Niestety
informacja o wyrzuceniu dzieł Czesława Miłosza z programu
nauczania okazała się jedynie fejkiem co nie przeszkodziło
medialnej wrzawie i rytualnemu rozdzieraniu szat przez etatowe
autorytety III Rzeczpospolitej.
Miłosz
napisał w
swoim Traktacie
poetyckim
że Poezja
nie jest kwestią moralności Jak dowiódł Szenwald, lejtnant
Krasnoj Armii. Kiedy w obozach dalekiej północy W szkło zastygały
trupy stu narodów On pisał odę do Matki-Syberii. Jeden z
piękniejszych, tak jest, polskich wierszy. Niestety
co do moralności poezji miał całkowitą rację.
Wielu poetów piszących wspaniałe wiersze prowadziło niezbyt
budujący żywot a ich działalność polityczna budzi dzisiaj grozę.
Przykładów jest aż nadto dlatego ograniczę się do mojego
ulubionego autora Ezry Pounda, autor, którego wiersze nie maja sobie
równych w XX wieku równocześnie zdradził swój kraj i pod wpływem
antysemickiego obłędu przystąpił do faszystów. Próbowałem
zrozumieć jak to możliwe i nie znajduję sensownej odpowiedzi.
Lubie czytać Cantos
jednocześnie jego zaangażowanie po stronie Mussoliniego budzi we
mnie głębokie obrzydzenie.
Podobnie
rzecz się ma z Miłoszem, to genialny eseista i wybitny poeta, jego
wiersze mogą podobać się lub nie ale za sam Zniewolony
umysł Nobel
mu się należał jak mało komu. Równocześnie ktoś na czyjej
twórczości się właściwie wychowałem nienawidził Polski i
Polaków jak przysłowiowej zarazy, przykłady, które są
powszechnie znane można by spisać na wołowej skórze. Czy wobec
tego jako patriota mogę popierać oficjalną celebrę kogoś kto o
tym co dla mnie najważniejsze wyrażał się z pianą na ustach?
Oczywiście nie. Nadal będą zachwycał się wierszami Miłosza,
nadal jego eseje będą dla mnie niedościgłym wzorem klarowności i
sprawności rozumowania ale nie widzę powodu publicznego windowania
go na piedestał narodowego wieszcza bo to stanowi kpinę z nas
wszystkich.
Nic
bardziej nie ilustruje niemoralności ale i zarazem kunsztu jego
poezji jak Campo
di Fiori,
zakłamany wiersz wałkują kolejne roczniki na lekcjach polskiego.
Wiersz traktuje o spaleniu Giordana Bruna:
Tu
na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.
Kim
tak naprawdę był spalony na stosie 17 lutego 1600 roku Giordano
Bruno? Według ojca Józefa Bocheńskiego to
była prawdziwa kanalia. Podobno zaczął od tego, że brata
zakonnego utopił w Tybrze. Płaszczył się przed Kalwinem, który
go chciał według swojego zwyczaju spalić. Nabrał owego kupca
Mocenigo, który go w końcu wydał. Ale rzeczywiście okazał dużo
godności przed sądem w przeciwieństwie do Gallilieusza.
Po
odejściu z zakonu dominikanów Bruno zarabiał na życie oszukując
naiwnych bogaczy co w XVI wieku bywało niebezpieczne. Jeden z nich
liczył, że nauczy się mnemotechniki oraz
wielu innych pożytecznych rzeczy. Gdy jednak to nie nastąpiło
rozczarowany uczeń doniósł na swego nauczyciela. Śledztwo
inkwizycyjne odbywało się w sposób odległy od powszechnych
wyobrażeń. Gdyby Bruno trafił w ręce sprawiedliwości świeckiej
pod zarzutem oszustwa i morderstwa to bito by go tak długo aż
wyzionąłby ducha lub się przyznał. Proces inkwizycyjny podczas
którego przetrzymywano go w znośnych warunkach dał mu możliwość
usystematyzowania i obrony swoich twierdzeń. Ponieważ nie tylko
ludzie szlachetni i prawi mają monopol na odwagę i determinację
Bruno twardo obstawał przy swoim za co zginął.
Gdy
dzisiaj czyta się teksty Bruna zdumiewa jego wiara w magię i czary
przemieszana z wątkami zaczerpniętymi z myślicieli starożytnych i
średniowiecznych. Uważał na przykład gwiazdy za anioły
przynoszące każdemu człowiekowi Boże zwiastowanie oraz, że
ziemia posiada duszę. Oczywiście komuniści, którzy wylansowali go
na bohatera takimi drobiazgami się nie przejmowali. Jak kiepski żart
brzmi tytuł artykułu zamieszczonego przez prof. Nowickiego
w Trybunie
Ludu pt. Giordano
Bruno-nieustraszony bojownik naukowego poglądu na świat.
Podstawy
tego naukowego światopoglądu
to okultyzm i prymitywny animizm przypisujący materii inteligencję.
Według Bruna jest ona wieczna i może przybierać dowolną postać
dlatego też życie i śmierć są jedynie stanami przejściowymi.
Inną ciekawą tezą zbuntowanego dominikanina było przekonanie o
nieskończoności wszechświata w którym istnieją miriady światów
podobnych do naszego i zamieszkałych przez istoty ludzkie. Brunowi
najbardziej jednak zaszkodziła teza, że człowiek pozbywający się
wiary w Boga stanie się wszechmocny i przy pomocy paru magicznych
sztuczek równy Stwórcy. Tego niestety ojcowie inkwizytorzy
wykształceni na arystotelejskim racjonalizmie przełknąć nie
mogli. Z ich punktu widzenia była to ewidentna herezja millenaryzmu
głosząca możliwość zbudowania na ziemi Królestwa Bożego, które
jak wiadomo jest nie z tego świata. Podobne pomysły pojawiały się
przez całe średniowiecze i renesans dlatego też inkwizycja
zawzięcie zwalczała ich głosicieli. Niestety w epoce nowożytnej
uzyskali oni znaczącą przewagę.
Miłosz
pisze w swoim wierszu o
samotności ginących.
Właśnie tutaj na tym kwietnym placu uświadamiam sobie jak bardzo
to określenie pasuje do ofiar komunistycznych zbrodni w Rosji,
Chinach czy Kambodży. O holocauście wiedzą na świecie wszyscy. I
bardzo dobrze. Natomiast o zbrodniach dokonanych przez komunistów
nie mówi się nic albo macha się na nie ręką. Czy dlatego, że
ich sprawcy w przeciwieństwie do faszystów posługiwali się taka
samą retoryką jak Bruno mówiąc o nieograniczonych możliwościach
człowieka i idealnym społeczeństwie ?
Campo
di Fiori
jest jednym z piękniejszych polskich wierszy a równocześnie
amoralnym, ponieważ zwyczajne, bezczelne kłamstwo:
Wspomniałem
Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.
Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.
Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.
Nikt
z poważnych świadków powstania w getcie warszawskim nie przypomina
sobie czegoś podobnego. Pomijając kwestię czy lud warszawski
chciałby się bawić na karuzeli w podobnych okolicznościach sam
pomysł jej postawienia w pobliżu miejsca walk był technicznie nie
do zrealizowania. Oczywiście dla noblisty to żaden problem, w
końcu poezja
nie jest kwestią moralności. Jeszcze
większy sprzeciw budzi zestawienie spalenia na stosie mordercy i
szalbierza ze spaleniem Żydów w płonącym getcie. Mało kto wie,
że poglądy Bruna niczym nie różniły się od tego co sądzili o
swoich ofiarach oprawcy z SS. W jego dziele pt. Speccio
della bestia triomfante znajdziemy
zdanie jakby żywcem wyjęte z Mein
Kampf Hitlera: Żydzi
to zawsze czołgające się i zamknięte w sobie plemię
nieznośne dla innych narodów, zwierzęco je nienawidzi i jest
słusznie przez nich nienawidzone. Autorem
innego fragmentu równie dobrze mógłby być Reichsfuhrer SS
Heinrich Himmler: Żydzi
są rasą działającą na podobieństwo dżumy i cholery, rasa dla
ogółu tak niebezpieczna, że zasłużyła na wytępienie, zanim się
jeszcze zrodziła. Żydzi są wyrzutkiem ludzkości, najbardziej
zepsutym i niegodziwym narodem na świecie, o mentalności i
skłonnościach najpodlejszych i najbrudniejszych.
Niestety
uczony poeta może mieć rację pisząc, że:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz