Szukaj na tym blogu

środa, 1 kwietnia 2020

Zaraza roku szczura (7) O ostatnich słowach reżysera Czanga Kai





"Byłem naprawdę zszokowany tym widokiem; prawie mnie to przytłoczyło, odszedłem z ciężkim sercem i myślami, których nie potrafię nawet opisać" stwierdza narrator "Dziennika roku zarazy" Daniela Defoe po obejrzeniu masowego pochówku ofiar dżumy. Następnie idzie do karczmy aby się pokrzepić. Moja reakcja po obejrzeniu zdjęć i przeczytaniu relacji z prowincji Wuhan była identyczna. Ta niemożność opisania ogromu tragedii przy pomocy dotychczas stosowanych w literaturze środków stylistycznych musiała być podstawowym problemem dla autora "Robinsona Cruzoe". Rozwiązaniem okazała się narracja zdystansowana emocjonalnie w stosunku do opisywanego świata. Stwierdzenia narratora typu "I was indeed shocked" należą do rzadkości i są wyjątkami potwierdzającymi regułę. Krążąc po umierającym Londynie spotyka on różnych ludzi, niekiedy nawet przejmuje się ich losem ale cały czas cechuje go daleko idący dystans i chłód emocjonalny. "Dziennik" jest lekturą szokującą ale ten efekt autor osiąga jedynie przez suchy opis i przytaczanie danych statystycznych co świadczy o jego wyjątkowym kunszcie pisarskim.
Defoe zastrzega się, że nie chce aby jego "Dziennik" został wzięty za jak to sam stwierdza "moralizatorskie ględzenie świętoszka, za wygłaszanie kazań zamiast pisania historii, robienie z siebie mentora zamiast dzielenia się obserwacjami". Takie podejście do tematu okazało się słuszne. Zarówno w trakcie zarazy w latach 1665-66 powstało mnóstwo tekstów umoralniających, których dziś już nikt nie pamięta natomiast "Dziennik" czytamy nadal ze względu na jego zdumiewającą aktualność.
Należy unikać moralizatorstwa i sentymentalizmu, które są kompletnie nieadekwatne do tego co się dzieje. Jednak po przeczytaniu ostatniego postu Czanga Li postanowiłem zrobić wyjątek od tej zasady. Reżyser z Wuhan opisuje w nim perypetie swoje i rodziny w czasach zarazy. W Chiński Nowy Rok postanawia wybrać się z rodziną na bankiet w luksusowym hotelu z czego jednak rezygnuje na rzecz uroczystego obiadu w domu gdzie świetnie się bawi w rodzinnym gronie gdyż jak pisze "nikt nie wiedział o nadchodzącym koszmarze". W pierwszy dzień roku szczura jego ojciec dostaje gorączki, zaczyna kasłać i ma problemy z oddychaniem. Próby znalezienia miejsca w jednym z kilkunastu przepełnionych szpitali spełzają na niczym i chory po kilku dniach umiera w domu mimo troskliwej opieki. Załamana psychicznie i także chora matka umiera zaraz po ojcu. Czang i jego zona zarażeni koronawirusem bezskutecznie szukają pomocy w szpitalach gdzie nie ma dla nich miejsca. Jak pisze z goryczą "nie mogliśmy dostać łóżka bo byliśmy nikim". Ostanie słowa w jego poście to: "Byłem dobrym synem dla swoich rodziców, odpowiedzialnym ojcem dla mojego syna i kochającym mężem dla żony. Żegnajcie wszyscy których kochałem i którzy kochali mnie."
Jak podaje chińska agencja Caixin Czang zmarł 14 lutego a jego żona dla której w końcu znalazło się miejsce w szpitalu nadal walczy o życie. Przyczyny dla których ten banalny tekst co do którego autentyczności możemy mieć spore wątpliwości stał się niezwykle popularny w chińskim internecie są oczywiste. Nawet jeśli to fejk to zmusza on do głębokiej refleksji gdyż niestety nie wszyscy możemy mieć tyle szczęścia co Czang i móc przed śmiercią o sobie powiedzieć: starałem się jak mogłem, byłem dobrym synem, troskliwym ojcem i kochałem żonę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz