W Rzepie co się
rzadko zdarza można przeczytać dwa bardzo ciekawe i wbrew pozorom
ściśle ze sobą powiązane artykuły. Maciej Kalbarczyk w swoim
artykule „Młodzi, konserwatywni i niereligijni” opisuje ciekawy
fenomen braku religijności wśród całkiem sporej grupy młodych
Polaków, których cechuje konserwatywny światopogląd.
Kalbarczyk cytuje ks.
dr hab. Janusza Węgrzeckiego z Instytutu Politologii UKSW według
którego –
Młodzi
ludzie stali się konserwatystami, ale nie przestali podlegać
procesom sekularyzacji Obecnie młodzi stają się konserwatywni,
ale pozostają niereligijni.
Ani
autor artykułu ani ksiądz doktor habilitowany nie wyjaśniają
przyczyn tego zjawisko. Aby je zrozumieć
należy sięgnąć
po wywiad z księdzem Międlarem pod wdzięcznym tytułem: Kiedyś
kolaborantom golono głowy. Cała
medialna afera z księdzem zaczęła się od poseł
Joanny Scheuring-Wielgus, która doniosła na księdza do prokuratury
w związku z jego kazaniem wygłoszonym w Katedrze Białostockiej.
Ten z kolei napisał skądinąd
słusznie o pani poseł:
Konfidentka,
zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla takich
była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa? No
i zaczęło się, przede wszystkim poszło o te brzytwę co gazownia
i otoczenie zakwalifikowało
jako
wręcz podżeganie do mordu. Nie znającym historii chciałbym
przypomnieć, że w czasie II wojny światowej paniom sprzedającym
ciało swe okupantom niemieckim golono głowy w celach
dyscyplinarnych i dydaktycznych.
Do
dyskusji włączył
się Tomasz Lis pisząc: Pytanie
do hierarchów Kościoła. Czy jesteście w stanie uciszyć tego
faszystę? Brak reakcji skompromitowałby Was. Przełożonym
księdza
ze Zgromadzenia
Księży Misjonarzy
nie
trzeba dwa razy powtarzać, jeszcze w kwietniu zabronili mu zabierać
publicznie głosu a teraz jest on zagrożony
pozbawieniem
możliwości pełnienia funkcji kapłańskich i praw przysługujących
księdzu.
Tutaj
właśnie macie państwo odpowiedź na pytanie dlaczego spora część
młodych Polaków o poglądach
konserwatywnych jest areligijna. Otóż
ich sposób
rozumowania jest bardzo prosty: po co komu Kościół, którego
kapłani w podskokach wykonują
polecenia gazowni czy takiego Lisa. Nie budzi on szacunku jako
poważna instytucja a co gorsza sam deprecjonuje
w ten sposób głoszone przez siebie nauki. Wszyscy ci wygadani
księżą, którzy w przeciwieństwie
do księdza Międlara staja na głowie aby nie nazywać rzeczy po
imieniu powinni prócz gazety wyborczej i Newsweeka czasami poczytać
Pismo Święte, można tam znaleźć rzeczy bardzo ciekawe na
przykład: niech
mowa wasza będzie tak, tak, nie, nie a co ponadto ode złego
pochodzi. Jeśli
chodzi natomiast o samego księdza Międlara to jego odejście ze
stanu duchownego na co niestety się zanosi to będzie to jego klęska
osobista ale także klęska Kościoła.
Cała
ta sprawa ma jeszcze jeden wymiar dotyczący nie tylko księży ale
nas wszystkich. Skoro za nazywanie rzeczy po imieniu
można przestać
być księdzem
to pewnie za podobny
delikt można wylecieć
z każdego
zawodu. Wystarczy powiedzieć, że ku..a jest ku..ą, konfident
konfidentem a zdrajca zdrajcą i jakiś Lis wezwie naszych
pracodawców aby ci wywalili nas na zbity pysk.
Skoro
nawet ojcowie misjonarze się go słuchają to cóż dopiero mówić
o instytucjach, które zdecydowanie nie są misyjne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz