Należałoby się zastanowić czy przywódcy powstania i ich podkomendni padli ofiarą zbiorowego patriotycznego szaleństwa czy też działali racjonalnie. Z perspektywy czasu bardzo łatwo oceniać ich decyzje i wymądrzać się, post factum każdy wie jak należało postąpić. Rozmaici durnie wszelkiej maści popisują się przy tej okazji swoim rzekomym realizmem i zdrowym rozsądkiem. Bardzo trafnie podobne dyskusje opisał biskup Krasiński w satyrze "Pijaństwo":
Idą zatem dyskursa tonem statystycznym
O miłości ojczyzny, o dobru publicznym,
O wspaniałych projektach, mężnym animuszu,
Kopiem góry dla srebra i złota w Olkuszu,
Odbieramy Inflanty i państwa multańskie,
Liczemy owe sumy neapolitańskie,
Reformujemy państwo, wojny nowe zwodzim,
Tych bijem wstępnym bojem, z tamtymi się godzim -
A butelka nieznacznie jakoś się wysusza.
Przyszła druga; a gdy nas żarliwość porusza,
Pełni pociech, że wszyscy przeciwnicy legli,
Współcześni dyskutanci nie musza nawet osuszać butelki, upijają się samym przekonaniem o swojej słuszności. Dziś do utworu biskupa warmińskiego mogliby jeszcze dopisać:
Powstanie Warszawskie łacno wygrywamy
Niemców nie atakujemy a ruskich witamy
Jednak żarty na bok, spróbujmy przyjrzeć się sytuacji polityczno-militarnej w momencie wybuchu powstania. W lipcu 1944 roku wojska niemieckie ponosiły klęski na wszystkich frontach. Na froncie wschodnim sytuacja Wehrmachtu jest katastrofalna, Grupa Armii Środek zostaje rozbita, 24 lipca Sowieci zajmują Lublin a 27 Białystok. 29 lipca zdobywają przyczółek na zachodnim brzegu Wisły w rejonie Dęblina a 1 sierpnia w rejonie Magnuszewa. Niemcy ponoszę także klęskę na froncie zachodnim, 25 lipca 1944 7 Armia zostaje okrążona pod Falaise. 10 lipca alianci lądują na Sycylii. Nie miej istotne przy podejmowaniu decyzji o wybuchu powstania są czynniki polityczne. 20 lipca doszło do nieudanego zamachu na Hitlera, 22 lipca został opublikowany napisany w Moskwie Manifest PKWN. Pod koniec lipca 1944 Rosjanie zbliżają się do Warszawy a Niemcy żądają stawienia się 100 tysięcy mężczyzn do prac przy umocnieniach, co groziło kompletną dekonspiracją struktur AK i wskazywało na niemieckie plany obrony Warszawy. W tej sytuacji decyzja o wybuchu powstania nasuwała się niejako sama. Trudno mówić, że był to wybór tragiczny, ponieważ tragizm w sensie antycznym zakładał jakiś wybór, tutaj nie było żadnej sensownej alternatywy.
Wbrew komunistycznej propagandzie, to nie dowódca powstania Bór - Komorowski był odpowiedzialny za 63 dniową gehennę miasta, ale dowodzący wojskami niemieckimi Erich von dem Bach-Żelewski oraz Konstanty Rokossowski, stojący bezczynnie na czele swojej armii po drugiej stronie Wisły (obaj z pochodzenia Polacy). Ponieważ pod adresem polskiego dowódcy padły już wszelkie możliwe zarzuty, zacytuję opinię na jego temat ze strony osoby, którą trudno podejrzewać o stronniczość. We wrześniu 1944 roku Heinrich Himmler stwierdził: Jaka szkoda, że my, Niemcy, nie mamy takich generałów Borów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz