Szukaj na tym blogu

niedziela, 25 kwietnia 2021

Ukraińcy ratujący Polaków w Kosowie Huculskim

 Kliknij, aby powiekszyc

Kosów. Panorama miejscowości

(Ze zbiorów NAC)

Kosów Huculski – miasto powiatowe liczące ponad 7 tys. mieszkańców, przed wojną w połowie zamieszkane przez Żydów; Ukraińcy stanowili 40 proc., a Polacy i Ormianie – 10 proc. ludności.

Według relacji Jana Sitnika, w 1944 r. Ukraińcy Iwan Kowaluk i Marika Kowaluk, Iryna Młynczak, Wasyl Porczak, Mykoła Sorochan i Petro Strynadiuk z narażeniem własnego życia pomagali Polakom, ostrzegając ich i ukrywając przed banderowcami. W kwietniu 1944 r. Ukrainka Maria Majdaniuk ostrzegała matkę Ewy Ostrowskiej, by się na noc ukryła, gdyż jej rodzinie grozi niebezpieczeństwo ze strony UPA. Inna Ukrainka, Katarzyna Pawłyk, odprowadziła Ewę do ciotki zamieszkałej we wsi Czerhanówka. Lesława Maślankiewicz z d. Wołoszczuk opisuje, jak podczas napadu banderowców w 1944 r. biegała zdezorientowana wokół płonącego rodzinnego domu, stając się łatwym celem dla napastników. „W tym czasie nasza sąsiadka, Ukrainka Stopczycka, zauważyła mnie, położyła mnie na swoim podwórku i narzuciła na mnie nać kartofl aną, leżącą tu od jesieni, i powiedziała: leż cicho, nie krzycz, nie ruszaj się”. Tak ocaliła życie dziecka. Inżynier leśnik Józef Wołoszczuk kierował w 1944 r. nadleśnictwem powiatu kosowskiego. „Mieszkałem z żoną i córeczką w budynku nadleśnictwa. Ostrzeżony przez znajomego Ukraińca o planowanym napadzie, ukryłem się ze swoją rodziną w specjalnej, poprzednio przygotowanej kryjówce na cmentarzu żydowskim”. Mieszkaniec kosowskiego osiedla Moskalówka, Władysław Huk relacjonuje pomoc, jakiej udzielali Polakom Ukraińcy w okresie zagrożenia napadami banderowskiemi w 1944 r. „W nocy 29/30 marca spaliśmy u znajomego murarza Juraka, Ukraińca w Kutach, ja z żoną na sianie w szopie, a syn w mieszkaniu Juraków. Gospodyni dała nam jeść na kolację i śniadanie. Następnie powróciliśmy bezdrożami do domu [...]. Często ostrzegał mnie gajowy – Ukrainiec. Rodzice mojej żony każdej nocy spali u znajomych Ukraińców. Mój brat Stanisław miał w mieszkaniu schowek pod podłogą, ale też często razem z żoną i dwójką dzieci ukrywał się w Moskalówce u znajomych Ukraińców, a kilkanaście razy u Bilińskiej, Ukrainki, która potępiała banderowskie zbrodnie. Kuzynki mojej żony, Jadwiga Walter i Stefania Stankiewicz, również chodziły z dziećmi na noc do Ukraińców [...]. Żona doktora Tobiczyka, nauczycielka, ostrzegała wszystkich mieszkańców ulicy Pistyńskiej, dzięki temu nikt tam nie zginął. W polskich domach nocowali Ukraińcy, dzięki czemu banderowcy ich nie spalili. [...] Ukrainiec Mirosław Romanów ukrywał dwie Polki – siostry”. 181

Źródło: J. Sitnik, Byłem świadkiem, „Na rubieży” 2001, nr 54, s. 41; E. Ostrowska, Byłam świadkiem, „Na rubieży” 1998, nr 31, s. 33–34; L. Maślankiewicz z d. Wołoszczuk, Byłam świadkiem, „Na rubieży” 2001, nr 54, s. 38; J. Wołoszczuk, Byłem świadkiem, „Na rubieży” 2001, nr 54, s. 39; W. Huk, Byłem świadkiem, „Na rubieży” 1998, nr 31, s. 32 i 33.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz