Truman,
Truman spuść ta bania bo jest nie do wytrzymania oraz
wystarczy jedna bomba atomowa i wrócimy do Lwowa śpiewano
zaraz po wojnie. Niestety okazało się, że plany nowej broni
wybudowanej rękami a właściwie mózgami fizyków, których faszyzm
wygnał z Niemiec zostały wykradzione przez Rosjan. Nastąpiło coś
co nazywano równowagą strachu gdyż wkrótce arsenały nuklearne
obu supermocarstw zaczęły się równoważyć.
Amerykanie
opracowali w latach sześćdziesiątych teorię eskalacji według
której ewentualny światowy konflikt zbrojny zaczynał się od serii
konfliktów konwencjonalnych aby po wielu etapach zakończyć się
atomowym Armageddonem. Na szczęście nie przyjęto zasady, że
lepiej być czerwonym niż martwym chociaż zwolenników tego typu
rozumowania w USA i Europie Zachodniej było i jest sporo.
Strategia
rosyjska była odwrotna, najpierw chciano zaatakować bombami
nuklearnymi cele w Europie Zachodniej a następnie zająć ją
zagonami pancernymi zakładając, że Amerykanie nie zechcą umierać
za Lizbonę. W latach osiemdziesiątych sowieccy planiści
zorientowali się, że taka wojną nie ma sensu bo co po Europie
skażonej radioaktywnie. Dlatego tez zmieniono taktykę, uderzenie
atomowa miały być wybiórcze i przeprowadzone mniejszymi ładunkami.
Dzisiaj
Putin wraca do tej koncepcji próbując zastraszyć wszystkich
nuklearna masakrą. Rosjanie dobrze odrobili lekcję Sun Tsy, który
w VI wieku p.n.e. pisał, że Osiągnąć
sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności.
Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki. Stąd
Kreml będzie próbował nas sterroryzować informacjami o
przygotowaniu ataku jądrowego. A to pojawi się w mediach
kontrolowany przeciek o instalacji w obwodzie kaliningradzkim głowic
rakietowych a to Władymir Żyrinowski, syn Rosjanki i prawnika
będzie nam groził atomowa Apokalipsą.
Według
mistrza Sun Wojna
to sprawa o żywotnym znaczeniu dla państwa, obszar życia lub
śmierci, droga do przetrwania lub zagłady. Zagadnienie to trzeba
więc dokładnie rozpatrzyć. Spróbujmy
więc rozpatrzyć rosyjskie groźby będące częścią szeroko
zakrojonej wojny psychologicznej. Zasadnicze pytanie brzmi czy Kreml
mógłby się zdecydować na nuklearny atak na Polskę. Moim zdaniem
nie- z tych samych powodów dla których miłujący pokój Związek
Radziecki nie uderzył na Europe Zachodnią. Pomysł o wybiórczym
ataku ładunkami jądrowymi i zajęciu obszaru przeciwnika to bzdura.
Nawet przy użyciu niewielkich ładunków cześć radioaktywnego
skażenia pofrunie niesione wiatrem nad Moskwę. Oczywiście nie
można całkowicie wykluczyć, że przypartemu do muru Putinowi
odbije szajba i wywali wszystko w Kosmos, jest to jednak mało
prawdopodobne. Dlatego nie należy dawać się wkręcić w rosyjską
narrację, groźby Kremla należy traktować poważnie ale tej akurat
nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz