Szukaj na tym blogu

środa, 17 września 2014

Zapamiętajcie tę złowrogą datę:17 września


17 września źle nam się kojarzy ze względu na kolejną rocznicę IV rozbioru Polski w 1939 roku, który był logiczną konsekwencją błędnej i w gruncie rzeczy prorosyjskiej polityki sanacji. Józef Piłsudski, który nie miał złudzeń co do poziomu rządzącej ekipy, krótko przed śmiercią przestrzegał swoich współpracowników mówiąc „be ze mnie w wojnę nie leźcie bo ją przegracie”. Stało się niestety dokładnie tak jak przewidywał. Zaufany człowiek Komendanta, minister spraw zagranicznych Józef Beck odrzucił niemieckie żądania w sprawie Gdańska i eksterytorialnej autostrady przez polskie Pomorze do Prus Wschodnich. W słynnej mowie sejmowej wygłoszonej 5 maja 1939 roku powiedział: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.” Trudno z tym się zgodzić. O ile honor rzeczywiście jest bezcenny dla jednostki o tyle dla całego państwa kategoria ta nie ma zupełnie zastosowania. W życiu całych narodów liczy się zbiorowy interes a ten w 1939 roku wymagał od Polski identycznego wyboru jakiego dokonali Finowie, Węgrzy, Bułgarzy i Rumuni, którzy woleli raczej podporządkować się III Rzeszy niż paść ofiarą sowieckiej agresji. W przeciwieństwie od nich wybraliśmy wariant najgorszy z możliwych czego skutki odczuwamy do dzisiaj.
Kiedyś czytałem opowiadanie z gatunku fantastyki historycznej w którym III Rzesza sprzymierzona z Polską błyskawicznym atakiem niszczy Związek Radziecki. W 1944 roku Amerykanie miażdżą Niemców przy pomocy bomb atomowych. Na placu boju pozostaje Polska oczywiście od morza do morza. Tak dobrze to by pewnie nie było i wszystko by się skończyło tak jak się skończyło. Jednak zadane nam straty zwłaszcza ze strony okupanta sowieckiego byłyby mniejsze i chociażby dlatego warto było postąpić tak jak inne państwa, które znalazły się w potrzasku pomiędzy dwoma złowrogimi totalitaryzmami.
Stanisław Cat-Mackiewicz uważał, że ministra spraw zagranicznych, który nie uchronił swojego kraju od wojny należałoby rozstrzelać. Moim zdaniem należałoby to samo zrobić z naczelnym wodzem, który wydaje rozkaz o nie podejmowaniu walki z agresorem. Marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał 17 września następującą dyrektywę: „ Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami - bez zmian. Miasta do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii.” Jeszcze większym błędem był brak publicznego ogłoszenia przez rząd RP stanu wojny ze Związkiem Radzieckim. Ci, którzy posłuchali zbrodniczego rozkazu Rydza tym samym skazując swoich podwładnych na śmierć ( tak jak to zrobił generał Langner we Lwowie) pewnie uważali się za realistów wolnych od rusofobii. Postępowanie polskich przywódców politycznych i wojskowych musi budzić zdumienie, ponieważ z pewnością wiedzieli oni, że Rosja sowiecka prowadzi politykę ludobójcza na szeroka skalę. Nie mniej dziwi postępowanie części kadry oficerskiej, która bez protestów zaakceptowała poddanie się Rosjanom.
Zasadne staje się pytanie jaki sens miałby zbrojny opór na wschodzie Rzeczpospolitej. Jerzy Łojek w swojej świetnej książce „Agresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznych” wysuwa tezę, że było to jedyne sensowne wyjście. Armia Czerwona pomimo przewagi liczebnej miała ograniczona wartość bojową po tym jak Stalin wymordował w 1937 roku większość kadry dowódczej. Potwierdzają to niepowodzenia Rosjan w wojnie z Finlandią. Rząd Rp powinien wypowiedzieć wojnę ZSRR i zamknąć się we Lwowie, którego zdobycie mogłoby stanowić dla najeźdźcy nie lada problem. Według Łojka zmieniłoby to stosunek światowej opinii publicznej do napaści na Polskę uświadamiając wszystkim, że agresorem jest nie tylko Hitler ale i Stalin. Niestety w polski rządzie i dowództwie zwyciężył „realizm”, którego prostą konsekwencją był Katyń.
Jeżeli przyjrzeć się mapie pokazującej IV rozbiór Polski w wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow, to co zobaczymy jest poniekąd syntezą nie tylko naszych tysiącletnich dziejów ale także bliższej i dalszej przyszłości. Wystarczy przypomnieć zniszczenie państwa polskiego w XI wieku przez wspólną akcję króla Niemiec a zarazem cesarza z władcą Rusi kijowskiej oraz rozbiory pod koniec XVIII wieku. Kolejny rozbiór nie musi wcale wyglądać taj jak poprzednie, może się odbyć jedynie w sferze ekonomicznej z zachowaniem wszelkich pozorów istnienia niezależnego państwa polskiego. Niestety nasza sytuacja geopolityczna jest w głównych zarysach podobna jak przed wybuchem II wojny światowej a ekipa rządzącą polską jest równie fatalna jak triumwirat Mościcki, Rydz-Śmigły i Beck.
Mnie osobiście 17 września kojarzy się nie tylko z IV rozbiorem dokonanym w 1939 ale także z zaprzepaszczoną szansą na zabezpieczenie Polski przed zakusami Rosji w 2009 roku. Niedawno Charles Kupchan ( nomen omen) dyrektor ds. Europy w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego przy Białym Domu oświadczył, że utworzenie stałych baz NATO w Polsce i krajach nadbałtyckich nie jest możliwe ponieważ byłoby to sprzeczne z umową z Rosją z 1997 roku. Zapomniał tylko dodać, że Rosja już dziesięć razy złamała tę umowę i powoływanie się na nią to kiepska wymówka. Z kolei twierdzenie pana Kupchana jakoby na szczycie NATO w Walii miano się „ koncentrować na szukaniu środków mogących wzmocnić bezpieczeństwo krajów Europy środkowej i wschodniej” to po prostu jaja z pogrzebu. Zanim jednak zaczniemy rzucać gromy na wiarołomnych sojuszników znad Potomaku chciałbym przypomnieć, że zaistniała sytuacja to w znacznej mierze wina aktualnej ekipy rządowej. Pozwolę sobie przytoczyć mój własny artykuł na ten temat sprzed 5 lat.
Wbrew temu co się potocznie w Polsce sądzi Amerykanie nienawidzą nas i głęboko nami gardzą. Antypolonizm jest jednym ze składników amerykańskiej mentalności a samo określenie „Polak” jest tam uważane za wyjątkowo obraźliwe. Jak ktoś nie wierzy to niech się pośmieje z polish jokes albo obejrzy film w którym główny bohater grany przez Burta Reynoldsa twierdzi, że polski hymn można jedynie wypierdzieć. Można też poczytać sobie New York Timesa, który zarzuca nam wszelkie możliwe zbrodnie- począwszy do holocaustu, który miał się dokonać w polskich obozach koncentracyjnych a na torturowaniu talibów skończywszy. Mimo to nie mam żadnej satysfakcji, że nie będzie amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce.
Gdy jednak w grę wchodzi interes narodowy należy odrzucić emocje i nie wolno się kierować sympatią bądź antypatią. Amerykanie mają nas gdzieś ale gdyby już postawili swoje instalacje wojskowe w Polsce to broniliby ich. Tarcza antyrakietowa była dla nas wartością samą w sobie, którą rząd Tuska odrzucił targując się z Jankesami. Próby wyciągnięcia od nich jakiejś kasy przy równoczesnym podnoszeniu argumentu o niebezpieczeństwie na jakie się narażamy były po prostu żałosne i tylko utwierdziły ich w pogardzie jaką żywią do nas.
Podejrzewam, że warunki strony polskiej od początku były zaporowe a Tusk i Sikorski zrobili wszystko aby umowa nie została na czas sfinalizowana. Dokładnie tak jak życzyłby sobie tego Kreml. Wpływowa i potężna, rosyjska partia w Polsce od początku dyskusji nad tarczą używała wszelkich możliwych argumentów przeciwko obecności Jankesów w Polsce. Co ciekawe rzadko używano tezy o niedrażnieniu wielkiego sąsiada na Wschodzie. Bardziej skuteczna okazała się retoryka mówiąca o amerykańskim imperializmie (o rosyjskim jakoś nikt nie wspominał) i wystawianiu się na ewentualny atak. Efektem propagandowej i w gruncie rzeczy prorosyjskiej kampanii jest przekonanie 70 procent polskiego społeczeństwa o szkodliwości tarczy.

To co miał w tej sprawie do powiedzenia Donald Tusk było jak zwykle kłamliwe i niekonkretne. W necie pełno było radosnych komentarzy z powodu wystawienia nas przez Jankesów. Większa radość panowała chyba tylko w Rosji i Iranie. Spora część internautów autentycznie się cieszyła z powodu utarcia nosa znienawidzonym kaczorom optującym za tarczą. To o nich Rafał Ziemkiewicz trafnie kiedyś napisał, że dostają małpiego rozumu gdy tylko pada wzmianka o braciach Kaczyńskich. Nikt już nie będzie pamiętał o tym gdy będziemy odczuwać skutki fatalnych rokowań w sprawie tarczy. Gdyby je szybciej sfinalizowano Jankesi zaangażowali by się bardziej i Obama nie mógłby się tak łatwo wycofać. Zapamiętajcie tę złowrogą datę:17 września 2009. W 70 rocznicę napaści ZSRR na Polskę utraciliśmy najważniejszy atut przeciwko rosyjskiej dominacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz