Szukaj na tym blogu

czwartek, 16 lutego 2012

Polowanie na Muchę czyli martyrologia pani doktor



Jeszcze niedawno tabloidy wytrząsające się dzisiaj nad głupotą i niekompetencją pani Joanny Muchy lansowały ją w sposób zgoła nieprzytomny. Jeden z nich nie szczędził swoim czytelnikom wzruszających opowieści o ciężkiej doli pięknej posłanki PO, która zaszła w ciążę jako nastolatka.
 Stasia urodziłam w wieku 20 lat. Musiałam pogodzić wychowywanie dziecka i studia. To był martyrologiczny okres mojego życia. Momentami było bardzo ciężko- czytamy we wstrząsającym ale i wzruszającym  wywiadzie. Trudno się z tym nie zgodzić, w życiu niestety zdarza się, że po fajnych momentach bywa ciężko. Nie zamierzam tu w żadnym wypadku moralizować. Przeciwnie uważam, że decyzja o urodzeniu dziecka była jedyną sensowną rzeczą jaką ta znana polityk i ekonomistka zrobiła w swoim dotychczasowym życiu.  Nie twierdzę, że miała lekko tak samo jak inne kobiety, które znalazły się w podobnej sytuacji  jednak gadanina o martyrologii  jest tu co najmniej nie na miejscu.
Jeżeli chodzi o poglądy to pani Mucha reprezentowała zawsze te jak najbardziej słuszne. Zapytana w partyjnej gazetce o limity na zabiegi, stwierdziła, że są dyrektorzy szpitali, którzy załatwiają sobie w NFZ wysokie kontrakty np. na operacje biodra. A potem nie mogą wyrobić tego limitu. - W związku z tym taki dyrektor zamierza zwozić ludzi z domu spokojnej starości, bo tam właściwie każdy kwalifikuje się na operacje biodra. Tylko jaki jest sens wykonywania takiej operacji u 85-latka, który nie chodzi i nie będzie chodzić, bo się nie zrehabilituje? - zapytała się retorycznie posłanka dodając, że starsi ludzie są przyzwyczajeni do traktowania wizyt u lekarza co dwa tygodnie jako rozrywki.  Określenie to jest przyznacie sami bardzo celne, każdy kto miał okazję ostatnio zaliczyć taką wizytę wie, że ubaw tam jest po pachy.
Takie i podobne stwierdzenia pani posłanki zasiadającej w sejmowej komisji zdrowia zbulwersowały oszołomów i moherów wszelkiej maści natomiast wywołały ogromny entuzjazm wśród elektoratu Platformy czego wyrazem był całkiem niezły wynik wyborczy pogromczyni rozrywkowych staruszków. Lemingi głosowały na nią gremialnie w głupocie swojej przeświadczone, że zawsze będą młode i nigdy nie zachorują i się nie zestarzeją co jak wiadomo przydarza się jedynie słuchaczom Radia Maryja. Jeszcze większą sympatię u wyborców dla atrakcyjnej kandydatki spowodowało kopnięcie przez nią w tyłek męża i zaszczycenie swoimi wdziękami znanego bankiera. Stała się wtedy tematem codziennych rozmów rodaków: piękna kobieta- zachwycali się panowie - i jaka przytomna dodawały panie.
Po wspaniałym sukcesie wyborczym pani Mucha została ministrem sportu. Właściwie to powinna się domyśleć dlaczego ale trudno domagać się przejawów inteligencji od kogoś kto zrobił doktorat z ekonomii na polskiej uczelni. Cały ten resort i powiązane z nim instytucje to jeden wielki bajzel z większymi i mniejszymi przewałkami z których największa to budowa stadionu dla jaj nazwanego narodowym. Gdyby go budowano ze szczerego złota to i tak wyszłoby taniej niż opiewają dotychczasowe rachunki, pobito tu już wszelkie rekordy i jest jasne, że ktoś musi za to beknąć. Dlaczego nie uparcie lansowana przez media, durnowata lalunia? W końcu niech się swojej partii do czegoś przyda.
Z ministrami od sportu zawsze bywało różniście. Tym co maja słabą pamięć przypomnę, że jeden z nich robił interesy z mafią a ponieważ żądał zwrotu kasy kontrahenci przy pomocy pewnej pani wyprowadzili go na strzał jak jelenia. Kolejny już z nominacji Platformy miał ksywę Biały Nos gdyż zwykł był zażywać biały proszek w swojej ekskluzywnej kawiarni będącej ulubionym miejscem spotkań łódzkich gangsterów. Potrafił po pijaku chwycić żonę za szyję a następnie rzucić nią o glebę a następnie powiedzieć amerykańskim policjantom, że jest dyplomatą i biedakiem, żeby móc dostać obrońcę z urzędu. Jednak pomimo zaufania jakim darzył go Ukochany Przywódca nie mógł dłużej piastować stanowiska ministra od sportu gdyż Polska to dziki kraj.
Na tle podobnych osiągnięć gwiazda pani Muchy wydawała się świecić wyjątkowym blaskiem. Do czasu rzecz jasna gdyż lansujące ją dotąd tabloidy wyciągnęły sprawę awansu fryzjera pani minister na poważne stanowisko w jej resorcie. Oczywiście wszędzie zapanowało oburzanko nie wiadomo właściwie czemu gdyż w kraju pod rządami Platformy klientelizm i nepotyzm są częścią krajobrazu jak rozbabrane drogi. Nikt jakoś nie chce zrozumieć, że poważni ludzie na poważne stanowiska powinni mianować jedynie osoby do których mają pełne zaufanie. A do kogo młoda kobieta może mieć większe niż do swojego fryzjera znającego jej najskrytsze sekrety takie jak ostatni kolor odrostów? Prowincjonalny fryzjer do dla swoich klientek ktoś niekiedy bardziej ważny niż ojciec, matka, maż i trzech kochanków rzazem wziętych.
Po aferze z osobistym balwierzem przyszła kolej na rozliczenie budowy słynnego stadionu, wydano na niego kasę za którą w normalnym państwie postawiono by ich dziesięć ale za to nadających się do użytku. Do tej pory trąbiono o niebywałym osiągnięciu teraz pora znaleźć winnych. W pierwszej kolejności poleciał sympatyczny grubasek o wzbudzającej zaufanie twarzy wiejskiego przygłupa- przypadkiem szef Narodowego Centrum Sportu. Sam zainteresowany zareagował z klasą i godnością stwierdzając, że on i jego ekipa wykonali świetną robotę ale teraz musi odejść dla dobra sprawy. Żalił się też na straty jakie poniósł gdyż gdzie indziej zarobiłby dużo więcej. Zapytany o półmilionowa odprawę grubasek z rozbrajającą szczerością odparł, że nawet nie ile mu się należy. Trudno mu się dziwić- kto by się tam przejmował jakąś połową melona skoro na całej imprezie przekręcono ich setki. A potem okazało się, że trzeba zapłacić nie jednemu ale czterem poszkodowanym menedżerom i nie pół ale cztery miliony.
Teraz media wzięły się na dobre za panią minister a jej powiedzonka zyskały niezwykłą popularność zwłaszcza pytanie kto wybierał drużyny do Superpucharu. Źli kibole podchwycili to i teraz się śpiewają głośno "Kto cie losował, Mucha". Moim zdaniem bardziej zasadna byłaby kwestia " Kto cię lansował". Nieustraszony dziennikarz śledczy Konrad Piasecki też dołożył swoje trzy grosze. Oto uroczy fragment wywiadu:
"A jest pani w stanie dotrzeć do problemów trzecioligowego hokeja na lodzie?
- Proszę mi wierzyć, że te problemy są już opracowywane w resorcie, chociaż one są gdzieś tam na 35. miejscu albo 98.
Za trzecioligowy hokej to niech się pani nie bierze, bo tej ligi nie ma. Tak przykładowo mówię..."
Pozostaje nam czekać na akcję jakiegoś poważnego pisma, które zrobi z pani doktor ekonomii kompletną idiotkę zadając jakieś podchwytliwe pytanie na przykład co to jest popyt i podaż.
Cała ta sytuacja nie bawi mnie ani trochę, z powodu gnojenia Muchy przez tych, którzy ją wcześniej wylansowali nie odczuwam żadnego schadenfreude ale raczej niesmak. Nie żal mi też ani trochę tej kobiety równie żałosnej i głupiej jak jej koledzy partyjni. W końcu dostała dokładnie to czego chciała. Wkurza mnie natomiast zupełnie coś innego a mianowicie skala sprostytuowania czwartej władzy, która namieszała ludziom w głowach wynosząc do władzy takie Muchy, jej fryzjerów i bankierów. Teraz gdy cały ten bałagan zaczyna się sypać dziennikarze rzucają na żer coraz bardziej wkurzonej publice wylansowane przez siebie szmaciane pacynki aby uchronić tych ważniejszych. Żeby było śmieszniej mówią przy tym o konieczności informowania społeczeństwa o błędach rządu. Oczywiście gdy trochę pary ujdzie przez wentyl bezpieczeństwa znowu będzie można w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wypisywać peany pochwalne na część nieomylnego jak zwykle Donalda Tuska. A panią Muchę może uda się jeszcze do czegoś wykorzystać i to niekoniecznie w sektorze bankowości. Na przykład gdy cena chleba wzrośnie tak, że ów rarytas stanie się trudno osiągalny dla rzeszy emerytów pewnie usłyszymy jej radę aby staruchy po upojnym dniu w przychodni lekarskiej żarły teraz ciastka.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz