Gdy wróciłem wszyscy już spali snem wyczerpanego żołnierza. Jestem tak samo zmęczony jak i oni ale wiem, że nie zasnę. Dlatego znowu modlę się do Ciebie sam w samotności. Ciemność. Widać w niej wyraźnie tylko niebo z gwiazdami. Wreszcie zapadła a noc po całym dniu marszu. Ciemność wokół mnie i ciemność w mojej duszy. W tym co mnie otacza nie znajduję żadnej pociechy tylko utrapienie i przerażenie. Nie znajduję także pocieszenia w modlitwie na której nie potrafię się skupić. Pan Jezus przed aresztowaniem powiedział: "Smutna jest moja dusza aż do śmierci" a przed śmiercią zawołał "Boże, mój Boże, dlaczegoś mnie opuścił". Nie potrafię zrobić niczego innego jak tylko to powtarzać to za nim. Nie potrafię wzbudzić w sobie żadnych wzniosłych myśli, odczuwam tylko oschłość i zobojętnienie. Teraz doskonale rozumiem co odczuwają dusze w czyśćcu: łakną ponad wszystko Twojej obecności a nie jest im to dane. Na nic tu modlitwa rozumowa, pozostaje jedynie wyobraźnia tak ja nauczał tego święty Ignacy. Zawsze lubiłem lekturę jego "Ćwiczeń duchowych". Radził aby czytawszy fragment Ewangelii niczego nie rozważać swoim słabym umysłem ale raczej cofnąć się mocą wyobraźni 2 tysiące lat i przedstawić sobie szczegółowo konkretną scenę z Ewangelii. W tej ciemności próbuję wyobrazić sobie zapyloną drogę wśród pól Galilei. Oto idzie nasz Pan Jezus Chrystus a za nim dwunastu apostołów. Idą już tak od rana, w pełnym słońcu, w zakurzonych szatach. Są zmęczeni drogą i spragnieni, koło południa docierają na wzgórze z niewielka synagogą. Modlą się a ich nauczyciel łamie i rozdaje im ostanie kawałki chleba po czym ruszają dalej. Po jakiejś godzinie marszu wśród pól widzą wioskę ale omijają ją, to wieś podobnie jak cała okolica chananejska i jedyne na co mogą w niej liczyć to w najlepszym wypadku obelgi. Gdy już ominęli wieś i wrócili na drogę posłyszeli wołanie biegnącej za nimi kobiety. Przyspieszyli kroku sądząc, że Chananejka wyszła na drogę aby im złorzeczyć. Ale to nie były obelgi tylko błaganie o pomoc. -Zmiłuj się nade mną Panie, Synu Dawida, moją córkę szatan okrutnie męczy, wołała kobieta. Nauczyciel nie zwracał na to uwagi i szedł dalej. Kobieta jednak nie przestawała prosić. Wtedy apostołowie widząc, że natrętka idzie ciągle za nimi poprosili Nauczyciela aby ją odprawił. Pan Jezus odwrócił się do kobiety i powiedział: zostałem posłany tylko do zaginionych owiec domu Izraelowego. Ta pokłoniła mu się wtedy mówiąc "Panie poratuj mnie". A on jej odpowiedział "niedobrze jest zabierać chleb dzieciom i rzucać go szczeniętom". Ona jednak odparła: "Tak Panie ale i szczenięta żywią sie okruchami ze stołu pańskiego". Wtedy Pan Jezus jej odpowiedział: "O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!" Od tej chwili jej córka była zdrowa. Kobieta wróciła do wioski a oni dalej szli polną drogą. Będę szedł za Nauczycielem i jego uczniami. Będę szedł za nimi. Będę szedł. Wołając.
wtorek, 27 lipca 2021
Fragmenty nieopublikowanej powieści "Sierpień". Rozdział 6. Ksiądz Skorupka (4)
Gdy wróciłem wszyscy już spali snem wyczerpanego żołnierza. Jestem tak samo zmęczony jak i oni ale wiem, że nie zasnę. Dlatego znowu modlę się do Ciebie sam w samotności. Ciemność. Widać w niej wyraźnie tylko niebo z gwiazdami. Wreszcie zapadła a noc po całym dniu marszu. Ciemność wokół mnie i ciemność w mojej duszy. W tym co mnie otacza nie znajduję żadnej pociechy tylko utrapienie i przerażenie. Nie znajduję także pocieszenia w modlitwie na której nie potrafię się skupić. Pan Jezus przed aresztowaniem powiedział: "Smutna jest moja dusza aż do śmierci" a przed śmiercią zawołał "Boże, mój Boże, dlaczegoś mnie opuścił". Nie potrafię zrobić niczego innego jak tylko to powtarzać to za nim. Nie potrafię wzbudzić w sobie żadnych wzniosłych myśli, odczuwam tylko oschłość i zobojętnienie. Teraz doskonale rozumiem co odczuwają dusze w czyśćcu: łakną ponad wszystko Twojej obecności a nie jest im to dane. Na nic tu modlitwa rozumowa, pozostaje jedynie wyobraźnia tak ja nauczał tego święty Ignacy. Zawsze lubiłem lekturę jego "Ćwiczeń duchowych". Radził aby czytawszy fragment Ewangelii niczego nie rozważać swoim słabym umysłem ale raczej cofnąć się mocą wyobraźni 2 tysiące lat i przedstawić sobie szczegółowo konkretną scenę z Ewangelii. W tej ciemności próbuję wyobrazić sobie zapyloną drogę wśród pól Galilei. Oto idzie nasz Pan Jezus Chrystus a za nim dwunastu apostołów. Idą już tak od rana, w pełnym słońcu, w zakurzonych szatach. Są zmęczeni drogą i spragnieni, koło południa docierają na wzgórze z niewielka synagogą. Modlą się a ich nauczyciel łamie i rozdaje im ostanie kawałki chleba po czym ruszają dalej. Po jakiejś godzinie marszu wśród pól widzą wioskę ale omijają ją, to wieś podobnie jak cała okolica chananejska i jedyne na co mogą w niej liczyć to w najlepszym wypadku obelgi. Gdy już ominęli wieś i wrócili na drogę posłyszeli wołanie biegnącej za nimi kobiety. Przyspieszyli kroku sądząc, że Chananejka wyszła na drogę aby im złorzeczyć. Ale to nie były obelgi tylko błaganie o pomoc. -Zmiłuj się nade mną Panie, Synu Dawida, moją córkę szatan okrutnie męczy, wołała kobieta. Nauczyciel nie zwracał na to uwagi i szedł dalej. Kobieta jednak nie przestawała prosić. Wtedy apostołowie widząc, że natrętka idzie ciągle za nimi poprosili Nauczyciela aby ją odprawił. Pan Jezus odwrócił się do kobiety i powiedział: zostałem posłany tylko do zaginionych owiec domu Izraelowego. Ta pokłoniła mu się wtedy mówiąc "Panie poratuj mnie". A on jej odpowiedział "niedobrze jest zabierać chleb dzieciom i rzucać go szczeniętom". Ona jednak odparła: "Tak Panie ale i szczenięta żywią sie okruchami ze stołu pańskiego". Wtedy Pan Jezus jej odpowiedział: "O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!" Od tej chwili jej córka była zdrowa. Kobieta wróciła do wioski a oni dalej szli polną drogą. Będę szedł za Nauczycielem i jego uczniami. Będę szedł za nimi. Będę szedł. Wołając.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz