Wszyscy z którymi rozmawiam twierdzą,
że nie mają telewizora a jeżeli już to go nie oglądają. Jeśli
o mnie chodzi to co prawda posiadam i czasami oglądam ale z
obrzydzeniem. Wczoraj jednak zasiadłem przed ekranem autentycznie
zaciekawiony bo miała być audycja o Michale Figurskim próbującym
się wykaraskać po wylewie. Jak by ktoś nie pamiętał to
przypomnę, że razem z Kubą Wojewódzkim był to specjalista od
szyderstw z katastrofy smoleńskiej. Osobiście uważam próbę
budowania przez PIS osobliwego kultu tego wydarzenia za chybioną z
punktu widzenia socjotechniki. Jednak robienie sobie jaj z poległych
jak chcą jedni czy też jak chcą drudzy ginących w tragicznym
wypadku na posterunku w służbie Rzeczypospolitej tu skończone
ku...wo.
Tym bardziej ciekaw byłem co teraz
powie jeden z wykonawców „smoleńskiego rapu”.
Akurat wiem, że bycie unieruchomionym
przez dłuższy czas, skazanym na pomoc innych a potem uczącym się
na nowo chodzić powoduje dość istotne zmiany w pojmowaniu
otaczającej nas rzeczywistości. Niestety rozczarowałem się:
Figurski owszem stwierdza, że nabrał dystansu i ubolewa nad swoją
poprzednią działalnością. Przyznaje się też do jazdy po bandzie
ale ma na myśli kpiny z ukraińskich sprzątaczek. Oczywiście nie
wymagam od Figurskiego aby posypał głowę popiołem i wielkim
głosem zaczął wychwalać PIS. Chociaż nie zdziwiłbym się gdyby
osobnik tak cyniczny jak on rzeczywiście coś takiego zrobił
zwabiony kasą na kolejny program w państwowej telewizji.
Sądziłem raczej w naiwności swojej,
że tak ekstremalne przeżycie jakim jest otarcie się o śmierć
spowoduje u Figurskiego jakieś pozytywne zmiany. Tymczasem nić z
tego. Same frazesy. Najbardziej ubawiło mnie użalanie się naszego
bohatera, który otwarcie stwierdził, że za jazdę po bandzie sporo
mu zapłacono żądając odpowiednio dużej porcji świństw.
Niestety gdy sprawa się rypła kierownictwo rozgłośni odcięło
się od smoleńskiego rapmena czemu ten do dziś nie może się
nadziwić. Przyglądałem się twarzy Figurskiego nieruchomej i z
lekka wykrzywionej co nadawało mu wyraz tępoty. Sądziłem, że to
skutek wylewu ale na wcześniejszych zdjęciach z lat młodości
widać właściwie to samo.
Ktoś może w tej chwili powiedzieć,
że jestem osobnikiem wrednym i nieczułym na cudze nieszczęście bo
czepiam się biedaka. Otóż po pierwsze jego cierpienia wcale mi nie
imponują a po drugie nieznośna maniera obnoszenia się celebrytów
z chorobami powoduje u mnie odruch wymiotny. W tak manię popadają
nawet osoby skądinąd sensowne jak na przykład znany prawicowy
publicysta, który co pewien czas przerywa swoje trwające od dwóch
umieranie na raka aby w mediach powiedzieć coś dla potomności.
Niestety wszyscy umrzemy prędzej czy później zazwyczaj po
długotrwałych cierpieniach i dlatego ktoś kto próbuje pogrywać
swoim cierpieniem nie budzi we krztyny szacunku.
Cała ta sprawa ma jeszcze jeden
ciekawy aspekt. Otóż wszyscy ci lewacy i postępowcy tak naprawdę
są zabobonni jak Murzyni z Konga zjadający albinosów. Pewnie
niejeden sobie pomyślał: Figurski szydził z ofiar katastrofy a tu
bęc i wylew. Niech się boją durnie, może jeden z drugim się
zastanowi co robi. Oczywiście nie wierze aby Opatrzność nie miała nic innego do roboty jak dołożyć jakiejś kanalii. Niestety
nieszczęścia spadają w równej mierze na łajdaków jak i na osoby
porządne. Przekonał się o tym nawet ktoś tak prawy a bogobojny
jak Hiob.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz