Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 7 maja 2012

Doktryna Putina



W czasach gdy miłujący pokój Związek Radziecki trzymał pod butem „bratnie kraje socjalistyczne” pojawiło się określenie „ doktryna Breżniewa”. Nie została ona nigdy wprost zwerbalizowana przez władców Kremla ale jej założenia były dla wszystkich zainteresowanych jasne, dla Czechów i Węgrów aż do bólu. Wiadomo było, że jak któremuś z „bratnich narodów” odechce się przyjaźni z wielkim bratem to ten wyśle czołgi a Zachód jedynie wyrazi ubolewanie.
Czasy się zmieniły, imperium sowieckie jak każdy taki twór oparty na podbojach rozleciało się i wydawało się, że Rosjanie mogą stać się normalnym narodem, takim w którym ludzie chcą żyć lepiej a nie realizować imperialne mrzonki swoich władców. W latach 80-tych w rozlatującym się Sojuzie popularne były słowa piosenki Ruskije, ruskije, tiażeła sud`ba nasza, patamu sztob my silny nam nużna bieda. Na bezsens prowadzenia zaborczej polityki kosztem poziomu życiu zwykłych ludzi wskazywali nawet rosyjscy nacjonaliści tacy jak niedawno zmarły Aleksander Sołżenicyn. Uważał on, że wejście Rosji do Azji Środkowej i na Kaukaz było historycznym błędem caratu powielonym przez komunistów. Autor Archipelagu Gułag, podobnie jak jego wielki poprzednik Lew Tołstoj twierdził, że należy się stamtąd wycofać i nie trwonić sił na nieustająca wojnę z kaukaskimi narodami, której nie sposób wygrać.
Niestety wszystko wskazuje na to, że dzisiejsi władcy Rosji postanowili wejść w koleiny odwiecznie ruskiej, zaborczej polityki. Trzeba przyznać, że agresję na Gruzję przygotowano profesjonalnie według najlepszych carskich i sowieckich wzorów. Dzisiejsze wojny wygrywa się nie tylko czołgami ale przede wszystkim pijarem. Pod względem propagandowym Rosjanie rozegrali sprawę bezbłędnie twierdząc, że agresorem jest Gruzja a wojska rosyjskie nie są stroną konfliktu a jedynie rozjemcą z misją humanitarną. Fakt, że propagandowe brednie Kremla wszyscy u nas na serio analizują przypomina mi aferę z lat 80-tych gdy rosyjska łódź podwodna utknęła na mieliźnie pod Sztokholmem. Krążył wówczas dowcip, że Związek Radziecki wystosował do szwedzkiego rządu protest z powodu naruszenia wód terytorialnych sowieckiego okrętu przez Szwecję.
Cokolwiek teraz się stanie Rosjanie już wygrali, nie muszą nawet zajmować Tbilisi. Przekaz Kremla, który określiłbym jako doktrynę Putina jest jasny: odbudujemy sowieckie imperium a jak się komuś nie podoba to tym gorzej dla niego. To bardzo zły prognostyk nie tylko dla mieszkańców Kaukazu ale przede wszystkim dla samych Rosjan, jak skończą się złoża gazu to pozostanie im jedynie bieda i wybujałe ambicje.
Dla nas Polaków powinni być jasne, że skoro Rosjanie odbudują swoja pozycje na południu to będą próbowali zrobić to także na zachodzie bo taka jest logika imperialnego działania. Zasadne jest pytanie co właściwie możemy zrobić wobec agresywnej postawy Rosji. Serwilistyczna i rezygnująca z polskich interesów narodowych polityka ekipy Tuska jest wyjściem najgorszym z możliwych. Oddanie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, bezsensowne z punku widzenia ekonomii układy z Gazpromem w wyniku których staniemy się całkowicie zależni od rosyjskiego gazu to tylko niektóre z posunięć godzących w naszą racje stanu. Nic nam to nie da-przeciwnie Rosjanie staną się jeszcze bardziej bezczelni wyczuwając słabość nieudolnego rządu.
Do serwilizmu i bezsensownej polityki ustępstw media dorobiły dość wątpliwą ideologię realizmu w stosunkach z Rosją. Podobne głosy jawnych agentów Moskwy i pożytecznych idiotów pojawiły się u nas w związku z agresją na Gruzję. Nikt nie ma wątpliwości, że Saakaszwili pełni władzę w sposób bardzo odległy od standardów zachodnich. Jednak w porównaniu z Putinem to szczery demokrata. Dlatego też wszyscy ci, którzy po napaści na Gruzję rok temu powtarzali brednie rosyjskiej propagandy działają na korzyść agresora.
Realiści przestrzegający przed drażnieniem miłującego pokój wschodniego sąsiada nie są bynajmniej rusofilami jakby się to pozornie mogło wydawać. Przeciwnie nienawidzą Rosji a jej mieszkańcami bezgranicznie gardzą, przede wszystkim jednak się ich boją. Przyjmują i powtarzają niedorzeczne brednie propagandy agresora nie dlatego, że w nie wierzą ale z przekonania o konieczności takiego wyboru. Oczywiście dorabiają do tego ideologię przedstawiając się jako realiści walczący z politycznym romantyzmem mimo, że to określenie miało sens jakieś sto lat temu. Dzisiaj niestety romantyków w polityce i w innych dziedzinach jest jak na lekarstwo.
Nikt w Polsce nie ma wątpliwości co do istnienia rosyjskiej agentury wpływu. Dla wszystkich jednak sporym zaskoczeniem była liczba pożytecznych idiotów reprezentujących całe spektrum polityczne i ideowe od monarchistów do lewaków potępiających napadnięty kraj i wychwalających agresora. Dzisiaj ci same ludzie na sugestię, że za tragiczny wypadek lotniczy pod Smoleńskiem mogą odpowiadać Rosjanie dostają drgawek ze strachu. Lepiej, bezpieczniej i wygodniej jest potarzać mantrę o błędzie pilota bądź uporze prezydenta jako przyczynie katastrofy.
Co więc należy robić gdy rząd, agentura wpływu i usłużne wobec nich media zachwalają ograniczenie politycznej i gospodarczej niezależności Polski wobec Rosji. Przede wszystkim głośno krzyczeć a nuż ktoś usłyszy. Nic nam nie da jak będziemy cicho siedzieć i udawać, że wszystko gra gdyż jak słusznie mawiał Sołżenicyn bezrogi baran wilkowi najmilszy.


Czytaj także:


Wielki przełom w stosunkach z Rosją http://adamkuz.blogspot.com/2010/11/wielki-przeom-w-stosunkach-z-rosja.html


Czeczenia-ludobójstwo na oczach świata http://adamkuz.blogspot.com/2010/09/czeczenia-ludobojstwo-na-oczach-swiata.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz