Szukaj na tym blogu

niedziela, 13 grudnia 2020

Korespondent wojenny o roli kapelanów (Fragmenty nieopublikowanej powieści)

 








Zdobyte pod Warszawą sztandary bolszewików – sierpień 1920

W teatrze szekspirowskim drugi punkt kulminacyjny poprzedzający ostatni akt jest niejako podsumowaniem poprzedniego aktu. A co było w nim najważniejsze? Przede wszystkim nieprawdopodobny wysiłek mobilizacyjny. Powołanie miliona ludzi pod broń, którym trzeba było zapewnić milion butów, mundurów i karabinów. Najważniejsze było jednak to, że większość zmobilizowanych pomimo przypadków unikania służby i dezercji przejawiała chęć walki. Nie było to wcale oczywiste wziąwszy pod uwagę, że jesteśmy krajem zamieszkałym głównie przez chłopów, którzy w połowie XIX wieku ochoczo mordowali szlachtę za niewielką opłatą ze strony zaborcy. Do dziś większość z nich nie posiada świadomości narodowej a z polskością łączy ich jedynie język. W wielu chłopskich chałupach można znaleźć podobiznę miłościwie nam panującego Mikołaja II. Jak więc udało się z nich zrobić w krótkim czasie żołnierzy broniących ojczyznę z chłopską zawziętością? Twierdzenia chłopskich przywódców takich jak Wincenty Witos przypisujących sobie tę zasługę należy między bajki włożyć. 


Prawda jest inna. Na wsi największym autorytetem cieszy się ksiądz dlatego też parafie są tam ośrodkami życia społecznego spełniającymi wszystkie te funkcje które w normalnym, niepodległym kraju pełnią rozmaite urzędy państwowe. W 1918 roku to przy parafiach tworzyły się samorzutnie oddziały wojskowe i straż obywatelska pilnująca porządku. Wezwanie do walki z najazdem bolszewickim dało efekt jedynie dzięki rozkolportowaniu po parafiach gdzie ksiądz z ambony zrozumiałym językiem wyjaśniał wiernym dlaczego obrona ojczyzny leży także w ich żywotnym interesie i dlaczego warto z tego powodu ryzykować życiem.

Nie mniej ważną rolę pełnili księża kapelani w wojsku. Wyobraźmy sobie sytuację takiego Jasia Zielone Ucho powołanego do wojska z jakiejś zapadłej wsi. Wszystkie jest dla niego nowe i wręcz szokujące. Same problemy, do oficera nawet nie ma co się zwracać bo ten ma inne sprawy na głowie. Do podoficera też nie ma co bo jego zadanie jest zupełnie inne: ma wdrożyć do rygoru i przeszkolić w możliwie krótkim czasie całe tabuny Jasiów a jedyną dostępna metodą jest im dać porządny wycisk. Do kogo więc nasz świeżo upieczony żołnierz ma się zwrócić i kogo może obdarzyć zaufaniem? Jedynie księdza kapelana, który i pociechy duchowej udzieli i wyjaśni reguły panujące w tej dziwnej instytucji zwanej wojskiem i co najważniejsze przekonywująco wyjaśni po co to wszystko: ta dyscyplina, te wyrzeczenia i prawdopodobna śmierć na polu walki. Wielokrotnie obserwowałem księży prowadzących zajęcia dla żołnierzy, szczególną popularnością wśród słuchaczy cieszyła się lektura Trylogii Sienkiewicza jeszcze niedawno tak bardzo krytykowanej za szerzenie szlachetczyzny. Okazało się, że rycerski etos zawarty w tej książce jest bardzo szybko przyswajany przez chłopów w mundurach. Cavaliera rusticana w naszym wydaniu.

Tak więc rola księży były decydująca w przekształceniu polskojęzycznego żywiołu w świadomych i ofiarnych obrońców Polski. Gdyby nie głęboka, niejako instynktowna religijność polskiego ludu i wynikający z niej kult maryjny to nie byłoby żadnego cudu nad Wisłą i punktu zwrotnego pod Ossowem. A najdoskonalszą metaforą obrazująca to byłby ksiądz idący w komży i z krzyżem na czele żołnierzy, którzy pewni są opieki Matki Boskiej. Dlatego też trzecia wersja punktu zwrotnego wydaje się najbardziej odpowiednia.

Powinienem chyba to opisać a taki sposób: Ksiądz Skorupka głośno modląc się w komży i ze stułą idzie pomiędzy leżących pod ostrzałem żołnierzy i wysoko wznosi krzyż. Kule i szrapnele w niepojęty sposób omijają go. Na ten widok żołnierze zrywają się do ataku. Wtedy ksiądz zostaje trafiony, przez chwilę jeszcze krzyż wznosi się ku niebu po czym opada. Ale nie gasi to ducha żołnierzy gdyż doskonale wiedzą, że dusza dzielnego kapłana jest już w niebie podobnie jak dusze tych którzy za chwile zginą. Dokonał on już swojej ziemskiej misji, teraz kolej na nich. Nie boją się już ani ran ani śmierci, teraz to już nie ma najmniejszego znaczenia. Do tego jeszcze dochodzi żądza odwetu za śmierć księdza, która doprowadza żołnierzy do bitewnej furii. Bolszewicy przerażeni siłą i nieustępliwością ataku w panice wycofują się. Na polu bitwy przeoranym szrapnelami zostają polegli przed chwilą wrogowie a teraz pojednani na wieki a między nim ksiądz Skorupka którego sutanna jest podziurawionej kulami jak sito, martwy kapłan spogląda niewidzącymi oczyma w niebo a w zaciśniętych rekach ciągle trzyma krucyfiks.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz