Historia
Osamy ibn Ladena (nie rozumiem dlaczego do cholery wszyscy piszą
błędnie bin zamiast ibn) jest wielce pouczająca. Przede wszystkim
jako przywódcę islamistów stworzyli go Amerykanie- w czasie
sowieckiej interwencji w Afganistanie nijak im było wprost
finansować mudżahedinów dlatego też znaleźli pośrednika z
budzącej zaufanie i robiącej z nimi interesy rodziny. Gdy Sowieci
wycofali się spod Hindukuszu dotychczasowi sponsorzy zamiast
zneutralizować kłopotliwego pośrednika pozostawili go samemu sobie
a ten jak to mówią Rosjanie zbiesił się.
Później
po pierwszych zamachach dokonanych przez Al-Kaidę Jankesi strasznie
się zdziwili, że stoi za nimi ich były człowiek. Nawet wtedy
mieli opory przed jego likwidacją. Gdy prezydentowi Clintonowi
pokazano zdjęcie satelitarne siedziby ibn Ladena ten odmówił zgody
na atak gdyż zauważył huśtawkę dla dzieci. Skazał tą decyzją
na śmierć 3 tysiące Amerykanów, którzy zginęli 11 września
2001 w czasie ataku na World Trade Center. Właśnie telewizja Sky
News upubliczniła nagranie Clintona ze spotkania z biznesmenami w
Melbourne z dnia 19 września 2001 roku w którym ten powiedział o
Osamie: „Raz go prawie miałem. Mogłem go zabić.”
Gdy
okazało się, że do Dolarii terroryści mogą sobie ot tak
przyjechać, skończyć kurs pilotażu ( mimo, że część z nich
była notowana) a następnie zabić tysiące cywili Prezydent Bush
podjął jedyna słuszną decyzję w tej sytuacji i wydał im wojnę.
Zapomniał tylko o jednym drobiazgu: zamiast otwarcie powiedzieć
obywatelom USA, że walka z islamistami nie będzie lekka, łatwa i
przyjemna obiecał szybki sukces. Na dobitkę Jankesi chyba
rzeczywiście uwierzyli, że jak tylko w Iraku obalą znienawidzonego
tyrana to momentalnie rozkwitnie tam dobrobyt i demokracja. O dziwo
podobne złudzenia mają nadal. W Afganistanie popełniają dokładnie
te same błędy co w Wietnamie tyle, że zamiast wietnamizacji wojny
mówi się o afganizacji.
Ze
względów prestiżowych Amerykanie próbowali dopaść Osamę ibn
Ladena-Frankensteina, którego sami stworzyli. O tym jak bardzo
podupadły służby wuja Sama świadczy fakt, że udało im się to
dopiero teraz. Najbardziej poszukiwany człowiek na globie ziemskim
nie ukrywał się bynajmniej w niedostępnych jaskiniach tylko w
obszernej, otoczonej wysokim murem posiadłości niedaleko
Islamabadu. Brakowało tam tylko jednego: ogromnego neonu z napisem
"Osama ibn Laden is here". W końcu jednak go dopadli i
zastrzelili omal nie zabijając się własnym helikopterem. Można
się jedynie domyśleć ile za to Ameryka dała Pakistanowi. Barak
Obama święcił triumfy i przez jakiś czas nikt go się nie
czepiał o takie drobiazgi jak fatalna sytuacja gospodarcza
największego mocarstwa na świecie
W
skali globalnej Amerykanie przegrywają wojnę z Al-Kaidą i co
gorsza prawdopodobnie nie zdają sobie z tego sprawy. To co się
dzieje w Iraku i Afganistanie to koniec mrzonek o demokratyzacji
krajów islamu i pośmiertne zwycięstwo Osamy ibn Ladena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz