Po wystąpieniu
Jarosława Kaczyńskiego żądającego nowych wyborów i audytu
pojawiły się głosy na prawicy, że PIS nic na tym nie ugra bo
ewentualna dogrywka może dać jedynie gorszy wynik. Pierwszy taka
tezę sformułował bodajże Piotr Zaremba w Potylicy. Trudno z tym
się zgodzić. Zacznijmy od samego zwycięstwa, które moim zdaniem
jest efektem dyskretnego wycofania się PISu z problematyki
ukraińskiej. Pisałem już o tym wielokrotnie, że popieranie
banderowców jako patriotów walczących z Rosją (podczas gdy w
rzeczywistości są jej agentami umożliwiającymi Putinowi
realizację pochłonięcia Ukrainy) jest ciężkim idiotyzmem
odstręczającym od PISu jego najbardziej zagorzałych zwolenników
dla których pamięć historyczna coś jeszcze znaczy. Wystarczyło
nie wyskakiwać za często z tą Ukraina i efekt od razu widać.
Gdyby tak jeszcze główne ugrupowanie opozycyjne zdecydowało się
prowadzić racjonalną politykę w tej sprawie....
Trzeba jednak
przyznać, że wygrana w wyborach samorządowych nie jest aż tak
rewelacyjna i miażdżąca aby dla niej zrezygnować z rozbicia a
przynajmniej osłabienia rządzącego systemu w sytuacji gdy okazja
sam pcha się w ręce. Przypomina to trochę sytuację w której
uczciwy gracz siada do partyjki z banda szulerów a ci na początek
dają mu trochę wygrać. Dlatego też prezes Kaczyński ma całkowitą
rację stawiając na rozgrywkę z twórcami całego tego bałaganu.
W swoim artykule Zaremba martwi się, że opozycja może znów zostać
wyrolowana. To bardzo prawdopodobne, jeśli jednak nie zrobi nic
pozwalając systemowi na kolejne wałki to przegra na pewno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz