Pewnemu
gościowi tak odbiło, że zaczła nosić damskie fatałszki i
rozpuszczać wieści jakoby kazał lekarzom zamienić sobie jedne
narządy na drugie. Być może nieopatrznie uwierzył w stare ludowe
porzekadło, że dłużej dołka niż kołka. Styliści nie takie
sztuki potrafią. Finalnie wyszło coś takiego przy czym bohater
powieści Mary Shelley to przystojniak. Efektem pracy specjalistów
jest koszmarny osobnik (on? ona? to?) na którego normalny człowiek
nie można patrzeć bez odruchowego obrzydzenia gdyż wygląda jak
postawny facet źle przebrany za kobietę. Przekaziory nie szczędzą
nam zdjęć naszej bohaterki/bohatera na których możemy podziwiać
kapitalne zestawienie topornej mordy w figlarnych okularkach i
ogromnych łapsk boksera wagi ciężkiej z koktailową sukienką oraz
butami na wysokim obcasie. Ahoj doktorze Frankenstein! został pan
pobity na głowę chociaż wydawało się, ze po pańskich
osiągnięciach już nic gorszego nie da się stworzyć.
Dla
lewaków to jednak plus gdyż są oni fanatycznymi wrogami
wszystkiego co normalne i naturalne a więc moralności, rodziny,
patriotyzmu i własności. W cenie mają natomiast wszystko co
anormalne, chore i wynaturzone. O osobniku/osobniczce
budzącym/budzącej samym swoim wyglądem mdłości nikt nawet nie
odważył się źle napisać gdyż zaraz zostanie zakrzyczany jako
wróg tolerancji i możliwości wyboru płci. W końcu jednak
sprawa się rypła, okazało się, ż rzekoma
transeksualistka/transeksualista po godzinach pracy pędzi normalny
żywot w męskich łachach i z o zgrozo heteroseksualną kobietą.
Nie powinno to nikogo dziwić gdyż już dawno Andrzej Rosiewicz
śpiewał, że coraz więcej przebierańców i coraz trudniej o
oryginał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz