiej wojny przebadali
szereg przypadków żołnierzy przejawiających zachowania samobójcze
w celu uratowania innych. Byli to między innymi marines nakrywający
własnym ciałem granat, który na szczęście nie wybuchł oraz
piloci kamikaze wyrzuceni przez wybuch z kokpitu i uratowani przez
swoje niedoszłe ofiary. Celem badań było określenie co odczuwa
człowiek idący świadomie i z własnej woli na pewną śmierć.
Relacje ocaleńców są bardzo podobne: zarówno Amerykanie jak i
Japończycy mówili o emocjach podobnych do ekstazy wynikającej z
poczucia przełamania wszelkich barier.
Jacek S. z satysfakcją oddał życie w złej i zbrodniczej sprawie, jaka
szkoda, że nie było mu dane dokonać tego w słusznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz