Zdumiewa
mnie powszechnie panująca atmosfera beztroski wobec zagrożeń
jakie niesie dla nas rosyjska agresja na Ukrainie. W nocnych rodaków
rozmowach na ten temat wszyscy niby to rozumieją, kiwają głowami
ale zaraz dodają, że Ukraina to postsowiecka dzicz a my przecież
jesteśmy w NATO, które nie pozwoli nas skrzywdzić i opracowało
już szczegółowe plany obrony Polski w przypadku napaści.
Tymczasem poczynania paktu powinny skłaniać nas do refleksji na
temat zdolności obronnych organizacji w której dzisiaj jest więcej
orkiestrantów niż komandosów.
Przypomnę chociażby masakrę w Srebrenicy za którą odpowiadają nie tylko bezpośredni sprawcy, podwładni generała Ratko Mladica. Nie doszłoby do niej gdyby nie postawa natowskich „żołnierzy”. Gdy wybuchły walki ogłoszono muzułmańską enklawę „strefą bezpieczeństwa” do której zaczęli ściągać zagrożeni cywile z całej Bośni. Ludzie zaufali tym zapewnieniom ponieważ stacjonował tam batalion holenderskich żołnierzy. Ci jednak wycofali się bez walki pozostawiając cywili na pastwę oprawców Mladica. Sprawa stała się głośna, upadł nawet holenderski rząd co dla 8 tysięcy zamordowanych i tak nie miało już znaczenia.
W przypadku napaści na Polskę NATO nie ma żadnych planów a nasza obecność a pakcie nikogo do niczego nie obliguje. Nietrudno przewidzieć, że zbiorą się wtedy ważne gremia i będą tak długo obradować aż problem się sam rozwiąże i porządek zapanuje w Warszawie. Natomiast jeśli ktoś uważa, że Niemcy będą dzielnie walczyli o Białystok czy Suwałki to ma chyba nie po kolei klepki w głowie.
Przypomnę chociażby masakrę w Srebrenicy za którą odpowiadają nie tylko bezpośredni sprawcy, podwładni generała Ratko Mladica. Nie doszłoby do niej gdyby nie postawa natowskich „żołnierzy”. Gdy wybuchły walki ogłoszono muzułmańską enklawę „strefą bezpieczeństwa” do której zaczęli ściągać zagrożeni cywile z całej Bośni. Ludzie zaufali tym zapewnieniom ponieważ stacjonował tam batalion holenderskich żołnierzy. Ci jednak wycofali się bez walki pozostawiając cywili na pastwę oprawców Mladica. Sprawa stała się głośna, upadł nawet holenderski rząd co dla 8 tysięcy zamordowanych i tak nie miało już znaczenia.
W przypadku napaści na Polskę NATO nie ma żadnych planów a nasza obecność a pakcie nikogo do niczego nie obliguje. Nietrudno przewidzieć, że zbiorą się wtedy ważne gremia i będą tak długo obradować aż problem się sam rozwiąże i porządek zapanuje w Warszawie. Natomiast jeśli ktoś uważa, że Niemcy będą dzielnie walczyli o Białystok czy Suwałki to ma chyba nie po kolei klepki w głowie.
Jeżeli
ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości w tej sprawie to
powinien się ich pozbyć na wieść o mianowaniu Jenasa
Stoltenberga sekretarzem generalny NATO. Według Wall
Street Journal Pod
koniec lat 80-tych i na początku lat 90-tych,
kiedy Stoltenberg był dobrze zapowiadającym się politykiem
norweskiej Partii Pracy, utrzymywał kontakty z oficerem KGB.
Sowieckie służby nadały mu kryptonim „Stiekłow” i
założyły mu teczkę personalną.
Z
kolei europejskie
merdia są pełne zachwytów i rozpisują się o jego charyzmie i
cierniowej drodze jaką przebył od lewackiego aktywisty wybijającego
szyby w ambasadzie amerykańskiej do stanowiska premiera Norwegii.
Autorzy podobnych komentarzy (możemy je znaleźć także w
Wyborczej i Polityce) nie znają reguły Georga Orwella, że kto się
raz sk..wi ten już k..wą pozostanie. Zasada ta szczególnie odnosi
się do współpracowników bojowników o światowy pokój z
Łubianki.
Dla
jasności odrzucam tezę o całkowitej nieprzydatności NATO uważam
jednak, że w zaistniałej sytuacji musimy stworzyć zarówno siły
operacyjne jak i obronę terytorialną mogącą spowodować
nieopłacalność ewentualnego ataku na Polskę. Jeżeli tego nie
zrobimy to w chwili próby pozostanie nam czekać aż stary agent
Kremla wyśle nam na pomoc grupę holenderskich błaznów przebranych
za komandosów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz