Tak więc za zwycięstwo zostałem nie pierwszy i nie ostatni raz w mojej karierze ukarany, na początku 1916 roku udzielono i dymisji z wojska i mogłem już tylko bezradnie się przyglądać jak gromada błaznów z generalskimi epoletami przegrywa wojnę. Zawsze ci dyletanci u władzy, z jednym z nich właśnie rozmawiałem. Piłsudski, Wódz Naczelny, kompletny dyletant naczytał się o wojnie prowadzonej prawie sto lat temu w zupełnie innych warunkach i ubrdał sobie, że jeśli chodzi o wojskowość to wszystkie rozumy pojadł. Czy on nie rozumie jak wielkie zmiany zaszły w sztuce wojennej od 1830? Dobrze, że nie obejrzał przed naszą rozmową bitwy pod Grunwaldem Matejki, jeszcze kazałby czekać na heroldów z mieczami. Ciągle powoływał się na "Pamiętnik" Prądzyńskiego. Nieudany generał, nieudanego powstania listopadowego, wszystko wiedział zawczasu, wszystko przewidział tylko głupi wodzowie naczelni nie dali mu działać tak jak chciał. Ale jak zaproponowali mu to stanowisko to odmówił. Jeszcze przed wojną w Krakowie każdy studencina chodził z tym jego pamiętnikiem, zachwytom nie było końca. Im kto miał mniejsze pojęcie o wojskowości tym bardziej był zachwycony, oto powiada wystarczyło posłuchać tego genialnego generała i szast prast w 1831 byłoby po Moskalach. Najgorsze, że gdziekolwiek sie pojawiłem zawsze znalazł się ktoś kto mnie jako oficera zasypywał pytaniami o Prądzyńskiego. Na początku zawsze tłumaczyłem, że to bzdury a wywołanie powstania listopadowego było skończonym idiotyzmem, jak można przystępować do wojny z przeciwnikiem wielokrotnie silniejszym. A skoro podejmuje się działania sprzeczne z elementarną logiką to cokolwiek sie potem zrobi jest i tak skazane na klęskę. Na co liczyli niedouczeni chłopaczkowie z tej całej szkoły podchorążych, że zwyciężą bo mieli rację? A może zastępy archaniołów spłyną z nieba i pogonią Moskali. Piłsudski i cała ta jego banda czczą ich jak świętych co nie powinno dziwić bo głupcy zawsze mają głupców za bohaterów.
Dla tego skończonego dyletanta to co dzieje się teraz to powtórka ataku Rosjan w czasie powstania listopadowego. Dla mnie jako fachowca to dokładna powtórka ofensywy z czerwca 1916, można ją było przewidzieć nawet w szczegółach ale wojną zajmowali się ci wszyscy niekompetentni von und zu, z arystokracją tak zawsze, nasz aktualny wódz to też zdaje się książę litewski, Ginajtis czy jakoś tak. W drugim roku wojny, która wywołali Anglicy i Niemcy a w która nie wiadomo po co weszła Francja, Rosja i nieboszczka monarchia Habsburgów sytuacja dla aliantów była niewesoła. Francuzi ledwo zipali po bitwie pod Verdun a Anglicy prowadzący ofensywę nad Sommą utknęli. Cała nadzieja była w Rosjanach. Generał Brusiłow zaplanował ofensywę w Galicji i zyskał poparcie Mikołaja II. Siły były wyrównane po około 40 dywizji z każdej strony ale Rosjanie po przygotowaniu artyleryjskim dali naszym dyletantom łupnia. Ich celem był Lwów tak jak dzisiaj, zresztą autorem ofensywy bolszewików jest nie kto inny jak właśnie Brusiłow, który przystał do nich. Dowódcą jednego frontu może być były kapitan armii carskiej Tuchaczewski a drugiego były pułkownik Jegorow ale coś takiego mógł zaplanować tylko prawdziwy fachowiec, sztabowiec z wieloletnią praktyka jak Brusiłow. Oczywiście jego dzisiejsi mocodawcy nie dopuścili go do bezpośredniego dowodzenia, co to to nie ale jak wygrają będzie to głównie jego zasługa. Dlaczego to robi? To chyba oczywiste, ustrój nie ma dla niego znaczenia. liczy się Rosja a jak zajmą Polskę i być może kawał Europy to obali się bolszewików i matuszka Rasieja zapanuje nad zgniłym Zachodem na wieki.
Żeby ich teraz powstrzymać po rozmowie z Bonapartem Partaczem dokładnie przeanalizowałem ich ofensywę z 1916 a więc przede wszystkim cele. Ich główny atak szedł na południe i miał na celu opanowanie Lwowa jako głównego węzła komunikacyjnego w tej części Europy. Dokładnie tak jak chce to teraz zrobić Jegorow ze swoim Południowo- Zachodnim frontem. Jest jednak jedna różnica, Dla Tuchaczewskiego głównym celem jest Warszawa, gdyby atakowali w jednym kierunku byłoby już po nas. Jedyna szansa to to, że tego nie zrobią. Gdyby Jegorow ruszył pod Warszawę to byłby koniec i żadne mądre pomysły Prądzyńskiego nic by nie dały. Skoro jednak tego nie robią to kontratak znad Wieprza może mieć sens. Dlaczego znad Wieprza? Ponieważ tylko stamtąd można wyprowadzić uderzenie. Nie da się tego zrobić na północy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz