
Co
pewien czas ukazuje się kolejna zmanipulowana, rzekomo
rewelacyjna wiadomość. Przypomnę te najbardziej
spektakularne. Parę lat temu NASA ogłosiła, że teleskop
kosmiczny Kepler umożliwił odkrycie planety łudząco podobnej do
Ziemi a znajdującej się bagatela 1400 lat świetlnych od nas. Ma
ona swoje Słońce położone od planety w podobnej odległości co
nasze a rok tam trwa 385 dni. Z kolei znany
pseudonaukowiec Ragbir Bhathal ogłosił, że niedawno odkryta
planeta Gliese 581g na której warunki są ponoć zbliżone
do ziemskich emituje dziwne impulsy świetlne. Media wypisujące
dotąd brednie o globalnym ociepleniu ochoczo podchwyciły ten
idiotyzm i dawaj go kolportować.
Ostatnia
rewelacja przebiła jednak wszystkie poprzednie. Według NASA i
Europejskiego Obserwatorium Południowego ESO 40 lat świetlnych od
Ziemi znajduje się układ aż siedmiu planet. Oczywiście są one
„zaskakująco podobne do Ziemi” jak nie omieszkał stwierdzić
Michael Gillon, tytułmajec wyższy z Uniwersytetu z Liege. Warunki
są tam fantastyczne bo tamtejsze Słońce świeci słabiej niż
nasze o oczywiście na 7 planetach musi się znajdować woda w stanie
ciekłym. I tyle rewelacji. Reszta niestety nie jest milczeniem ale
radosną twórczością niedouczonych pismaków na co dzień
zajmujących się globalnym ociepleniem, genderem , multi-kulti czy
inna pseudonaukową bzdurą.
Zazwyczaj
informacje o odkryciu następnej kopii Ziemi przeplatają się z
rewelacjami o odkryciu gdzieś tam śród gwiezdnych głusz
substancji niezbędnych do powstania życia. Niedawno New Scientist
podał, że dzięki misji Stardust odkryto aminokwasy na komecie. Po
pierwsze ich obecność wcale nie potwierdza teorii panspermii,
według której życie powstało poza Ziemią. To są po prostu
związki chemiczne. Równie dobrze można by twierdzić, że
organizmy żywe znajdują się poza Ziemią, ponieważ w kometach
odkryto wodę. Po drugie, nawet gdyby jednak hipoteza panspermii
okazała się słuszna, to w żaden sposób nie unieważnia ona
przekazu biblijnego. Chyba, że ktoś jest tak prymitywny, jak znana
artystka śpiewająca bez majtek, która nabrała wątpliwości, bo w
Biblii nie było nic o dinozaurach. O silikonowych cyckach mogących
spowodować pęknięcie kręgosłupa też tam nic nie ma.
Teza
o istnieniu życia poza Ziemią nie ma charakteru naukowego i jest to
jedynie hipoteza, na którą jak na razie nie ma żadnych dowodów.
Kolejne rewelacje o odkryciu w Kosmosie wody czy związków
chemicznych węgla niczego nie potwierdzają. W nauce obowiązuje
„brzytwa Ockhama”, w myśl której nie należy mnożyć bytów
ponad konieczność, czyli mówiąc po ludzku należy zawsze stosować
najprostsze wyjaśnienie. Wydawanie astronomicznych sum pieniędzy po
to, aby udowodnić tezę tak wątpliwą jak istnienie życia poza
Ziemią to czysty absurd. Urzędasy z NASA czy OSE aby uzasadnić
miliardy dolarów wyrzucone w błoto, między innymi na nieudaną
misje Stardusta, karmią opinię publiczną pseudonaukowymi bzdurami
niewartymi poważnej dyskusji.
Wydawać
by się mogło, że skoro wszechświat jest nieskończony to z samego
rachunku prawdopodobieństwa powinno wynikać istnienie życia na
którejś z planet podobnych do Ziemi. Zauważył to już w XVI wieku
Giordano Bruno. Tymczasem wszelkie próby ich odkrycia zakończyły
się fiaskiem, mimo nieprawdopodobnych pieniędzy włożonych w całą
imprezę. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że jesteśmy sami we
Wszechświecie, którego ogromu nie jesteśmy w stanie ogarnąć ani
rozumem, ani wyobraźnią. Bardzo trafnie określił to Błażej
Paskal pisząc, że wiekuista
cisza tych nieskończonych przestrzeni przeraża mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz