Szukaj na tym blogu

środa, 26 maja 2010

Ten rząd spieprzył wszystko co się dało

Zasada leminga polega na tym, że te grupy społeczne które najbardziej popierają PO najmocniej od niej obrywają. Kupcy wyczekiwali Tuska jak Żydzi Mesjasza, teraz obrywają gazrurką bo odważyli się mieć zbyt niskie ceny, które psuły interes pobliskiej galerii handlowej. Twórcy kultury, którzy głośno krzyczeli, że nie chcą mieszkać w faszystowskim kraju teraz na wyścigi latają do prezydenta Kaczyńskiego ze skargą na prezesa telewizji. Studenci przyczynili się do zwycięstwa Tuska biorąc  za dobrą monetę brednie o drugiej Irlandii, teraz dzieje im się krzywda z powodu cen biletów.
Oczywiście rząd ma wszystkie te protesty głęboko gdzieś. Ci którzy głosowali na Platformę we własnym mniemaniu to ludzie światli i kulturalni w przeciwieństwie od całej reszty pogrążonego w średniowiecznej ciemnocie narodu. Ludzie Tuska uważają ich jednak za zwykłe chamstwo i  postępują według znanej zasady: pogłaszcz chama to cię kopnie, kopnij chama to cię pogłaszcze. Mam nadzieję, że rządowi pijarowcy się mylą traktując swój elektorat jak bezmyślne bydło. Najwierniejszy pies jak go ciągle kopać może w końcu pokazać zęby.
Jeszcze niedawno rządowi propagandyści twierdzili, że żadnego kryzysu nie ma. Według profesora Bartoszewskiego miał on być wymysłem prawicowych oszołomów. Później łaskawie przyznano, że chyba jednak coś idzie nie tak. Ponieważ pamiętam czasy gierkowskie tak prymitywna propaganda sukcesu mnie śmieszy. Wystarczyło aby indeksy giełdowe trochę podskoczyły a już usłużne media otrąbiły koniec kryzysu. Niestety ani w gospodarce światowej ani tym bardziej w polskiej nic na to nie wskazuje. W sprawach tak ważnych jak ekonomia nie można się kierować chciejstwem czy pobożnymi życzeniami ale obiektywną rzeczywistością a ta zachęcająca nie jest. Wszystko wskazuje na to, że kryzys w Polsce tak naprawdę się dopiero zaczyna i wkrótce zaczniemy go odczuwać wszyscy. Naiwne zaklinanie rzeczywistości i pompowanie się nieuzasadnionym optymizmem nic tu nie zmieni.
Pytanie czy kończy się kryzys jest fałszywie postawione, powinno ono brzmieć jak długo jeszcze potrwa i jakie przybierze formy. Ci, którzy w żywe oczy łżą w mediach o rzekomym końcu kryzysu dorobili do tego nawet ideologię. Twierdzą oni, że nie można mówić prawdy bo to tylko pogorszy sytuacje a ludzi wpędzi w panikę. I co z tego? Gdyby większość społeczeństwa grała na giełdzie to można by się tego obawiać. Tak jednak nie jest. Moim zdaniem prawda nawet najgorsza jest zawsze lepsza od kłamstwa. Faktem jest, że ludzie mogą się zacząć zamartwiać nadchodzącą zapaścią gospodarczą. Wydaje się jednak, że wyjdzie im to tylko na zdrowie. Ci, którzy nie wierzą w gruszki na wierzbie reagują w oczekiwaniu na następną falę kryzysu w podobny sposób. Przede wszystkim nie biorą   kredytów wiedząc, że może być problem ze spłatą.
O tym, że czeka nas kolejna wielka powódź wiadomo było już kilka miesięcy temu. Nie trzeba być synoptykiem ani starym góralem, żeby skojarzyć opady śniegu zimą z wezbraniem wód na wiosnę. W styczniu pisano o tym zarówno w prasie jak i w necie, sam popełniłem notkę na ten temat. Władze zareagowały na to tak samo jak stado trolli na mój wpis: że wszystko gra i tylko oszołomy szukają dziury w całym a w ogóle to kaczory są straszne.
Wygląda na to, że ekipa Ukochanego Przywódcy uwierzyła we własną bzdurną propagandę sukcesu przy której gierkowska wysiada. Prawda jest taka, że pomimo wielu ostrzeżeń nie zrobiono absolutnie nic. Poprawiono jedynie wały przeciwpowodziowe, które przy wielkiej wodzie i tak są bezużyteczne i dają jedynie pozorne poczucie bezpieczeństwa. Nadal natomiast brak jest kompleksowego systemu zapobiegania powodziom, dla wielu regionów nie opracowano nawet map terenów zalewowych w związku z czym stawia się tam całe osiedla, które zmiecie kolejna powódź.
Co teraz zrobi nasz wspaniały rząd: Ukochany Przywódca jedzie na zagrożone tereny, obiecuje wszystkiego, da po 6 tysięcy a przychylne media obrócą całą rzecz w kolejne pijarowskie zwycięstwo miłującej zgodę narodową Platformy. Poszkodowanymi nikt się nie będzie przejmował a w prasie i w necie zaroi się od komentarzy typu: mogli się przecież ubezpieczyć.
Po za tym rząd zawsze może użyć swojej najskuteczniejszej broni, profesora po gimnazjum, Bartoszewskiego. Ten znany mówca, który jest w stanie jedną przemową obrazić równocześnie mieszkańców Rwandy i  Burundi wszystko nam wyjaśni. Po prostu stwierdzi, ze nijakiej powodzi nie ma a informacje o rzekomych podtopieniach to propaganda hodowców zwierząt futerkowych chcących dzielić naród stojący jak jeden mąż przy Ukochanym Przywódcy. Słów znanego autorytetu nikt nie ośmieli się podważyć a potem ludzie i tak zapomną. Podobnie było z kryzysem finansowym o którym Bartoszewski stwierdził, że to jedynie wymysł prawicowych oszołomów. Było to tak skuteczne, że do dziś nikt nie gani rządu za fatalny stan gospodarki ani nie dopytuje się nawet o ile rośnie nasz dług.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz