Piłsudski napisał najpierw heroiczną sztukę o Powstaniu Styczniowym tyle tylko, że z dobrym zakończeniem a w trakcie przedstawienia okazało się, że żadne powstanie nie wybuchło. Potem napisał sztukę o odrodzeniu I Rzeczypospolitej z popiołów w dawnym kształcie z Kijowem i Witebskiem. Musiało się to skończyć spektakularna klapą i teraz autor próbuje wystawić historyczny spektakl o bohaterskiej obronie Warszawy w 1831 roku. Pytanie czemu tym razem miało to szczęśliwe zakończenie będzie mnie jeszcze długo nurtować.
Sfrustrowany autor sztuczki Błoka chciał przedstawić historię miłosną, piękną i czystą a tymczasem odgrywają ją postacie z komedii dell arte. Jeszcze przed wojną na jednym z rzymskich placów oglądałem trupę występująca w tym stylu. Ubrany na czarno, nadęty dottore, którego pseudo uczoność walczy w najlepsze z brakiem rozsądku, poniewierany przez zdradliwe kobiety i wiecznie oszukiwany przez służącego Arlekina, cwanego obwiesia przyodzianego w pstre szmaty. Piękna i zuchwała Kolombina w fantastycznym białym stroju na przemian prowokuje i odrzuca umizgi Arlekina. Jest też jego kumpel Brighella, odrażający typ w masce syfilityka uzbrojony w prawdziwy nóż. Jeżeli popatrzycie dłużej to zorientujecie się, że wszystkim kieruje Kapitan, pyszałek i samochwał a tak naprawdę skończony tchórz unikający bójek. Ich przedstawienie jest perfekcyjne tak jakby trwało nieprzerwanie od paruset lat, zmieniają się tylko aktorzy bezbłędnie wcielający się w zawsze te same postacie, wykonujące identyczne od XVI wieku gesty i gagi.
Podobnie dzieje się na spektaklu teatralnym zwanym wojną. Aktorzy- żołnierze mają do odegrania od zarania dziejów te same skonwencjonalizowane jak w dell arte role: żołnierza-bohatera, tchórza, samochwała, tułacza. Żołnierza na którego w domu czeka wierna Penelopa lub uzbrojona w nóż Klitajmestra z kochankiem. Opisywane przez Homera przygody herosów stały się dzięki umasowieniu wojny udziałem milionów. Rola żołnierza to jednak zawsze rola poważna niezależnie od tego czy akcja spektaklu rozgrywa sie na Podkarpaciu czy na Sycylii jak w "Rycerskości wieśniaczej" Mascagniego. Ilu z tych żołnierzy po powrocie do domu podobnie jak Turiddu dowie sie, że jego narzeczona wyszła za mąż za woźnicę? Z kolei nam cywilom przypadają z reguły role komiczne mimo, że targają nami wściekłość i rozpacz jak pajacem w operze Leoncavallo.
Aktorzy grający w spektaklu zwanym wojną nie wiedzą jakie role im przypadną, ponieważ one istnieją od stuleci i cierpliwie czekają na odtwórców. Komuś odważnemu w pierwszym akcie w ostatnim może przypaść rola tchórza i odwrotnie: ktoś po kim nikt by tego się nie spodziewał w finale okazuje się być herosem. Wstając rano wychodzimy na deski sceniczne aby wejść w dawno temu napisane role. Pomiędzy wojną a teatrem jest tylko jedna ale za to istotna różnica. W krotochwili Błoka pajac zostaje uderzony drewnianym mieczem na skutek czego ze zranionej głowy wycieka mu sok żurawinowy. Ranny przeraźliwie krzyczy: ratunku! Wycieka mi sok żurawinowy. Na wojnie ranni też krzyczą przeraźliwie ale wycieka z nich prawdziwa krew.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz