Akcja legendy o księżnej Dianie i małym paziu spisanej przez Leandre Vaillata rozgrywa się w jednym z najpiękniejszych zakątków Sabaudii- a jest to kraina niezwykle bogata w fantastyczne widoki. W Lovagny, jakieś 10 kilometrów od Annecy, w pobliżu zamku Montrottier znajduje się gardziel rzeki Fier ( Gorges du Fier)- malowniczy kanion wyżłobiony w wyniku stopienia się lodowca 20 tysięcy lat temu. Procesy geologiczne pod wieloma przypominają zjawiska zachodzące w społecznościach ludzkich. Odwieczne, skute lodem struktury wydają się nienaruszalne gdy nagle z hukiem pękają niszcząc wszystko wokół. Takie gwałtowne katastrofy momentalnie zmieniają krajobraz zarówno geologiczny jaki i społeczny. Ogromne masy wody będące pozostałością zlodowacenia bez trudu przebiły się przez żwir zalegający kiedyś Sabaudię. Dopiero w okolicy dzisiejszego Lovagny woda natrafiła na litą skałę i nie mając innego ujścia przez tysiące lat wydrążyła fantastyczną „gardziel”.
W 1869 roku na lewej ścianie kanionu, wybudowano 300 metrową galerię, która dla Francuzów jest miejscem obowiązkowych wycieczek. Przechodzimy wąskim pomostem zawieszonym wewnątrz skalnego korytarza. Pomimo upału na zewnątrz miejsce jest zacienione, ponieważ drzewa i krzewy rosnące na szczycie ścian gardzieli łączą się z sobą, na niektórych odcinkach panuje wręcz półmrok. Trudno porównać do czegokolwiek kształt skalistych ścian wyżłobionych przez wodę, jedyne skojarzenie, które mi się nasuwa ze względu na ich organiczną fakturę to wnętrze brzucha mitycznego Lewiatana. W takich miejscach szczególnie odczuwa się własną znikomość wobec potęgi żywiołów przyrody. Dzisiaj rzeka Fier toczy swoje wody około 30 metrów poniżej pomostu, chociaż słyszałem, że jak popada deszcz leniwy potok błyskawicznie zamienia się w rwącą rzekę, która niekiedy zalewa przejście.
Po wyjściu z galerii można podziwiać wodospad, ostańce jakby żywcem wzięte z obrazów surrealistów oraz zawieszony wysoko na skałach most. To właśnie miejsce związane z legendą. Otóż dawno, dawno temu żył sobie książę, który ożenił się z piękna Dianą. Książę jak to typowy feudał zajmował się głównie tłumieniem buntów chłopskich, łowami, biesiadami oraz wykorzystywaniem ius primae noctum w stosunku do co nadobniejszych wieśniaczek. Dla znudzonej do niemożliwości księżnej jedyną rozrywka było towarzystwo pazia, który pięknie na lutni grywał. Oczywiście łączyło ich uczucie jedynie platoniczne. Wszystko zmieniło się jednak za sprawą mieszkającego w okolicy rycerza, ten wynudzony podobnie jak piękna Diana szybko nawiązał z nią stosunki nie tylko platoniczne. Doprowadziło to do rozpaczy pazia, który postanowił radykalnie rozwiązać całą tę godną pożałowania sytuację. Zaczaił się w miejscu schadzki kochanków i gdy rycerz chciał przeskoczyć konno na drugi brzeg rzeki Fier uchwycił się końskiego ogona aby razem z rywalem runąć w przepaść. Rycerz jednak nie w ciemię bity błyskawicznie odciął obciążenie i znalazł się na drugim brzegu. Nieszczęsny lutnista roztrzaskał się o skały, jedną z nich-szczególnie malowniczą lud miejscowy nazwał grobem małego pazia. Ponieważ historii tej nie wymyślono w Hollywood toteż nie ma w niej happy endu. Zamknięta w wieży piękna Diana wkrótce zmarła z tęsknoty. Dzielny rycerz wyjechał w świat w poszukiwaniu wojen i znudzonych księżniczek. Tylko książę nadal zajmował się polowaniami i rozpustą.
Oczywiście dzisiaj cała historia wyglądała by inaczej. Znudzona Diana sypiałaby z paziem, rycerzem i setkami dworzan informując równocześnie tłumy trubadurów o wiarołomstwie małżonka. Najemni pieśniarze zrobiliby by z niego gbura i durnia, tak aby całe królestwo było po stronie księżnej, której alkowianymi wyczynami zachwycałyby się wszystkie dziewki. A gdy kareta księżnej prowadzona przez pijanego stangreta rozbiłaby się o przydrożne drzewo zdemoralizowany motłoch oszalałby na jej punkcie. Zaczęto by rozwijać wręcz religijny kult jej osoby a miejsce wypadku stałoby się centrum pielgrzymek. Cóż jakie czasy, takie legendy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz