Szukaj na tym blogu

piątek, 3 października 2014

Agent KGB Stiekłow szefem NATO




Zdumiewa mnie powszechnie panująca atmosfera beztroski wobec zagrożeń jakie niesie dla nas rosyjska agresja na Ukrainie. W nocnych rodaków rozmowach na ten temat wszyscy niby to rozumieją, kiwają głowami ale zaraz dodają, że Ukraina to postsowiecka dzicz a my przecież jesteśmy w NATO, które nie pozwoli nas skrzywdzić i opracowało już szczegółowe plany obrony Polski w przypadku napaści. Tymczasem poczynania paktu powinny skłaniać nas do refleksji na temat zdolności obronnych organizacji w której dzisiaj jest więcej orkiestrantów niż komandosów.
Przypomnę chociażby masakrę w Srebrenicy za którą odpowiadają nie tylko bezpośredni sprawcy, podwładni generała Ratko Mladica. Nie doszłoby do niej gdyby nie postawa natowskich „żołnierzy”. Gdy wybuchły walki ogłoszono muzułmańską enklawę „strefą bezpieczeństwa” do której zaczęli ściągać zagrożeni cywile z całej Bośni. Ludzie zaufali tym zapewnieniom ponieważ stacjonował tam batalion holenderskich żołnierzy. Ci jednak wycofali się bez walki pozostawiając cywili na pastwę oprawców Mladica. Sprawa stała się głośna, upadł nawet holenderski rząd co dla 8 tysięcy zamordowanych i tak nie miało już znaczenia.
W przypadku napaści na Polskę NATO nie ma żadnych planów a nasza obecność a pakcie nikogo do niczego nie obliguje. Nietrudno przewidzieć, że zbiorą się wtedy ważne gremia i będą tak długo obradować aż problem się sam rozwiąże i porządek zapanuje w Warszawie. Natomiast jeśli ktoś uważa, że Niemcy będą dzielnie walczyli o Białystok czy Suwałki to ma chyba nie po kolei klepki w głowie.
Jeżeli ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości w tej sprawie to powinien się ich pozbyć na wieść o mianowaniu Jenasa Stoltenberga sekretarzem generalny NATO. Według Wall Street Journal Pod koniec lat 80-tych i na początku lat 90-tych, kiedy Stoltenberg był dobrze zapowiadającym się politykiem norweskiej Partii Pracy, utrzymywał kontakty z oficerem KGB. Sowieckie służby nadały mu kryptonim „Stiekłow” i założyły mu teczkę personalną.
Z kolei europejskie merdia są pełne zachwytów i rozpisują się o jego charyzmie i cierniowej drodze jaką przebył od lewackiego aktywisty wybijającego szyby w ambasadzie amerykańskiej do stanowiska premiera Norwegii. Autorzy podobnych komentarzy (możemy je znaleźć także w Wyborczej i Polityce) nie znają reguły Georga Orwella, że kto się raz sk..wi ten już k..wą pozostanie. Zasada ta szczególnie odnosi się do współpracowników bojowników o światowy pokój z Łubianki.

Dla jasności odrzucam tezę o całkowitej nieprzydatności NATO uważam jednak, że w zaistniałej sytuacji musimy stworzyć zarówno siły operacyjne jak i obronę terytorialną mogącą spowodować nieopłacalność ewentualnego ataku na Polskę. Jeżeli tego nie zrobimy to w chwili próby pozostanie nam czekać aż stary agent Kremla wyśle nam na pomoc grupę holenderskich błaznów przebranych za komandosów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz