Przydział otrzymałem, zostałem dowódcą oddziałów bolszewickich nad środkową Wołga. Stan wojska fatalny a na dobitkę mój bezpośredni przełożony, komandarm Murawiow, dawny pułkownik okazał się zwykłym awanturnikiem pozbawionym jakichkolwiek zdolności dowódczych. Jak by tego jeszcze było mało nie bolszewik a eserowiec. Gdy jego towarzysze partyjni podnieśli bunt znowu poczułem niepokój, dokładnie taki sam jak teraz. Gdy Murawiow postanowił pomóc swoim socjal- rewolucjonistom, którzy pokłócili się z bolszewikami nawet nie próbowałem stawiać oporu podczas aresztowania. Później po opanowaniu buntu mieli o to do mnie pretensje właśnie bolszewicy, tak jakby moim obowiązkiem było dać się za nich bezsensownie zabić. Na szczęście nie rozstrzelali mnie ani eserowcy ani bolszewicy a Lenin skierował mnie do walki z kontrrewolucją w Symbirsku. Gdy tylko zdobyłem jego rodzinne miasto wysłałem do niego depeszę. Lenin kurujący się po postrzeleniu przez Fanny Kapłan w sierpniu 1918 odpowiedział mi: Wzięcie Symbirska, miasta mojego urodzenia, to najlepszy, najbardziej kojący opatrunek na moje rany. A potem walczyłem z Kołczakiem na Syberii i Denikinem na Kaukazie. Obaj świetni oficerowie i utalentowani dowódcy, zebrali całkiem sporo wojska i jeszcze mieli wsparcie Ententy a jednak musieli w końcu przegrać. Powód był prosty, mieli żołnierzy, sprzęt i pieniądze ale nie mieli idei takiej jak bolszewicy: zapowiadającej przewrócenie świata do góry nogami a równocześnie prostej do zrozumienia. Po co ktoś miałby popierać Kołczaka z przekonań zdaje się umiarkowanego socjalistę skoro bolszewizm oferował to samo tylko w bardziej radykalnej wersji. A jaki sens miałaby walka w oddziałach Denikina za powrót cara ojczulka na tron. Kołczaka zdradzili jego sojusznicy z korpusu Czechosłowackiego, przed śmiercią zdążył jeszcze wskazać Denikina jako swojego następcę. Ten poczynał sobie całkiem dobrze i wkrótce szykował się do zdobycia Moskwy ale nie pomogli mu Polacy. Tylko, że właściwie dlaczego mieliby to robić, skoro ich kontrahent twardo stał na stanowisku jedynej i niepodzielnej Rosji od Władywostoku do Kalisza. Nawet gdyby się z nim dogadali to nic by im to nie dało, tyle tylko, że teraz to zamiast mnie Denikin szykowałby się do szturmu na Warszawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz