Już po bitwie, jestem śmiertelnie zmęczony a myśli tłuką mi się po głowie. Próbuję sobie to wszystko jakoś poukładać. Dziwne, wojna trwa właściwie nieprzerwanie od 1914 a dla mnie to był najpiękniejszy okres życia. Urodziłem się w małym mazowieckim miasteczku jakich wiele. W domu nie było biedy chociaż mam jeszcze dwójkę rodzeństwa i nie przelewało się nam. Tak jak inni uczęszczałem do szkoły, najpierw bałem się panującego tam rygoru ale potem przywykłem. Spotykałem kolegów, zawsze działo się coś ciekawego i można się było z czegoś pośmiać. Nauczyciele byli różni, jedni dziwacy, inni przesadnie pedantyczni i surowi a jeszcze inni całkiem fajni.
Lubiłem zwłaszcza zajęcia z panem Witaszyńskim, był to już starszy człowiek pasjonujący się historią naszego miasta. Opowiadał nam jak piękne i bogate było ono w czasach Rzeczpospolitej. Ludziom żyło się tu wtedy bardzo dobrze, najwięcej zarabiano na hodowanych w okolicy wołach, które spędzane na targ wędrowały potem hen daleko aż do Niemiec. Wzbogaceni mieszkańcy wybudowali szereg wspaniałych domów i ufundowali ogromny klasztor. A potem spadły wszelkie nieszczęścia: Szwedzi wycofując się po potopie wysadzili w powietrze zamek, zrabowali klasztor i spalili miejscowość. Polacy mieli dość swojego króla Jana Kazimierza i postanowili go wymienić na władcę ze Szwecji. Najwidoczniej chcieli mieć jeszcze lepiej a wyszło jak najgorzej bo Szwedzi zaczęli rabować co popadnie jak nie przymierzając Niemcy po wkroczeniu. Miasto po tym się już nie podniosło a Szwedzi pojawili się jeszcze raz w czasie wojny północnej na początku XVIII wieku niszcząc to co pozostało jeszcze po wizycie wojsk saskich. Skala zniszczeń była ogromna a do tego wojska rosyjskie, które panoszyły się w formalnie niepodległym kraju przywlokły jakąś zarazę dziesiątkującą mieszkańców. Po klęsce insurekcji kościuszkowskiej miasto znalazło się w Rosji czego jego mieszkańcy oraz okoliczni chłopi specjalnie nie odczuli. Do czasu oczywiście gdy zaczęły się zdzierstwa ruskich czynowników a do carskiej armii brano na 25 lat. Kacapska władza skończyła się dopiero w lipcu 1915 roku gdy wkroczyli Niemcy chociaż nikogo to tak naprawdę nie ucieszyło. Jak by tego wszystkiego było mało na początku XIX wieku wybuchł pożar, który doszczętnie strawił wszystko. Miasto odbudowało się ale był to już tylko smętny cień dawnej przeszłości. Pan Witaszyński twierdził, że ludziom może się dobrze powodzić tylko w niepodległym kraju a jak rządzą obcy to tylko rabują i dlatego Polska musi się wybić niepodległość bo inaczej zawsze tu będzie tylko nędza z bidą. Niestety większość Polaków tego po prostu nie rozumie a jedyna szansa jest w młodych, których jeszcze nie ogarnęły powszechne zwątpienie i marazm. A tymczasem skoro już kiedyś byliśmy ogromnym, silnym i bogatym państwem do którego za chlebem przyjeżdżali przybysze z całej Europy to dlaczego nie moglibyśmy być takim krajem znowu, byleby tylko nie upadać na duchu. Tak nam tłumaczył pan Witaszyński a ja słuchałem tego z ogromnym zainteresowaniem bo było to coś zupełnie innego niż to co słyszałem w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz