Szukaj na tym blogu

wtorek, 25 kwietnia 2023

Pechowy lot pułkownika Komarowa
















Znaczek pocztowy upamiętniający pierwszy lot Komarowa

23 kwietnia 1967 roku z kosmodromu Bajkonur wystartował Sojuz 1 na pokładzie którego znajdował się 40 letni pułkownik Władimir Komarow. Następnego dnia Rosjanie mieli wystrzelić podobny statek w ramach przygotowań do lądowania na Księżycu. Fakt, że Sojuz 1 jeszcze przed startem miał około 200 usterek nie miał znaczenia dla partyjnych bonzów, którym zależało na prześcignięciu Amerykanów. Od samego początku wszystko szło nie tak jak powinno: na orbicie nie rozwinął się jeden z paneli baterii słonecznych co doprowadziło do gwałtownego spadku energii elektrycznej. A potem było już tylko gorzej, ponieważ statkiem nie dało się manewrować postanowiono sprowadzić go na Ziemię. Niestety wysiadł główny spadochron a w zapasowym jak później ustalono splątały się linki. Sojuz 1 z ogromną siłą wbił się w ziemię w okolicach Orenburga. Szczątki jego pilota wydobyto z wraku i z pompą wmurowano w mur kremlowski.
Jak wynika z rozmów Komarowa z centrum kierowania lotem nagranych przez Amerykanów zdawał on sobie doskonale sprawę z tego, że nie ma jakichkolwiek szans na przeżycie, wątpliwe jest czy zapewnienia ówczesnego premiera Alieksieja Kosygina o nadaniu tytułu Bohatera Związku Radzieckiego zrobiły na nim wrażenie. Zresztą ze śmiercią w ZSRR zdążono się oswoić. Miliony zginęły tam od strzału w tył głowy w ramach kolejnych czystek, zostały zagłodzone w czasie kolektywizacji, poległy w czasie wojny prowadzone do ataku wbrew wszelkim regułom sztuki wojennej. Wszyscy ci ludzie pewnie przed śmiercią pomyśleli to samo co Komarow powiedział głośno w czasie ostatniej rozmowy z Ziemią: „Zabiliście mnie dranie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz