Szukaj na tym blogu

środa, 31 marca 2021

Pendyki, gmina Derażne – kolonia polska. 29 marca 1943 r. upowcy zamordowali ok. 150 mieszkańców (29.03.1943)

 



Kliknij, aby powiekszyc

Pendyki Duże i Małe w gminie Deraźne w powiecie kostopolskim na Wołyniu były sąsiadującymi ze sobą koloniami zamieszkałymi prawie w całości przez Polaków. Mieszkała tam tylko jedna rodzina ukraińska. W marcu 1943 roku na wieść o mordach dokonanych na Polakach mieszkańcy zorganizowali samoobronę wyposażoną w kilka sztuk broni palnej. Wykopano także okopy wokół kolonii. 25 marca do Pendyk dotarli ocalali mieszkańcy zniszczonej przez UPA wsi Tomaszów w gminie Deraźne.

Napad UPA 29 marca 1943 roku całkowicie zaskoczył Polaków, samoobrona nie była w stanie powstrzymać Ukraińców, którzy okrążyli Pendyki Duże i Małe oraz Pieńki w gminie Deraźne. Gospodarstwa zostały obrabowana a następnie spalone. Część mieszkańców zginęła w podpalonych domostwach (głównie kobiety, dzieci i starcy, którzy nie zdołali zbiec), części udało się zbiec do pobliskiego lasu a stamtąd do Cumania ( gmina Silno) gdzie znajdował się posterunek żandarmerii. Pod osłoną oddziału Wehrmachtu uciekinierzy wrócili do kolonii gdzie pochowano pomordowanych we wspólnej mogile. Zginęły 183 osoby, z Pendyk 150. Ocalonych Polaków Niemcy wywieźli na roboty do Rzeszy.
Ukrainiec mieszkający ze sparaliżowaną żoną w Pendykach uratował Stanisławę Drohomirecką z Deraźnego, która z trójka dzieci została schwytana przez napastników. Według jej relacji: „Nagle zjawia się staruszek Ukrainiec, mieszkający w tej wsi, podchodzi do nas, obejmuje mamę i woła [...] To nasi, Ukraińcy – i prowadzi nas. Widząc to, pilnujący nas Ukrainiec pozostawia nas i idzie rabować, jak inni. Staruszek ten żył w biedzie, żonę miał sparaliżowaną, chodził po prośbie, zawsze kiedykolwiek był w Derażnem, przychodził do naszego mieszkania. Zawsze został nakarmiony, dostawał żywność na drogę oraz coś z odzieży [...] »pani mnie zawsze przyjęła i nakarmiła, i ja panią przyjmę, ale tylko do czasu, jak odejdą tamci«. Kazał nam wszystkim wejść na piec i ukryć się. Sam zaś pilnował, wychodził na zewnątrz i tak nas przechował do następnego dnia. Była również u niego dziewczynka, Polka, której rodzina uciekła furmanką do lasu. Mówił, że poszuka jej rodziców, a jeżeli nie znajdzie, to wychowa jak własną”.


Źródło:
E. Siemaszko, W. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, t. I, s. 224.


W. Drohomirecki, Oczami dziecka, [w:] Świadkowie mówią..., s. 103;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz