Szukaj na tym blogu

środa, 8 kwietnia 2020

Zaraza roku szczura (12) O irańskim syndromie czyli fatalne skutki fatalizmu


















Kom to święte miasto irańskich szyitów. To stąd wyszła islamska rewolucja, która w 1979 roku obaliła proamerykański reżim szacha Mohameda Rezy Pahlaviego i oddała władzę kraju religijnym przywódcom, którzy niepodzielnie rządza w Iranie do dzisiaj. New York Times opublikował właśnie satelitarne zdjęcia tego miejsca. Fotografie zrobione niedawno można porównać ze zrobionymi kilka miesięcy temu. Widać wyraźnie, że na tamtejszym cmentarzu przybyły dwa duże doły o łącznej długości ponad 90 metrów. Powstały one 24 lutego, tego samego dnia jeden z radnych Kom oskarżył władze centralne o ukrywanie skali epidemii, według oficjalnych danych do tego dnia w całym Iranie zmarło 12 osób podczas gdy według źródeł niezależnych w samym Kom zmarło 50 osób. Ta druga liczba wydaje się bardziej prawdopodobna gdyż tam gdzie wybucha zaraza prędzej czy później pochówek rosnącej ilości zmarłych staje się palącą kwestią. Wtedy pojawiają się masowe groby. 

Aby dać odpór pogłoskom rozsiewanym przez wrażą propagandę 25 lutego wiceminister zdrowia Iradż Harirtczi zwołał konferencje prasowa, która stała się przebojem wszystkich telewizji świata. Wiceminister energiczne zaprzeczał fałszywym rewelacjom na temat zarazy w Iranie kasłając przy tym i mocno sie pocąc. Co chwile wycierał twarz podawanymi usłużnie chusteczkami. Następnego dnia ogłoszono, że jest nosicielem koronawirusa i przechodzi kwarantannę. 

Jednak nie tylko Harirtczi stał sie ofiara wirusa spośród irańskich oficjeli. Okazało się, że zachorowała także Masoumeh Ebtekar, wiceprezydent kraju ds. kobiet i spraw rodzinnych. Pani ta była znana jako rzeczniczka studentów, którzy w 1979 roku zajęli ambasadę USA biorąc amerykańskich dyplomatów jako zakładników. Aby ich odbić w kwietniu 1980 roku Pentagon przeprowadził operację Orli Szpon zakończoną kompletnym fiaskiem wyniku zderzenia się helikopterów wiozących komandosów na pustymi. Akcja ta doprowadziła do przekreślenia szans Jimmy'ego Cartera na następna kadencję i wygranej Ronalda Reagana. Ponieważ jej głównym pomysłodawcą był doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa Zbigniew Brzeziński amerykańska prasa pisała o "spartolonej polskiej robocie". Zakładników zwolniono po 444 dniach już po objęciu prezydentury przez Ronalda Reagana, który niedwuznacznie dał do zrozumienia, że nie zawaha się użyć siły na dużą skalę wobec Iranu. Jak widać historia jest pełna paradoksów i nieoczekiwanych zwrotów. 

Po słynnej konferencji Harirtcziego nikt już nie miał wątpliwości, że oficjalne dane są wzięte z sufitu a państwo ayatollahów jest drugim po Chinach głównym ośrodkiem zarazy roku szczura na świecie. Sąsiedzi Iranu uszczelnili granice co prawdopodobnie i tak nic nie pomogło wziąwszy pod uwagę ogromne ilości przenikających przez nie opiatów. Jedynie w Turcji nie ma wzrostu zachorowań ale to tylko dlatego, że koronawirus został tam zakazany. 

W przeciwieństwie do rządów krajów ościennych władcy Iranu zupełnie się nie przejęli narastającą skala epidemii. Pomimo, że pierwsza informacja o zachorowań pojawiła się w irańskim internecie juz 31 stycznia władze dopiero 19 lutego poinformowały o pierwszych dwóch wypadkach zarażenia koronoawirusem zresztą w obydwu przypadkach zakończonych zgonem jeszcze tego samego dnia. Hucznie jak nigdy dotąd obchodzono 11 lutego najważniejsze święto państwowe Iranu- rocznicę islamskiej rewolucji. Radosnym obchodom towarzyszyły masowe wiece i festyny. Z kolei w parlamentarnych wyborach, które odbyły się bynajmniej nie korespondencyjnie wzięło udział ponad 40 procent uprawnionych. Zaraza jednak była faktem co zmusiło do zabrania głosu 3 marca samego Najwyższego Przywódcę Islamskiej Republiki Iranu ajatollaha Ali Chamenei, który autorytatywnie stwierdził o epidemii, że "to nie jest wielka sprawa". 

Ajatollahowie, których władza jest w Iranie właściwe dyktatorska mogli wprowadzić równie drakońskie ograniczenia tak jak to zrobili Chińczycy jednak pozwoli epidemii swobodnie się rozwijać. Komentatorzy zachodni tłumaczą to obawa przed zamieszkami i masowym buntem społecznym. To stały element większości analiz poświęconych temu krajowi, wszyscy od 1979 roku czekają aż rewolucja islamska tak jak każda inna wreszcie kompletnie zgnije. Wielokrotnie przy okazji którejś z demonstracji miało do tego dojść. W optyce Zachodu całe tamtejsze społeczeństwo uciskane przez klikę duchownych o niczym innym nie marzy jak o zachodnim stylu życia, kobiety chcą minispódniczek a mężczyźni promiskuityzmu bez sankcji. Tylko czekać aż wszyscy pogonią średniowieczny kler muzułmański i zaczną zyć w kraju zachodniej demokracji i dobrobytu. 

Niestety rzeczywistość wygląda trochę inaczej, poparcie dla aktualnych władz nawet jak kompletnie spadnie to alternatywą nie będzie demokracja w stylu zachodnim ale raczej dyktatura wojskowa może tylko trochę mniej opresyjna w sferze obyczajowej. Był nawet kandydat do takiej opcji, słynny "generał cienia" kierujący irańskimi siłami specjalnymi Kasem Sulejmani. Jego największą zasługą było decydujący udział w zniszczeniu Państwa Islamskiego dzięki czemu w światowych mediach nie pokazują już masowego podrzynania gardeł. Stało się tak dlatego, że szyici szyicki Iran jest od dawna na noże z sunnicką Arabią Saudyjską. Niestety 3 stycznia Amerykanie zlikwidowali nie wiadomo właściwe po co opromienionego sławą generała. Co ciekawe musieli dokładnie i szczegółowo wiedzieć o wszystkich ruchach Sulejmaniego a taka wiedza mogła pochodzić tylko z kierowniczych kręgów Iranu. Ajatollahowie odetchnęli z ulgą i zaczęli nawoływać swój dumny naród do świętej walki z Wielkim Szatanem za wielką wodą po czym zaatakowali rakietami amerykańską bazę starając się aby żadnemu z przebywających marines nie stała się przy tym krzywda. Tak więc reżim panujący w Iranie jest ciągle bezalternatywny mimo protestów społecznych tamtejszej ludności. No chyba, że znajdzie się znowu jakiś ambitny generał, którego Amerykanie tym razem nie zdołają w porę odstrzelic. Insz Allach. 

Przyczyna dla której ajatollahowie długo nie wprowadzali żadnych ograniczeń tkwi w słusznym przekonaniu, że ludność może się i nie zbuntuje ale i tak nic sobie nie będzie robić z zarządzeń. Gdy w końcu 16 marca zdecydowano się na zakaz dużych zgromadzeń, zamknięto meczety i zaczęto nawoływać do pozostania w domu to efekt tego był niewielki. 20 marca tłumy ludzi na ulicach hucznie świętowały Perski Nowy Rok. 

Najbardziej rozpowszechnionym wyjaśnieniem tak lawinowego rozwoju zarazy w Iranie jest indolencja tamtejszej władzy. Jest to jednak czynnik jedynie sprzyjający wzrostowi zachorowań natomiast przyczyny decydującej o takim a nie innym przebiegu epidemii musimy szukać gdzie indziej. Ciekawy wyjaśnienie tego fenomenu można znaleźć w nieocenionym "Dzienniku roku zarazy" Daniela Defoe. Narrator powieści rozmawiając z bratem o pozostaniu w Londynie używa argumentu, że i tak wszystko jest w rekach Opatrzności. Jego rozmówca opowiada mu wówczas o swoim pobycie w Turcji podczas zarazy. Ponieważ, muzułmanie wierzyli w przeznaczenie zakładając, że los każdego człowieka jest przesądzony z góry nie przejmowali się zupełnie możliwością zarażenia. Niczego nie zmieniali w swoich obyczajach kontaktując się z osobami zarażonymi czego efektem była śmierć tysięcy ludzi tygodniowo. W przeciwieństwie od nich Europejczycy unikali zarazy trzymając się na uboczu. W dalszej części powieści narrator ze zdziwieniem zauważa wśród londyńczyków fatalizm podobny do tureckiego, oddajmy mu głos: ludzie przestali się niepokoić i zachowywać ostrożność... ... z jakąś turecką wiarą w przeznaczenie twierdzili, że jeśli Bóg zechce ich uderzyć to nie ma znaczenia czy wyjdą z miast czy też w nim zostaną bo co im sądzone to ich nie minie, dlatego śmiało wchodzili wszędzie, nawet do domów i miedzy ludzi dotkniętych zarazą. ... A jaki był tego skutek? Taki sam jak w Turcji oraz innych krajach, gdzie tak właśnie postępują zarażają się i umierają setkami i tysiącami. 

Defoe pisze co prawda o Turcji ale trafnie uchwycony rys orientalnego fatalizmu pasuje raczej do dzisiejszego Iranu. Można by długo dyskutować czy fatalizm jest istotnym elementem islamu. W przypadku większości sunnickiej nie odgrywa on tak istotnej roli jak u szyickiej mniejszości gdzie jest jednym z głównych elementów doktryny. 6 zasada wiary u szyitów, której nie ma u sunnitów to "kismet"- boska predestynacja w myśl której Allach jeszcze przed stworzeniem świat postanowił kto będzie zbawiony a kto nie. Dlatego też zarówno władze jak i w większości szyickie społeczeństwo Iranu zareagowało na zarazę tak ja to opisywał Defoe. Przejawy fatalizmu, który jest szczególnie widoczny w społeczeństwie perskim możemy jednak spotkać w mniejszym lub w większym stopniu w każdej społeczności dotkniętej morowym powietrzem, głodem, ogniem i wojną. Część ludzi pod każdą szerokością geograficzna i w każdym kraju będzie reagować na zarazę tak jak Irańczycy dlatego też proponowałbym nazwać ten fenomen syndromem irańskim. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz